Biblijny opis Męki Pańskiej dość oszczędnie streszcza zbawcze cierpienia Syna Bożego. Do udręk, jakie musiał znosić Jezus, zaliczyć należy tę, o której Słowo Boże mówi zaledwie: „Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego” (Iz 53, 3). W kulminacyjnym momencie życia i swojej misji Zbawiciel musiał poddać się nie tylko realizacji zbrodniczych planów „arcykapłanów prawdziwego Boga”, ale – co może równie zasmucić – został opuszczony i wyszydzony przez tych, którym dobrze czynił.
Perspektywę Jezusa, o której mowa, znakomicie oddaje opis wydarzeń paschalnych bł. Katarzyny Emmerich, w którym – niejako oczami Maryi – możemy zobaczyć, jak dojmująca była Męka jej najdroższego Syna. W przywołanym poniżej obrazie powinniśmy z trwogą dostrzec wynikającą z ludzkiej słabości gotowość każdego z nas do zaparcia się tej najcudowniejszej, niepojętej, bezgranicznej Miłości, jaką rzeczywiście uosabia Jezus Chrystus.
Zaraz z początku, niedaleko domu Kajfasza czekała współcierpiąca Najświętsza Matka Jezusa, stojąca z Magdaleną i Janem w załomie muru jakiegoś budynku. Wprawdzie duszą była wciąż przy Jezusie, ale niepokojona miłością macierzyńską, pragnęła także osobiście być przy Nim jak najbliżej, więc szła drogami, którymi miał iść, wstępowała w Jego ślady. Powróciwszy z nocnego pochodu do domu Kajfasza, krótki czas tylko spędziła w wieczerniku pogrążona w niemym smutku. Zaledwie uczuła duchem, że Jezusa wyprowadzono z więzienia przed sąd poranny, zaraz wstała, zarzuciła płaszcz i zasłonę, i idąc naprzód, wezwała Jana i Magdalenę, mówiąc: „Chodźmy, odprowadzimy Syna mego do Piłata; chcę Go widzieć na własne oczy”.
Wesprzyj nas już teraz!
Bocznymi drogami wyprzedzili pochód i zatrzymali się tu wszyscy troje, czekając nadejścia orszaku. Najświętsza Panna wiedziała wprawdzie, co się dzieje z Jej Synem, w duszy miała Go wciąż przed sobą, ale oczy Jej duszy nie mogły przedstawić Go tak zmienionego i skatowanego, jakim Go uczyniła złość ludzka. Widziała duchem ciągłe a straszne Jego męki, ale promienne i złagodzone świętością, miłością i cierpliwością Jego woli ofiarnej. A oto teraz miała Jej stanąć przed oczyma straszliwa, brutalna rzeczywistość w całej swej nagości.
Najpierw przesunęli się przed Nią pyszni, zjadliwi nieprzyjaciele Jezusa, arcykapłani prawdziwego Boga, przyodziani w suknie świąteczne, a w sercu pełni chytrości, kłamstwa, oszustwa, przekleństwa, knujący plany zbrodnicze przeciw Bogu. Kapłani Boga stali się kapłanami czarta; aż strach o tym pomyśleć! Potem dobiegł Jej uszu zgiełk, krzyk pospólstwa, wszystkich krzywoprzysięskich wrogów i oskarżycieli Jej Syna, aż wreszcie — kogóż to widzi? Przeciera oczy, nie wierząc sama sobie. To niemożliwe! Kogóż to widzi?
Tak, to Jezus, Syn Boży, Syn Człowieczy, Jej własny Syn, zeszpecony, skatowany, zbity, skrępowany; pędzą Go z tyłu, wloką Go siepacze na powrozach, a On wlecze się raczej niż idzie, otoczony chmurą szyderstw i przekleństw. Tak straszliwie zeszpeconego nie poznałaby Go oczyma, tym bardziej że miał na sobie tylko tunikę, złośliwie splugawioną przez oprawców; poznała Go sercem, bo On był jeden najbiedniejszy, najnędzniejszy, On jedynie spokojny wśród tego rozkiełznanego piekła modlił się z miłością za swoich prześladowców.
Gdy się zbliżył, nie mogło Jej ludzkie serce znieść tego nawału cierpień, więc zajęczała boleśnie: „Biada mi! Czyż to ma być mój Syn? Ach tak! To Syn mój! O Jezusie, Jezusie mój!”. Lecz pochód minął Ją prędko, a Jezus spojrzał ze wzruszeniem na swą Matkę. Ona zaś skupiła się zaraz w wewnętrznym rozpamiętywaniu swej boleści i nieświadomie dała się odciągnąć Janowi i Magdalenie.
Po chwili dopiero, ochłonąwszy, poleciła Janowi zaprowadzić się do pałacu Piłata. W drodze tej musiał Jezus i o tym boleśnie się przekonać, że przyjaciele zwykli opuszczać nas w nieszczęściu. Mieszkańcy Ofel bowiem zebrali się w jednym miejscu przy drodze, by ujrzeć Jezusa. Gdy jednak ujrzeli Go w takiej pogardzie i poniżeniu, prowadzonego przez siepaczy na powrozach, zaczęli i oni chwiać się w wierze i przywiązaniu do Niego. Nie mogło im się to w głowie pomieścić, by Król, Prorok, Mesjasz, Syn Boży, mógł znajdować się w podobnym stanie.
A jeszcze do tego zaczęli faryzeusze mimochodem wydrwiwać ich przywiązanie do Jezusa, mówiąc: „Oto macie waszego pięknego Króla! Pozdrówcie Go! Cóż to, dąsacie się teraz, gdy On idzie na koronację i wkrótce zasiądzie na tronie? Skończyły się Jego cuda. Arcykapłan pomieszał Mu praktyki czarnoksięskie”. Biedacy ci doznali wielu cudownych uzdrowień i łask od Jezusa, ale teraz, słysząc to i patrząc na tak straszne widowisko, zachwiali się w wierze tym bardziej, że jako przeciwników Jezusa widzieli arcykapłanów i Radę. Lepsi i wytrwalsi cofnęli się ze zwątpieniem, gorsi przyłączyli się zaraz do pochodu, naigrawając się z Jezusa na równi z innymi. Wzdłuż całej drogi aż do domu Piłata faryzeusze ustawili tu i ówdzie straże, by zapobiec możliwym rozruchom.
Pasja Według Objawień Bł. Anny Katarzyny Emmerich, s. 183.