W sobotę w Tel Awiwie wybuchły gwałtowne starcia między setkami azylantów z Erytrei a izraelską policją. W starciach rannych zostało 52 protestujących, z których 6 jest w stanie ciężkim. Co najmniej 23 izraelskich policjantów również zostało rannych. Szpital w mieście poinformował, że 11 osób odniosło rany postrzałowe.
Zamieszki wybuchły w związku z wydarzeniem zorganizowanym przez ambasadę Erytrei z okazji 30. rocznicy uzyskania niepodległości przez ten kraj, który jest opisywany jako jeden z najbardziej represyjnych na świecie – donosi AP.
Rano demonstranci – przeciwnicy władz Erytrei – przemaszerowali ulicami Tel Awiwu w kierunku ambasady, ale zostali tam zatrzymani przez izraelskich policjantów. Później jednak przedarli się przez bariery ustawione przez siły bezpieczeństwa. Policja użyła granatów ogłuszających i gazowych, pałek i oddała strzały w powietrze. Demonstranci niszczyli samochody (zarówno prywatne, jak i policyjne), a także pobliskie sklepy i wdawali się w bójki z funkcjonariuszami – donosi Times of Israel.
Wesprzyj nas już teraz!
Protestującym udało się również wejść i zdewastować halę, w której miało odbyć się wydarzenie. Pomimo tego, że siłom bezpieczeństwa początkowo udało się usunąć demonstrantów, po południu doszło do starć między przeciwnikami i zwolennikami rządu Erytrei. Siły policyjne podejmowały próby rozdzielenia obu frakcji.
Erytrejczycy stanowią większość z ponad 30 tys. Afrykańczyków ubiegających się o azyl w Izraelu. Twierdzą oni, że uciekli przed niebezpieczeństwem i prześladowaniami z kraju znanego jako „Korea Północna Afryki”.
PAP / oprac. PR
Izraelski felietonista apeluje, by nie wspierać obecnego „mesjanistycznego” rządu Izraela