27 czerwca 2022

„Jachiryzacja” polityki. Bogdan Dobosz o psuciu francuskiego parlamentu [OPINIA]

(Danielle Simonnet Fot. Veuillet Quentin/ABACA / Abaca Press / Forum)

Podczas wielu spotkań na tematy francuskie, zawsze podkreślałem, że Francja jest w pewien sposób krajem „poważnym”, a znacznie dłuższa tradycja praktykowania demokracji i brak przeorania tego społeczeństwa przez komunistyczne praktyki, powodują, że Francuzi, pomimo swojej „postępowości”, są w wielu aspektach znacznie bardziej „tradycyjni” i „konserwatywni”, niż Polacy. Dotyczyło to także powagi parlamentu. Jako przykład podawałem m.in., że „casus trans-posłanki Grodzkiej”, nad Sekwaną był ciągle nie do pomyślenia. Czasy się zmieniają i psucie polityki rozlewa się już jednak po całej Europie.

 

Radykalizacja życia parlamentarnego

Wesprzyj nas już teraz!

Ciekawym przykładem są tu wybory do PE. O ile Francuzi „pilnowali” przez lata powagi polityki krajowej, to w wyborach do parlamentu w Brukseli (proporcjonalnych, a nie jednomandatowych) mocno sobie folgowali. Zawsze lepsze wyniki mieli tam np. Zieloni. Uważano, że troska o klimat, przyrodę, na poziomie całego kontynentu, nikomu nie zaszkodzi. Jednak już z takimi eksperymentami na poziomie dotyczącym ich bezpośredniego życia, wyborcy francuscy byli bardziej wstrzemięźliwi. Rozciągając taką prawidłowość na inne kraje, można wytłumaczyć fakt swoistego „radykalizmu” głupoty rozmaitej lewicy w PE.

Pewne zmiany zaczęły zachodzić jednak i w polityce na poziomie krajowej. Przełomem było tu zwycięstwo Emmanuela Macrona w 2017 roku. Rozwaliło to tradycyjny, niemal dwubiegunowy układ polityczny i tradycyjne partie z podziałem na centroprawicę i centrolewicę. Po kadencji Francois Hollande’a, wszyscy mieli dość socjalistów. „Pewniakiem” wydawał się Francois Fillon z centroprawicy. Pojawił się wówczas sprytny zabieg, ze skompromitowaniem tego polityka (zatrudnianie żony, itp.) i wystawieniem kandydata „spoza układu” – Macrona. To manewr znany i w Polsce, a jego nieudaną odmianą były projekty w postaci Ryszarda Petru, czy Hołowni. We Francji zakończyło się zwycięstwem typowego kandydata „technokracji” i „postępu”. Jednak budowa jego zaplecza politycznego w 2017 roku przyniosła także pewne zmiany w postaci wpuszczenia na listy LREM w połowie polityków centrolewicy i centroprawicy porzucających swoje tradycyjne partia, a w połowie „kandydatów społecznych”.

Wielu z nich zaczęło być bohaterami mniejszych i większych skandali, były skargi na zarządzanie klubem LREM, później także podziały frakcyjne. Ton narzucali jednak „zawodowi” politycy, z dyplomami ENA, stażem w samorządach i administracji. W 2022 roku poczyniono jednak kolejny poważny krok ku „populizmowi”, a to głównie za sprawą Nieujarzmionej Francji (LFI) Jeana Luca-Melenchona i jego koalicji lewicowej Nupes. Macron polegał na odruchowym „konserwatyzmie” Francuzów, który tym razem go zawiódł. Politycy jego obozu musieli ustąpić miejsca jeszcze dziwniejszym kandydatom lewicy. Do parlamentu weszła więc cała grupa prawdziwego politycznego „zoologu”, a kto wie, czy przy tym składzie, „jachiryzacja” demokracji francuskiej nie nastąpi jeszcze szybciej.

Francja naśladuje… PRL?

Francja idzie wręcz w „czasy PRL”. Przypomnijmy, że w Sejmie stawiano sobie za zadania, by posłowie byli reprezentantami wszystkich grup społecznych i zawodowych. Dobierano na listy PZPR, SD i ZSL odpowiednią ilość chłopów i robotników – prządek, kolejarzy, hutników, do tego „inteligencję pracującą”, itd. Teraz ze zdziwieniem czytam opisy „profilu Zgromadzenia Narodowego”, opartego właśnie o kryteria zawodowe, czy pochodzenie społeczne. Komentatorzy wskazują pewne „nierówności”, np. w postaci nadreprezentacji „wysokich funkcjonariuszy i wolnych zawodów”. Takie elity stanowią tylko 10% społeczeństwa, a mają aż 60% reprezentację w parlamencie. „Nadreprezentowani są również rzemieślnicy, handlowcy i liderzy biznesu oraz rolnicy”. Niektórzy biadolą, że za mało jest robotników (mniej niż 1% deputowanych i ponad 12% w społeczeństwie). Ciekawostką jest, że „najbardziej zróżnicowane” społecznie są prawicowe Zjednoczenie Narodowe i lewicowe Nupes. Do tego dochodzi też „różnorodność kulturowa” i tu już liderem jest partia Melenchona (LFI).

Zachwyt nad posłem-pokojówką

Zaraz po wyborach parlamentarnych we Francji, krajowa TVN zachwycała się wygraną wyborczą… „pokojówki”. Rachel Keke to rzeczywiście była pokojówka w hotelu sieci Ibis w Batitgnolles, która wypłynęła na strajku jej pracowników. 48-letnia Keke pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej i została wybrana w Val-de-Marne jako kandydatka właśnie Nowej Ludowej Unii Ekologiczno-Społecznej (Nupes).

Zanim doszło do zaprzysiężenia, pani Keke stała się przedmiotem małego skandalu. Przypomniano jej, że kilka lat temu na Facebooku popierała… Marine Le Pen. Także przywódcę Syrii Baszara El Assada. Wśród „odkopanych” wpisów jest m.in. jej komentarz datowany 15 kwietnia 2018 r. o treści: „Cały świat musi wspierać Baszara przeciwko tym zbrodniczym drapieżcom, którymi są Stany Zjednoczone, Francja i Anglia”.  Zapytana o swoje „skrajnie prawicowe” i antyfrancuskie wpisy odpowiedziała po prostu: „Nie chcę o tym teraz rozmawiać”.

W końcu wydała jednak komunikat, że „kilka lat temu udostępniła posty na Facebooku, które absolutnie nie odzwierciedlają tego, kim jestem i za czym opowiadam się dzisiaj w mojej politycznej walce”. Zdaje się, że w ramach ekspiacji wygłosiła też pean o tym, że „należy z całej mocy zwalczać idee rasistowskie, seksistowskie i fobie wobec osób LGBT! Walka trwa!”.

„Monsieur da ci 150 euro na tydzień” – skandale mniejsze i większe

Także jeszcze przed zaprzysiężeniem parlamentu wybuchł skandal wokół innej dwójki posłów Mélenchona wybranych w Seine-Saint-Denis. Chodzi o parę Raquel Garrido i Alexisa Corbière. Mieli zatrudniać do sprzątania i pomocy przy dzieciach 36-letnią nielegalną imigrantkę z Algierii za 150 euro tygodniowo. W zamian obiecali jej załatwić papiery pobytowe, jeśli Nupes wygra wybory. Sprawę ujawnił tygodnik „Le Point”, który jednak później artykuł wycofał. W ujawnionym e-mailu do sprzątaczki pani Garrido pisała: „Monsieur, da ci 150 euro za ten tydzień, co do reszty zobaczymy później. Dajemy ci dach nad głową i pracę i albo jesteś wdzięczna, albo znajdę sobie kogoś innego, bo pracowników nie brakuje”.

Skandale były też w czasie zaprzysiężenia. Młoda wybrana EELV (Partia Zielonych), Pauline Rapilly-Ferniot postanowiła zostać francuskim „Rejtanem”. Nie chciała wpuścić do parlamentu deputowanych Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Później przed kamerami TV oburzała się, że… „weszli siłą”.

Kryptokomuna, LGBT, „kariery przez łóżko” i zieloni wariaci z Paryża i okolic

W Saint-Denis pro-imigrancko

Ciekawym egzemplarzem w parlamencie jest wybrany w podparyskim Saint-Denis Eric Coquerel. Był koordynatorem Partii Lewicy, ale zaczynał od anarchizmu i trockizmu. W 1983 wstąpił do  Rewolucyjnej Ligi Komunistycznej, od 2008 roku był w Partii Lewicy. W 2016 roku, podczas kampanii prezydenckiej Jean-Luca Mélenchona, wymyślił hasło: „Europa, albo ją zmienimy, albo musimy ją opuścić”. Zasłynął akcjami przeciw ewakuacjom koczowisk nielegalnych imigrantów.

W V i XVIII dzielnicy – pomysłowi i niebezpieczni Zieloni

Zajrzymy teraz do samego Paryża, w którym w wielu dzielnicach wygrywali kandydaci Nupes. W V dzielnicy wygrał ciekawy „okaz” Julien Bayou, przewodniczący ugrupowania Europa Ekologia – Zieloni (Partia EÉLV). Ten nowicjuszem politycznym nie jest. Jego dziadek Raoul Bayou był deputowanym z ramienia socjalistów, jego matka była już maoistką (pracowała dla algierskiego FLN w czasie wojny domowej), a on sam jest Zielony. Ukończył korespondencyjnie prawo i zdał egzamin adwokacki. Ten zasłynął obroną „skłotów”, a także „pierwszym obywatelskim eksperymentem powszechnego dochodu podstawowego”. W ramach crowdfundingu jego stowarzyszenie zebrało pieniądze, za które ufundowało 1000 euro miesięcznie przez rok… trzem beneficjentom wylosowanym w drodze losowania.

Inne pomysły deputowanego Bayou to zrobienie z Paryża zagłębia… rolnictwa. Deklarował, że chce  „potroić liczbę rolników w Île-de-France”, wspierał wprowadzenia do stołówek szkolnych alternatywy wegetariańskiej, legalizację konopi, itp. Dał się poznać jako krytyk policji i proponował utworzenie „niezależnej policji” w miejsce Generalnego Inspektoratu Policji (IGPN), uznając, że „policja nie może być kontrolerem policji”. Poza tym popiera ideę referendów dotyczących dobrostanu zwierząt i skrajnie antyspecystyczne stowarzyszenie L214.

Podobny profil ma inny poseł z Paryża (XVIII dzielnica) Aymeric Caron. To były dziennikarz radiowy i telewizyjny, m.in. z Canal+, Europy 1, a także publicznego kanału France 2. Autor książki wspierającej idee antyspecyzmu i jej radykalny wyznawca. Przypomnijmy, że o teoria zwalczająca tzw. „dyskryminację gatunkową” („szowinizm gatunkowy”), która uważa, że człowiek wykorzystuje inne gatunki, chociaż sam jest im równy. Określenie to zostało utworzone na zasadzie analogii do rasizmu i seksizmu i przejęte przez zwolenników „praw zwierząt” jako niesprawiedliwa wyższość interesów własnego gatunku nad interesami innego gatunku.

Caron w 2018 roku założył własną partię Ekologiczna Rewolucja dla Żywych (REV). W 2022 roku REV połączyła siły z La France Insoumise Melenchona. W 2017 roku Aymeric Caron twierdził, że jest „anarchistą” i bronił obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nazywa siebie „antyliberalnym, antygatunkowym ekologiem”. To, że chce np. zakazywać wszystkich form łowiectwa, czy rybołówstwa to już konsekwencja jego poglądów. Eurodeputowana Sylwia Spurek raczej go nie przebije. 

X i XVII dzielnica – kryptokumna i skrajne lewactwo

Paryżanie w X dzielnicy wybrali pana  Rodrigo Arenasa. Urodzony w Valparaiso w Chile w 1974 roku, przyjechał do Francji w wieku 42 lat. Jest synem chilijskich komunistów, którzy uciekali po przewrocie Auguto Pinocheta. Jego ojciec działał w chilijskiej Partii Komunistycznej we Francji. Zadeklarowany i wojujący ateista. Wstąpił do Młodych Komunistów, kiedy był uczniem liceum. Następnie studiował ekonomię, ale po latach w KPF wstąpił do partii Zielonych.

Zwolennik tzw. islamo-goszyzmu. Bronił prawa do noszenia strojów islamskich w imię… laicyzmu. Działał w lewicowych organizacjach rad szkolnych i twierdził, że francuskiej szkole

„potrzebna jest rewolucja kulturalna”, a nawet zmiana… gramatyki.

W XVII dzielnicy wygrała pani Daniel Obono. Pochodzi z Gabonu. To już jej druga kadencja z ramienia La France Insoumise. Jako dwudziestolatka dewastowała restaurację Mc’Donalds w alzackim Millau razem z chłopskim watażką José Bové i grupą Attac. Wstąpiła do trockistowskiego ruchu „Socialisme par en bas” (SPEB), a później działała w Rewolucyjnej Lidze Komunistycznej. W 2009 r. Liga została przekształcona w Nową Partię Antykapitalistyczną (NPA) i Obono znalazła się w jej kierownictwie. Jest „alterglobalistą, afrofeministką, antyimperialistką, antyrasistką, antyliberałem, antyislamofobką i panafrykanistką. Sama o sobie mówi, że jest „bolszewicką trocko-marksistką”.

VII, IX i XIII dzielnica, czyli ideologia LGBT i okolice

Kolejna – XIII dzielnica i Paryża i także „ciekawy” deputowany. To David Amiel (LREM), urodzony w Paryżu w 1992 roku. Od maja 2017 r. do marca 2019 r. David Amiel był jednym z doradców Emmanuela Macrona w Pałacu Elizejskim. Napisał esej „Postęp nie spada z nieba” wspólnie z Ismaëlem Emelienem. Było w nim o „społeczeństwie frustracji” i „secesji klas ludowych”. „Postępowość” miała być jedyną możliwą alternatywą na „populizm”. Książka miała być „ideowym manifestem makronizmu”. Sprzedano zaledwie… 3700 egzemplarzy. Krytycy zarzucali jej „brak treści” i rodzaj taniej publicystyki popierającej po prostu poczynania prezydenta.

Amiel to także jeden z „młodych wilków” Macrona. Podobnie jak Beaune, angażował się w obronę „prześladowanych w Polsce środowisk LGBT”. Był sygnatariuszem listu otwartego, w którym była mowa o wsparciu „osób LGBTQI+ prześladowanych w Polsce (…) nasz ruch, postępowy i europejski, pragnie z największą mocą potwierdzić swoje głębokie przywiązanie do walki z wszelkimi formami przemocy. oraz dyskryminacji ze względu na płeć, orientację seksualną lub tożsamość płciową w Paryżu, Francji, Europie i w reszcie świata”. Pod listem podpisał się także inny paryski deputowany z LREM (III dzielnica) Stanislas Guerini, były współpracownik socjalistycznego satyra-ekonomisty Dominika Strauss-Kahna.

Także w Paryżu (VII dzielnica), chociaż minimalną większością, przeszedł jeden z młodych ulubieńców Macrona, jego minister ds. europejskich Clement Beaune. Ten wszedł z listy LREM („Razem”). Wspominamy o nim w kontekście jego zaangażowania na rzecz ideologii LGBT.

W IX dzielnicy wybrano Sandrine Rousseau Listen. Prowadzi zajęcia w Instytucie Studiów Politycznych w Lille, koncentrując się na „nierównościach społecznych i środowiskowych”. Wybiła się w ramach akcji #MeToo. Działa na „rzecz równości płci”. W 2008 roku została wiceprezesem ds. „Życia studenckiego, życia kampusu i zrównoważonego rozwoju i równości płci” na uniwersytecie w Lille. Tworzyła projekt „Uniwersytet z dużą Elle”, który pozmieniał „równościowo” nazwy sal wykładowych i promował „walkę z przemocą poprzez organizowanie wydarzeń kulturalnych i uświadamiających”, takich jak „Monologi Waginy”, czy „Tygodnie Równości”.

VIII i XII – Polonica i „promotion canapé”?

W VIII dzielnicy Paryża, wygrała Eva Sas. „Członkini” Europe Écologie Les Verts (EÉLV). Mamy tu „polonicum”. Jej matką była Francuzka z Algierii, ojciec zaś był polskiego pochodzenia. Jest matką trójki dzieci (dwójka ze związku byłym ministrem ekologii Pascalem Canfinem), jest byłą partnerką Jean-Vincenta Place (senatora Zielonych) i żoną Érica Ferrèresa, lidera związku zawodowego pracowników kolei CGT.

W jej programie są rozmaite podatki ekologiczne, w tym dotyczące przede wszystkim transportu. Éva Sas opowiada się za ustanowieniem „zachętowego” systemu podatków ekologicznych, a także za „ekologiczną transformacją w wymiarze sprawiedliwości”.

W XII dzielnicy mandat uzyskała natomiast Olivia Gregoire. To polityk prezydenckiej partii La République en Marche (LREM) i będzie posłem już po raz drugi. 26 lipca 2020 r. została sekretarzem stanu ds. solidarności  społecznej w rządzie Jeana Castexa. 20 maja 2022 r. została rzecznikiem rządu w rządzie Élisabeth Borne. Warto o niej wspomnieć w kontekście „karier kochanek”. W 2018 r. były premier socjalistyczny Manuel Valls i Olivia Grégoire ogłosili, że są „partnerami” i usłyszano o niej na szerszym forum. Jedna Valls już latem 2018 roku nawiązał związek z milionerką Susaną Gallardo Torrededią, bogatą spadkobierczynią hiszpańskiego przemysłu farmaceutycznego i próbował robić karierę polityczną (nieudaną) w Hiszpanii. Gregoire w ramach kampanii szczepień przeciwko Covid-19 i zachęcania do tego kobiet w ciąży do szczepienia, posłużyła za „królika doświadczalnego” i została zaszczepiona przed kamerami 27 lipca 2021 r. przez samego ministra zdrowia Oliviera Vérana. Była w piątym miesiącu ciąży. Urodziła swoje pierwsze dziecko w wieku 43 lat.

W XV dzielnicy już blisko do Jachiry

W XV dzielnicy stołecznej wygrała z kolei Danielle Simonnet, członkini PS, Partii Lewicy (PG) i wreszcie La France insoumise (LFI). Już w liceum „walczyła z Frontem Narodowym”. W Partii Lewicy została sekretarzem krajowym i wprowadzała „nowe metody aktywizmu” (okrzyki w metrze, gry i spektakle uliczne, zaangażowane happeningi). Tutaj już mamy wprost wspólne zainteresowania z panią Klaudią Jachirą.

Od 2003 r. Danielle Simonnet wraz ze współmałżonkiem korzystała z taniego mieszkania należącego do zarządu nieruchomości miasta Paryża w 20. dzielnicy Paryża. Według gazety „Le Parisien” płaciła za nie od 30 do 40% poniżej cen rynkowych. Nie tylko nie widziała w tym nic złego, ale twierdziła, że „że nie chce wynajmować mieszkania w sektorze prywatnym, aby nie wzbogacać prywatnego właściciela i uczestniczyć w spekulacji nieruchomościami”.

To tylko sylwetki niektórych deputowanych i to z Regionu Paryskiego. Francja weszła w okres „postpolityki” z mocnym przytupem. Republika oparta  o zasady „wolności ,równości i braterstwa”, była w gruncie rzeczy społeczeństwem politycznie mocno „klasowym”, zarządzanym przez elity, kształtowane głównie w słynnej ENA (Krajowa Szkoła Administracji), której studenci po prostu wybierali sobie, czy będą „lewicą”, czy „prawicą”. Ten model powoli się kończy i nic dziwnego, że Macron zamierza nawet ENA likwidować. Zresztą tego samego żądał np. ruch „żółtych kamizelek”. Problem w tym, że w miejsce owych „technokratów”, przychodzą często… barbarzyńcy.

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij