4 marca 2024

Sukces biskupów z Niemiec. Kościół „zmienia się” tak, jak tego chcieli

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Niemiecka Droga Synodalna ponosi klęskę w jednym ze swoich najważniejszych dzieł reformistycznych. Chodzi o zbudowanie stałej instytucji, która przekazałaby część realnej władzy w Kościele w ręce świeckich. Nie oznacza to jednak, by całość procesu synodalnego za Odrą została zniweczona. Bynajmniej; progresywni biskupi i świeccy wywalczyli bardzo wiele i wprowadzili głębokie zmiany – nie tylko w Niemczech, ale de facto na całym świecie.

Władza dla świeckich – projekt upada

W czwartek 22 lutego zakończyło się zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Niemiec. Biskupi nie zrealizowali na nim swojego zasadniczego zamiaru, to znaczy nie dali zielonego światła pracom nad stworzeniem tak zwanego Wydziału Synodalnego.

Wesprzyj nas już teraz!

Co to za instytucja? Wydział miał być roboczym organem złożonym z biskupów i świeckich, który miałby tylko jedno zadanie: przygotowanie stworzenia kolejnej instytucji, tym razem już trwałej i docelowej – Rady Synodalnej.

Rada Synodalna miała otrzymać zadanie zarządzania Kościołem w Niemczech, przejmując zasadnicze kompetencje Konferencji Episkopatu. W ten sposób zarządzanie kościelne stałoby się domeną już nie tylko biskupów, ale również świeckich, bez których na płaszczyźnie ogólnokrajowej niczego nie dałoby się zrobić. Dodatkowo Rady Synodalne miałyby też funkcjonować w diecezjach.

Wszystko to rodzi bardzo poważne wątpliwości: w efekcie wprowadzenie zmian mogłaby zostać skutecznie ograniczona władza biskupa diecezjalnego, a to konstytuowałoby zanegowanie hierarchicznej i apostolskiej struktury Kościoła. Przeciwko planowi utworzenia Rady Synodalnej protestowało już kilku niemieckich biskupów, z kardynałem Rainerem Marią Woelkim z Kolonii na czele. W dyskusję włączył się też Watykan, na początku 2023 roku kierując na ręce przewodniczącego Episkopatu bp. Georga Bätzinga pismo, w którym wskazano na nielegalność powołania takiej Rady. Niemcy tamto pismo zignorowali i procedowali dalej, dlatego Watykan ponowił interwencję i tuż przed obradami zebrania plenarnego Episkopatu wysłał analogiczną notę. Została podpisana przez sekretarza stanu kard. Pietro Parolina, prefekta Dykasterii Nauki Wiary kard. Victora Fernándeza oraz prefekta Dykasterii ds. Biskupów bp. Roberta Provosta; jej treść zaaprobował też papież.

W tej sytuacji  biskupi poczuli się pod zbyt dużym naciskiem: i zgodnie z wolą Watykanu wstrzymali się od wydawania zgody na rozpoczęcie prac nad Radą.

To nie koniec prac, ale…

Jesteśmy jedną rodziną. Przynależymy do siebie. Nie możemy być Kościołem katolickim bez papieża. To jest dla mnie nie do pomyślenia – zadeklarował po obradach bp Georg Bätzing.

22 marca odbędą się w Watykanie rozmowy pomiędzy niemieckimi biskupami a przedstawicielami Kurii Rzymskiej. Według bp. Bätzinga ma dojść wówczas do wyjaśnienia spornych kwestii. Niemieckie środowiska progresywne są jednak zniechęcone. Tak ogłosiła między innymi Irme Stetter-Karp, która szefuje najważniejszej organizacji świeckich w Niemczech, właśnie tej, która miałaby w ramach Rady Synodalnej zarządzać Kościołem – czyli Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików. Według Stetter-Karp można poważnie wątpić, czy uda się opracować jakiś model zarządzania Kościołem, który włączałby świeckich.

Rada Synodalna szła bardzo daleko – i zastrzeżenia wobec niej mieli nie tylko „twardogłowi” kurialiści. Kard. Victor Fernández nie należy niewątpliwie do konserwatystów, ale nawet on uznał, że niemieckie rozwiązania są niewłaściwe.

Podobnie rzecz ocenił kard. Christoph Schönborn, arcybiskup Wiednia; sugerował, że jeżeli Niemcy chcieliby budować Radę Synodalną bez zgody Rzymu, mogłoby dojść do schizmy. Te ostrzeżenia potraktowano poważnie.

W tej sytuacji nie dziwi, że progresiści patrzą w przyszłość bez entuzjazmu. Są jednak możliwości innych rozwiązań.

Propozycja Kaspera

Przeciwnikiem Rady Synodalnej jest też sędziwy kardynał kurialny Walter Kasper, jeden z ojców rewolucji Amoris laetitia dotyczącej rozwodników. Kasper uważa, że świeccy powinni mieć w Kościele więcej do powiedzenia, ale nie można likwidować władzy biskupa. Według Kaspera właściwym kierunkiem byłoby to, co dzieje się choćby w diecezji Rotternburg-Stuttgart. Funkcjonuje tam Rada Diecezjalna obejmująca również świeckich. Rada może podejmować decyzje większością głosów. Ostatecznie jednak decyzja wchodzi w życie tylko wtedy, jeżeli poprze ją biskup. Podobnie, argumentuje Kasper, jest również w Kościele powszechnym, gdzie na synodach zapadają jakieś decyzje – ale ich realizacja jest zależna od woli papieża. Kasper jako przykład wskazał też model funkcjonowania państwa niemieckiego. Żeby zmiana weszła w życie, musi zostać uchwalona przez parlament – i podpisana przez prezydenta. Parlamentem byłaby Rada Synodalna, prezydentem – biskup. Co więcej, konieczna jest też zgodność prawa z niemiecką konstytucją. W Kościele konstytucją byłaby Ewangelia – i jej wiążąca wykładnia w wydaniu Kościoła. Gdy dochodzi do wątpliwości, czy jakaś decyzja parlamentu i prezydenta jest zgodna z konstytucją, rzecz może rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. W Kościele taką rolę wobec decyzji Rady Synodalnej oraz biskupa może pełnić Kuria Rzymska, Sygnatura Apostolska a wreszcie sam papież. W ten sposób, sądzi Kasper, można zreformować Kościół. Mielibyśmy do czynienia z odwróceniem teologii politycznej: to nie polityka czerpie pomysły z teologii, ale teologia bierze wzorce z polityki. Choć może to brzmieć źle, jeżeli Kasperiański model w ocenie Kurii Rzymskiej rzeczywiście szanowałby apostolską naturę Kościoła – może mieć szanse powodzenia.

Są też sukcesy – i to ogromne

Problemy z synodalnym zarządzaniem nie oznaczają, że Kościół katolicki w Niemczech poległ na całej linii i jego wysiłek reformatorski został zniweczony. Bynajmniej! Niemcom udało się osiągnąć bardzo wiele.

Przede wszystkim – przecież to oni, do spółki z Austriakami, jako pierwsi położyli na stole kwestię błogosławienia par homoseksualnych. W Kościele katolickim w Niemczech od wielu lat udzielano takich błogosławieństw, jakkolwiek nielegalnie. W ostatnich latach w całym kraju organizowano wielkie, spektakularne wręcz akcje na rzecz promocji duszpasterstwa LGBT. Interesowała się tym państwowa telewizja, pisały największe gazety… Skutek jest oczywisty. W grudniu 2023 roku kard. Victor Fernández ogłosił deklarację Fiducia supplicans. Owszem, deklaracja nie idzie tak daleko, jak oczekiwała Droga Synodalna, to znaczy nie uznaje seksu gejowskiego za „normalność” – ale Niemcy po to licytowali wysoko, żeby mieć z czego rezygnować. Ostatecznie Fiducia pozwala na to, by błogosławić pary jednopłciowe – a to daje niemieckim parafiom duże możliwości oficjalnego działania i blokuje wewnętrzną krytykę. Nawet jeżeli w Fiducia są różne zastrzeżenia dotyczące formy błogosławieństwa, w praktyce nikt nie będzie się tym przejmował – a konserwatywnym krytykom wypada z rąk narzędzie. Nie mogą już tłumaczyć księdzu czy biskupowi, że Kościół w ogóle zakazuje takich błogosławieństw; muszą teraz spierać się o drugorzędne szczegóły: czy błogosławi się w kościele, czy poza kościołem; czy w czasie liturgii, czy poza liturgią; czy w relacji do związku cywilnego, czy poza tą relacją… Wszystko to da się naginać i skutecznie sprawia, że rewolucyjna machina może iść naprzód. Cel Drogi Synodalnej został osiągnięty.

Druga kwestia dotyczy roli kobiet. Tu sprawa wciąż jest w grze, ale w ostatnich tygodniach papież Franciszek wysłał bardzo wiele sygnałów jednoznacznie wskazujących, że przygotowuje się do wprowadzenia w Kościele diakonatu kobiet. Dla Niemców, ponownie, nie jest to ideał: na Drodze Synodalnej domagali się pełnego zrównania kobiet i mężczyzn w Kościele, to znaczy likwidacji kryterium płciowego przy święceniach jakiegokolwiek stopnia. Niemieccy biskupi sugerowali jednak między wierszami, że zadowoli ich również coś mniej, to znaczy: właśnie diakonat. W Kościele w Niemczech kobiety i tak pełnią już wiele kierowniczych funkcji administracyjnych; działają też aktywnie w duszpasterstwie, głosząc kazania i udzielając niektórych sakramentów, często wbrew regułom prawa kościelnego. Wraz z diakonatem kobiet to się zmieni, to znaczy zapanuje zgodność pomiędzy stanem faktycznym a rzeczywistością prawną. Umożliwi to z kolei przeniesienie działań nielegalnych na kolejny poziom: skoro dotąd nikt nie penalizował działania kobiet jako de facto diakonisy, to może teraz nie będzie penalizować działania jako de facto księża, przynajmniej w niektórych obszarach. Próby zostaną niewątpliwie podjęte.

Trzecia sprawa to ekumenizm. W Kościele katolickim w Niemczech wypracowano w ostatnich latach bardzo konkretną strategię nowego „dialogu” z niekatolikami. Można ją sprowadzić do jednego zasadniczego twierdzenia: to, co nas łączy, czyli tożsamość chrzcielna, jest o wiele większe i ważniejsze od tego, co nas dzieli. Niemcy zaczynają wprowadzać pełną interkomunię z protestantami: ostatnio zrobiła to już diecezja Osnabrück, a do tego samego szykuje się kolejna, Rottenburg-Stuttgart. W Kurii Rzymskiej teoretycznie nie ma poparcia dla tych projektów, ale… W procesie synodalnym w Rzymie wielokrotnie podkreślano „fundamentalne” znaczenie tożsamości chrzcielnej dla jedności chrześcijan wszystkich denominacji; papież zaczął też wykonywać wręcz radykalne ruchy w stronę anglikanów – zgadzając się, by anglikański arcybiskup Justin Welby z Canterbury celebrował liturgię w rzymskiej bazylice św. Bartłomieja albo wysyłając „w parach” biskupów katolickich i anglikańskich z zadaniem ewangelizacji. Niemiecka idea jedności „za wszelką cenę” powoli zaczyna się materializować, nawet jeżeli nie towarzyszą temu żadne szumne deklaracje doktrynalne. Chodzi po prostu o fakty.

Na tym przecież nie koniec, bo coraz częściej słychać głosy mówiące o możliwości zmian w dyscyplinie celibatu, umocnieniu różnorodności doktrynalnej i moralnej (zwłaszcza w obszarze zagadnień seksualnych) czy wreszcie o nowej odpowiedzialności synodalnych gremiów kontynentalnych. Na nadchodzące zmiany w tych obszarach mówią tak wpływowi hierarchowie jak kard. Jean-Claude Hollerich, relator generalny Synodu o Synodalności; kard. Robert McElroy, „człowiek papieża” w USA czy wreszcie czołowy watykański „policjant” ds. nadużyć seksualnych, arcybiskup Malty Charles Scicluna. Wszyscy ci prałaci mówią językiem przygotowanym przez niemieckojęzycznych intelektualistów i zaprezentowanym w dokumentach Drogi Synodalnej.

Nawet jeżeli wdrożona w życie zostanie tylko część tego programu, synodaliści zza Odry tak czy inaczej będą mogli mówić o gigantycznym sukcesie.

Paweł Chmielewski

PRO ECCLESIA UNIVERSALI czyli kim naprawdę jest biskup? Co powinien robić dla Kościoła powszechnego?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij