29 listopada 2022

In vitro? Uczeń pioniera tej metody uważa, że powinna być ona prawnie zakazana!

(DrKontogianniIVF / Wikimedia Commons)

W całej Polsce trwa akcja zbierania podpisów pod inicjatywą ustawodawczą „Tak dla in vitro”, autorstwa Platformy Obywatelskiej, która ma umożliwić refundację, za pieniądze podatników, procedury zapłodnienia pozaustrojowego. Szczególnego wyrazu nabiera ta akcja w Białymstoku, w którym bardzo wyraźnie widać ścieranie się poglądów zwolenników in vitro z przeciwnikami tej metody. Każda ze stron ma swojego lidera, o bardzo wyrazistych poglądach.

Liderem zwolenników metody sztucznego zapłodnienia jest prof. Marian Szamatowicz. Jest on jednym z najważniejszych członków komitetu organizującego obecną akcję zbierania podpisów pod inicjatywą ustawodawczą „Tak dla in vitro”.  To osoba znana, nie tylko w Białymstoku, ale i w całym kraju, której nazwisko jednoznacznie kojarzy się z in vitro. A to z tego powodu, że przeprowadził on pierwsze w Polsce udane zapłodnienie pozaustrojowe. Miało to miejsce, w roku 1987, właśnie w Białymstoku.

Zauważmy, że stało się to jeszcze za czasów rządów w Polsce komunistów, którzy do dziś gloryfikują metodę in vitro. Profesor Marian Szamatowicz był związany z tamtą władzą. Należał do PZPR. Był radnym wojewódzkim rady narodowej PRON, okrytej złą sławą podczas stanu wojennego. W wyborach kontraktowych, przeprowadzonych w roku 1989, z ramienia PZPR, startował do Senatu, co mu się na szczęście nie udało. Po roku 1990 nie zrezygnował ze swoich ambicji politycznych oraz lewicowych przekonań. Opuścił jednak poprzeczkę niżej i nie stratował w wyborach do władz krajowych, a samorządowych. W końcu mu się udało i w roku 2010 został radnym wojewódzkim klubu SLD. Był też radnym wojewódzkim Platformy Obywatelskiej.

Wesprzyj nas już teraz!

Jego głównym zadaniem, które starał się realizować jako polityk, było doprowadzenie do sytuacji, w której zabiegi in vitro będą całkowicie finansowane z pieniędzy podatników. Tak więc obecna inicjatywa ustawodawcza „Tak dla in vitro” to jego nowy pomysł, aby zrealizować swój stary cel. Profesor Marian Szamatowicz musi być bardzo zdesperowany, skoro mając obecnie 85 lat, podejmuje się jeszcze aktywności, która kosztuje go wiele energii.  

Niestety ta jego aktywność nadal łączy się, z wyrażaną publicznie, niechęcią do Kościoła katolickiego. Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej przez profesora z okazji 18. urodzin pierwszego dziecka poczętego metodą in vitro, w której uczestniczyłem jako dziennikarz, nie mógł się pogodzić ze stanowiskiem Kościoła wobec in vitro: „Kościół dziś jeszcze nie godzi się na in vitro, ale za jakiś czas na pewno się z tą metodą pogodzi”. Do dziś nie zmienił tego tonu, a nawet go zaostrzył. Komentując dla mediów słowa prawdy, które o in vitro napisał w swoim podręczniku do przedmiotu Historia i Teraźniejszość prof. Wojciech Roszkowski, Szamatowicz skarcił i obraźliwie nazwał znanego historyka: „To co prof. Roszkowski napisał o in vitro to jedna wielka bzdura, to typowy w tym względzie kościelny doktryner” – wyrzucił z siebie profesor.

Z czego takie zachowanie „profesora od in vitro” wynika? Może męczą go wyrzuty sumienia? Może ma dylematy moralne? A może po prostu w ten sposób uzewnętrznia swoje rozczarowanie, tym że Kościół nie naucza tego, co profesor chce?

Uczeń przerósł nauczyciela

Zupełnie inna jest historia ucznia profesora Mariana Szamatowicza –Tadeusza Wasilewskiego lekarza medycyny, który dziś jest liderem… przeciwników in vitro, nie tylko w środowisku białostockim, ale również krajowym. Dr Wasilewski, ginekolog – położnik, wie o czym mówi, gdyż pracował i to przez kilkanaście lat, w  programie in vitro prowadzonym przez prof. Szamatowicza. Przy okazji dostając za to, jak sam to później określił „obrzydliwie olbrzymie pieniądze”. Na marginesie mówiąc, nie od dziś wiadomo, że in vitro to bardzo dobry biznes. Tadeusz Wasilewski był przekonany o tym, że przez in vitro pomaga niepłodnym parom. Jednak sumienie nie dawało mu spokoju.

Jego dotychczasowe życie i przekonania całkowicie legły w gruzach, kiedy w roku 2007 przeżył duchowe przebudzenie i nawrócenie. Tak wspomina on swoją ostatnią rozmowę z dyrektorem kliniki in vitro czyli prof. Szamatowiczem. „Kiedy doświadczyłem obecności Boga w moim życiu, poszedłem do szefa i powiedziałem: Nie mogę u ciebie dłużej pracować. Nie mogę pracować w programie in vitro. Nie potrafię pracować przy powstawaniu ludzkiego życia, jednocześnie je niszcząc – mówi dr Tadeusz Wasilewski.  

Kiedy po porzuceniu dochodowej pracy, przez kilka miesięcy był bezrobotny, wiele się modlił i jeździł wraz z żoną na pielgrzymki. Pewnego dnia zadzwoniła do niego koleżanka po fachu i zapytała go, czy wie cokolwiek na temat naturalnej metody leczenia niepłodności, zwanej naprotechnologią, metody w pełni akceptowanej przez Kościół katolicki. Szczerze odpowiedział, że akurat w tym temacie „jest ciemny jak tabaka w rogu”. Słowo naprotechnologia zaintrygowało go jednak tak bardzo, że rozpoczął własne studia nad tą naturalną metodą leczenia niepłodności.

Kiedy już ją gruntownie poznał, postanowił że założy w Białymstoku klinikę naprotechnologii. Tak się też stało. W styczniu 2009 roku Tadeusz Wasilewski uroczyście otworzył klinikę NaProMedica, pierwszą tego typu placówkę w Polsce. Do tej pory, dzięki leczeniu w tej klinice, setki, a może i tysiące (klinika nie prowadzi takich statystyk) matek mogą dziś tulić w ramionach upragnione dziecko.

Doktor Tadeusz Wasilewski nie tylko jest przeciwnikiem finansowania in vitro z publicznych pieniędzy, ale uważa, że metoda ta powinna być prawnie zabroniona.

Stoję na stanowisku, aby całkowicie zakazać stosowania tej metody zapłodnienia pozaustrojowego. Uważam tak, ponieważ podczas jej wykonywania giną istoty ludzkie będące na etapie rozwoju embrionalnego. Natomiast te zarodki ludzkie zamrożone, tracą siły witalne i po ich odmrożeniu oraz podaniu do jamy macicy, możliwość normalnego ich rozwoju jest poważnie utrudniona – mówi dr Tadeusz Wasilewski.

Szkoda, że organizatorzy akcji zbierania podpisów pod swoim projektem „Tak dla in vitro” nie przeprowadzili wcześniej akcji informującej społeczeństwo jakie ta metoda niesie za sobą zagrożenia dla dzieci, które poczynają się wskutek jej stosowania. Może najpierw powinni podać do publicznej informacji, fakty o in vitro, o których mówi osobna doskonale znająca tę metodę.

Trzeba bowiem wiedzieć, że w programie in vitro zarodki trafiają do specjalnych inkubatorów, które mają naśladować warunki jakie dziecko ma zagwarantowane w łonie matki, w sensie temperatury, wilgotności, ciśnienia parcjalnego tlenu, itd. Dla przykładu niewielka różnica temperatury rzędu jednej dziesiątej stopnia Celsjusza, w skutek źle działającego urządzenia, może spowodować śmierć zarodka. Inne niebezpieczeństwo grożące w inkubatorze jego życiu, to zakażenia na płytce, na której rozwija się zarodek, co się niestety zdarza. Do tego nie wynaleziono do tej pory techniki mrożenia ludzkich zarodków, która daje 100 procent pewności, że to dziecko nie zginie. Przecież w metodzie in vitro tylko jeden zarodek trafia do łona mamy, gdzie ma się rozwijać i urodzić. Pozostałe, tzw. zarodki nadliczbowe, czyli w istocie rzeczy – nadliczbowi ludzie, są zamrażani. Potem, jeśli jest potrzeba ich użycia, są odmrażani. Często jednak po odmrożeniu okazuje się, że ludzkie zarodki są martwe  – mówi prawdę o ciemnym obliczu in vitro dr. Tadeusz Wasilewski.

Adam Białous

10 powodów, dla których musisz powiedzieć „NIE” dla in vitro!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram