Wypadek polskiego autokaru z pielgrzymami zmierzającymi do Medjugorie zasmucił wielu katolików i wszystkich ludzi o elementarnym poziomie wrażliwości na los drugiego człowieka. Uświadamiamy sobie przy takich okazjach, że kruchość życia i podleganie Opatrzności Bożej to punkt odniesienia dla każdego ucznia Chrystusa: nie wiemy o której, w jakich okolicznościach, w drodze do jakiego miejsca spotkamy Pana. A choć pokusa, aby spojrzeć na te wypadki jest dla nas taka sama jak dla pytających Pana Jezusa czy ci, na których przewróciła się wieża w Siloam zasłużyli sobie na to (wszak też byli pielgrzymami, którzy przybyli do Jerozolimy, por. Łk 13,4), to odpowiedź jest zawsze ta sama. Pytanie brzmi nie „dlaczego” to spotkało tych konkretnych ludzi, ale „czy jestem gotowy” także i ja, czy wyciągam wnioski i potrafię odczytywać historie jako wezwanie do większego zaufania Bogu.
W czasie, gdy czekamy na wynik pomocy ofiarom w szpitalach, widzimy jak dziwnie świat podzielił się na tych, którzy wspierają ofiary, fizycznie i duchowo, wyrażają pamięć w modlitwie, a także na tych, którzy w zaślepieniu źle życzą katolikom, kpią z ich wiary. Wychodzi jak bardzo dziecinnie przeciwnicy chrześcijaństwa podchodzą do wiary w Opatrzność: myśląc po pogańsku, jakoby wiara w Boga wprost przekładała się na sukces doczesny, zdrowie i pieniądze. Szybki przegląd świętych, którzy często chorowali, zmagali się z trudnościami, wypadkami czy katastrofami (a przecież także o takich wspomina św. Paweł), przekonuje, że przyzwolenie Opatrzności na te zdarzenia zawsze związane jest z większym dobrem, nie zawsze od razu widocznym.
W obliczu tragedii, katastrof, wypadów ważne, aby nie zatrzymać się na poziomie emocji: to ważne, aby się „przejąć” sytuacją, po ludzku zasmucić, ale też istotne, aby nie traktować magicznie wiary, która przecież nie zwalnia z tego świata, nie wyręcza z pracy i odpowiedzialności, ale jest światłem w drodze. Realizm wyznawania wiary, która nie jest „bańką” w jakie nas zamyka Bóg, ale odnosi do świata jako pewnego zadania, daje tu o sobie znać.
Wesprzyj nas już teraz!
Katolik modląc się i powierzając zmarłych miłosierdziu, wie, że cennym świadectwem jest kontynuowanie drogi pielgrzymów. Na Szlaku św. Jakuba (Camino de Santiago) do dziś można spotkać groby pielgrzymów, którzy na różnych odcinkach chorowali, zostali zaskoczeni pogodą czy spotkało ich inne zło. Idąc dalej, kontynuujemy także ich drogę.
Odpowiedzią chrześcijańską jest modlitwa nie tylko za ofiary, ich rodziny, ale także wezwanie, aby nie zapominać o Opatrzności, o ewangelicznej gotowości (o której w niedzielnej Ewangelii!), a nade wszystko do kontynuowania tej drogi, jaką tamci rozpoczęli. Widząc twarze w żałobie i bólu, przypomnijmy sobie, że jesteśmy Kościołem, Ciałem Chrystusa, w którym gdy jeden cierpi, cierpią wszyscy. To kolejne świadectwo wobec świata, że choć skarb nosimy w naczyniach glinianych (por. 2 Kor 4,10), które łatwo się tłuką w zdarzeniach takich jak to w Chorwacji, to jednak nie rezygnujemy ze skarbu, ale cenimy go jeszcze bardziej.
Ks. Piotr Roszak