Platformy mają problem z tym, w jaki sposób monitorować to, co dzieję się podczas transmisji na żywo. Także widzowie wspierają patostreamerów, aby zobaczyć, do czego może posunąć się on za pieniądze – powiedziała działu Dyżurnet.pl w państwowym instytucie badawczym NASK Martyna Różycka.
Ponad tydzień temu media opisały sprawę patostreamera z woj. śląskiego, który wraz ze swoim kolegą podczas internetowej transmisji z jednego z mieszkań w Bytomiu znęcał się nad półnagą, pijaną dziewczyną. Z lokalu wyrzucił ich właściciel mieszkania, który pojawił się na miejscu. W innym materiale, wyemitowanym kolejnego dnia, widać jak jeden z nich uderza butelką inną młodą kobietę. Po tej transmisji obaj patostreamerzy poinformowali w mediach społecznościowych, że wyjechali z Polski.
W poniedziałek policja poinformowała o zatrzymaniu mężczyzn, a we wtorek 18-latkowie usłyszeli zarzuty dotyczące m.in. nieudzielenia pomocy i spowodowania uszczerbku na zdrowiu oraz usiłowania obcowania płciowego przy wykorzystaniu stanu bezradności.
Wesprzyj nas już teraz!
Patostreaming to internetowa transmisja w czasie rzeczywistym, która nosi znamiona różnego rodzaju patologii. Transmisje są często płatne lub umożliwiają wpłaty dokonywane przez widzów, jako formę docenienia lub wsparcia twórcy. Dlaczego jednak widzowie chcą płacić za oglądanie patologicznych zachowań? „Myślę, że to jest rodzaj gratyfikacji i chęci zobaczenia, do czego może posunąć się twórca internetowy za pieniądze” – wskazała ekspertka.
Jako istotny czynnik wspierania patostreamerów Różycka wymieniła poczucie odrealnienia; oddzielenie ekranem powoduje, że nie do końca rozumie się, że to, co się dzieje, jest prawdziwe. Kiedy dramat rozgrywa się na naszych oczach, reagujemy inaczej.
Drugą stroną problemu są platformy internetowe, które umożliwiają patostreamerom działanie. Ekspertka wskazała, że platformy mają problem z tym, w jaki sposób monitorować to, co dzieje się podczas transmisji na żywo. Zanim nieodpowiednie treści zostaną zgłoszone przez użytkowników, mija sporo czasu. Często również sami oglądający nie są zainteresowani zgłaszaniem patologicznych programów, które stanowią dla nich formę rozrywki.
Ekspertka uważa, że patostreaming internetowy przybiera na sile. „Te ostatnie doniesienia, o których jest głośno, pokazują, że jednostkowo są one ostrzej zarysowane i to jest wskaźnik, na którym my się skupiamy, ponieważ tych patologicznych zachowań w internecie jest bardzo dużo” – wskazała Różycka. Zastrzegła przy tym, że nie wszystkie szkodliwe zachowania są nagłaśniane. „Żeby zobaczyć je w mediach, muszą to być bardzo skrajne zachowanie. Natomiast, jeśli dziecko lub młody człowiek ogląda tego typu zachowania, to nie muszą być one bardzo skrajne, żeby były bardzo szkodliwe” – podkreśliła.
PAP / oprac. PR