Papież Franciszek zdaje się dekonstruować to, co wypracował przez lata Jan Paweł II. Z czego to wynika? Jaka przyszłość czeka Kościół Katolicki? Na te pytania odpowiadają w najnowszej książce „Świat i Kościół w Kryzysie” Krystian Kratiuk, Grzegorz Górny i Paweł Lisicki!
Krystian Kratiuk: Papieża Jana Pawła II zapamiętaliśmy jako człowieka, który przyczynił się do formalnego upadku komunizmu. Papież Franciszek natomiast w jednym z wywiadów na pytanie o to, czy jest komunistą, powiedział, że „w pewnym sensie, jeśli chodzi o sprawy społeczne, tak, jest komunistą, i Chrystus też nim był”.
Grzegorz Górny: Cóż, trudno te słowa komentować inaczej niż przez rozłożenie rąk. Powiedzieć, że Chrystus był komunistą, to tak samo jak powiedzieć, że Chrystus był nazistą. Komunizm był ideologią totalitarną, która jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. Znakomicie wypunktował to Pius Xi w swej encyklice Divini redemptoris z 1937 roku. Jego następca Pius XII w liście do siostry Łucji napisał, że komunizm jest największą herezją wszystkich czasów. Idąc za tym stwierdzeniem, w swej książce Tajemnice Fatimy porównałem założenia i praktykę komunizmu z dziesięcioma przykazaniami Bożymi i okazało się, że mamy do czynienia z doskonałym antydekalogiem, czyli całkowitym zaprzeczeniem biblijnemu objawieniu. A swoją drogą ciekawe, jak by się czuli męczennicy chrześcijańscy zamordowani przez komunistów, słysząc papieża mówiącego, że Chrystus też był komunistą.
Wesprzyj nas już teraz!
Być może jednak takie porównania Franciszka wynikają z jego latynoamerykańskiego doświadczenia. Pamiętajmy, że na jego argentyńskie lata przypadają największe sukcesy teologii wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej. On sam jednak był zaliczany do teologów nurtu zwanego teologią ludu.
KK: Czym jest teologia ludu?
GG: Teologia ludu nie była tak radykalna i rewolucyjna jak teologia wyzwolenia, którą znamy choćby z książki Stuła i karabin napisanej przez kolumbijskiego księdza Camilo Torresa, który potem dołączył do komunistycznego oddziału partyzanckiego i zginął w jakiejś potyczce. To teologia oparta na pojęciu ludu, które Franciszek rozwinął w swej encyklice Fratelli tutti. Pisał tam, że lud jest pojęciem mitycznym, którego nie da się wytłumaczyć w sposób logiczny. Franciszek w ogóle w tej encyklice używa słowa „mityczny” w pozytywnym znaczeniu, co jest pewnym novum na tle nauczania poprzednich papieży. Pisze na przykład, że miłosierdzie łączy w sobie dwa wymiary: mityczny i instytucjonalny. To zaskakujące, bo do tej pory określenie „mityczny” funkcjonowało w Kościele albo w znaczeniu neutralnym jako opis pewnego zjawiska, albo w znaczeniu negatywnym, na przykład w kontekście ulegania myśleniu mitycznemu. Franciszek natomiast wprowadza tę kategorię w sensie pozytywnym, zarazem nie definiując, jak ją rozumie. Przede wszystkim jednak odnosi to określenie do „ludu”. Niektórzy zarzucają mu populizm, on sam jednak woli określenie „popularyzm”. Oba te słowa pochodzą zresztą od łacińskiego populus oznaczającego lud. Można zaryzykować twierdzenie, że tak jak teologia wyzwolenia była przeniesieniem na grunt chrześcijański założeń komunizmu, tak teologia ludu była przeniesieniem na grunt chrześcijański założeń peronizmu, czyli specyficznego ruchu populistycznego, który rozwinął się w Argentynie za rządów Juana Peróna. Wielu watykanistów zwraca zresztą uwagę, że Franciszek przeniósł z Buenos Aires do Rzymu peronistyczny styl zarządzania Kościołem.
Franciszek ma też słabość do lewicowych rządów. Podczas swego pontyfikatu nigdy nie krytykował za prześladowanie chrześcijan ani reżimów komunistycznych, na przykład
w Chinach czy na Kubie, ani lewicowych dyktatur, między innymi w Wenezueli czy w Nikaragui. Po raz pierwszy zrobił odstępstwo od tej reguły dopiero w lutym 2023 roku, gdy potępił antykatolickie działania władz nikaraguańskich, które doprowadziły do wydania drakońskiego wyroku, a mianowicie skazania tamtejszego biskupa Rolanda Álvareza na dwadzieścia sześć lat więzienia. Zapewne wynika to z wrażliwości Franciszka ukształtowanej przez specyfikę Ameryki Łacińskiej, która rozmija się z wrażliwością chrześcijan w krajach doświadczonych przez rządy komunistyczne. Na kontynencie południowoamerykańskim ideologia marksistowska nadal jest przecież popularna, a instytucją, która zrobiła tam szczególnie dużo dla krzewienia tej ideologii, był właśnie Kościół katolicki.
Podam konkretny przykład: w lipcu 2022 roku jedna z hiszpańskojęzycznych telewizji internetowych nadała wywiad z Franciszkiem. Poproszono papieża o przekazanie specjalnych słów dla narodu kubańskiego. Rozmowa odbyła się dokładnie rok po brutalnie spacyfikowanych przez władze komunistyczne demonstracjach, w czasie gdy w kubańskich więzieniach siedziało około tysiąca więźniów politycznych, w tym także dzieci. Wszyscy spodziewali się, że Franciszek podtrzyma na duchu Kubańczyków, a zwłaszcza prześladowany tam Kościół, tymczasem on powiedział, że ma bardzo dobre relacje z dyktatorem Raúlem Castro. Czytałem później wywiad z pewnym kubańskim księdzem, który napisał nawet w tej sprawie list otwarty do Franciszka. Mówił, że Kubańczycy odebrali to tak, jakby papież stanął po stronie prześladowców, a nie prześladowanych.
W tym kontekście do rangi symbolu urosła scena, do której doszło podczas wizyty Franciszka w Boliwii. Prezydent tego kraju Evo Morales wręczył mu wówczas krucyfiks w kształcie sierpa i młota. Dla wielu wierzących połączenie dwóch symbolik – komunistycznej i chrześcijańskiej – było jawną profanacją, ponieważ pod bolszewickim znakiem dokonywano masowych mordów na chrześcijanach.
KK: Za każdym razem, gdy rozmawiam z watykanistami o zmianach wprowadzanych przez Franciszka, wiedząc, że jestem z Polski, podkreślają oni, że w wielu sprawach, zwłaszcza dotyczących życia i rodziny, ale także w kwestiach społecznych, jak choćby potępienie komunizmu, nastąpiła w Stolicy Apostolskiej wielka dewojtylizacja. Mają panowie takie odczucie?
GG: Jest bardzo wiele czynników na to wskazujących. O duchu Amoris laetitia już mówiliśmy, ale chodzi także o działania podjęte wobec dwóch instytucji niezwykle drogich Janowi Pawłowi ii, zresztą przez niego założonych. Pierwsza z nich to Papieski Instytut Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną w Rzymie, a druga – Papieska Akademia Życia. Spacyfikowaniem obu instytucji zajął się arcybiskup Vincenzo Paglia, który wcześniej zasłynął z tego, że w swojej katedrze w Terni zamówił u gejowskiego artysty homoseksualny mural, na którym został sam uwieczniony nago w czułym uścisku z innym roznegliżowanym mężczyzną. Poza tym dał się poznać jako zwolennik związków partnerskich, w tym także par homoseksualnych. Podczas jednej z konferencji teologicznych skrytykował nazywanie rodziny „Kościołem domowym”, twierdząc, że jest to pojęcie wykluczające, a przecież określenia tego często używał Jan Paweł II. Paglia nazwał też ustawę aborcyjną we Włoszech filarem życia społecznego, deklarując, że włoski Kościół nigdy nie będzie dążył do zmiany prawa proaborcyjnego. I takiemu oto człowiekowi Franciszek powierzył odpowiedzialność za dwie najważniejsze instytucje watykańskie zajmujące się rodziną i małżeństwem oraz ochroną życia.
W efekcie Papieski Instytut Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną w Rzymie został w 2017 roku zlikwidowany, a na jego miejsce powołano instytucję o podobnej nazwie, ale z innym statutem oraz inną kadrą naukową. Pozbyto się wszystkich osób związanych z Janem Pawłem II, między innymi księdza profesora Livia Meliny oraz profesora Stanisława Grygla, zatrudniono natomiast osoby kwestionujące nauczanie Kościoła w niektórych obszarach moralności. Skutkiem tego była zmiana kursu instytutu, zwłaszcza promowanie proporcjonalizmu, czyli podejścia mówiącego, że nie ma nic takiego jak normy etyki absolutnej, że nic nie jest jednoznacznie złe, a wszystko zależy od konkretnego przypadku. Nic więc dziwnego, że George Weigel porównał działania arcybiskupa Paglii w instytucie do złupienia Rzymu przez Wandalów.
Podobny wandalizm arcybiskup Paglia zaprezentował w Papieskiej Akademii Życia, gdzie także zmienił statut oraz zniósł obowiązek składania przez członków tego gremium przysięgi, że będą bronić nienaruszalności ludzkiego życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Od tamtego czasu powołał on do tej akademii aż siedem osób, które publicznie kwestionowały nauczanie Kościoła w sprawie obrony życia. Ostatnim przypadkiem była nominacja ekonomistki Mariany Mazzucato, ateistki i zdeklarowanej zwolenniczki aborcji. Czy jednak można obarczać za to odpowiedzialnością jedynie arcybiskupa Paglię? Pytany przez dziennikarzy Franciszek odpowiedział, że była to jego osobista decyzja, ponieważ chciał przez to „wnieść trochę człowieczeństwa” do Papieskiej Akademii Życia. Trudno o bardziej wyraziste przykłady dewojtylizacji w Watykanie.
FRAGMENT ROZMOWY POCHODZI Z KSIĄŻKI „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE”, KRYSTIAN KRATIUK, PAWEŁ LISICKI, GRZEGORZ GÓRNY, WYDAWNICTWO ESPRIT