Bułgarski rząd wprowadził w środę tymczasowy zakaz importu żywności z Ukrainy, który nie dotyczy jednak tranzytu. Poinformował o tym na posiedzeniu gabinetu premier Gyłyb Donew.
Szef rządu podkreślił, że znaczna część importowanej żywności pozostaje w kraju, co naraża na straty miejscowych producentów.
– Podstawową przyczyną naszej decyzji jest to, że w ostatnim roku, wbrew pomysłowi tzw. korytarzy solidarności, znaczne ilości żywności pozostały w kraju i tym sposobem zdezorganizowały podstawowe sieci produkcyjne i handlowe. Jeżeli ta tendencja będzie kontynuowana lub nasili się, co jest całkiem realne, (…) efektem będą bardzo ciężkie następstwa dla bułgarskiego biznesu – podkreślił Donew.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier dodał, że „rząd, który działa na rzecz rozwiązywania problemów bułgarskich obywateli, nie może dopuścić, by do tego doszło”. – Zmuszeni jesteśmy podjąć ten krok, ponieważ instytucje europejskie wciąż zastanawiają się nad adekwatną odpowiedzią w sprawie problemów, które powstały wokół korytarzy solidarności – zaznaczył. Dodał, że Bruksela powinna wysłuchać i zrozumieć stanowisko takich państw, jak Bułgaria, Polska, Węgry i Słowacja.
Według premiera Bułgaria nadal jest solidarna z Ukrainą, lecz – jak podkreślił – upadłość bułgarskich producentów nijak Ukrainie nie pomoże.
Na razie nie podano, jak długo będzie obowiązywał zakaz. Dotyczy on zboża, słonecznika, jajek, mleka, mięsa i miodu.
Minister rolnictwa Jawor Geczew poinformował kilka dni temu, że bułgarscy producenci zboża i zwłaszcza słonecznika nigdy nie byli w tak trudnej sytuacji, jak teraz. Magazyny są pełne niesprzedanego towaru, nie ma miejsca na nowe dostawy, straty szacowane są na 1 mld euro. Proponowane przez Brukselę odszkodowania w wys. 16 mln euro jego zdaniem są „po prostu śmieszne”.
Źródło: PAP