Ekskomunika dla polityków, którzy popierają aborcję. Taki postulat stawia dzisiaj wielu katolików – z dobrych powodów. Legalizacja aborcji, zwłaszcza pod hasłem mordowania niewinnych jako „prawa człowieka”, to wielki skandal, wielka obrzydliwość – i wielka zbrodnia. Czy biskupi w Polsce powinni zatem ekskomunikować Donalda Tuska i innych polityków, aktywnie zabiegających o rozszerzenie możliwości uśmiercania dzieci?
Ekskomunika, czyli wykluczenie
Wesprzyj nas już teraz!
Dla ludzkich wspólnot jest rzeczą zupełnie naturalną wyrzucać ze swojego grona tych, którzy łamią obowiązujące w nich zasady. Starożytni Ateńczycy często stosowali karę ostracyzmu wobec tych, których podejrzewali do chęć obalenia obowiązującego ustroju. Żydzi nakładali karę aposynagogii, czyli dosłownie „od-świątynnienia”, zabraniając niektórym wstępowania do świątyni. Tak samo czynili chrześcijanie. Pan Jezus według Ewangelii św. Mateusza 18 powiedział, że jeżeli wierzący zgrzeszy, należy go upomnieć w cztery oczy; jeżeli nie usłucha, trzeba wziąć świadków; jeżeli i to nie pomoże, należy powiadomić całą wspólnotę; a gdy wezwanie do opamiętania skierowane do grzesznika przez uprawnioną władzę wspólnoty wiary nie będzie skuteczne – grzesznik powinien stać się „jak poganin i celnik”. Św. Paweł w 1 Liście do Koryntian 5 pisze, że chrześcijanie w tym mieście powinni wyłączyć ze wspólnoty („usunąć spośród was”) człowieka, który dopuszcza się „rozpusty, jaka nie zdarza się nawet wśród pogan”, to znaczy żyje ze żoną swego ojca. Apostoł zwraca uwagę, że nałożenie kary usunięcia jest konieczne z dwóch przyczyn. Po pierwsze, zepsucie wpływałoby na kondycję całej wspólnoty („odrobina kwasu całe ciasto zakwasza”). Po drugie, kara mogłaby być dla niego zbawienna („ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana Jezusa”). W historii Kościoła kary usunięcia ze wspólnoty wiernych – ekskomuniki – używano często. Niekiedy, prawda, jej wręcz nadużywano; ale nadużycie nie znosi użycia. Dopiero nasza epoka poważnie ograniczyła publiczne nakładanie kary ekskomuniki, co nie znaczy, że z niej zupełnie zrezygnowała. Dla przykładu w 1988 roku za nielegalne święcenia biskupie ekskomunikowano abp. Marcela Lefebvrea, a w 2019 roku za przyjęcie chrztu z rąk protestanta łódzkiego księdza Michała Misiaka (karę w ubiegłym roku zdjęto). Takich przypadków jest na całym świecie relatywnie dużo.
Bardzo rzadko mówi się jednak o ekskomunice w związku z politycznym poparciem dla aborcji.
Kodeks Prawa Kanonicznego
Wynika to przede wszystkim z zapisów Kodeksu Prawa Kanonicznego. Kanon 1398 mówi:
„Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa”.
„Kto powoduje przerwanie ciąży…” Można to zrozumieć zawężająco albo rozszerzająco. Interpretacja zawężająca oznacza, że chodzi wyłącznie o tych, którzy są bezpośrednio zaangażowani w aborcję, czyli, zasadniczo, lekarza oraz matkę (o ile chciała dobrowolnie popełnić aborcję). Interpretacja rozszerzająca zakłada karę ekskomuniki również dla osób pomagających w aborcji. Wśród teologów i prawników istnieje spór, który nie został dotychczas rozstrzygnięty. Można jednak, jak sądzę, posługując się zdrowym zmysłem katolickim przychylić się do rozszerzającej interpretacji, na przykład: jeżeli mężczyzna zachęca kobietę do popełnienia aborcji, zawozi ją na miejsce aborcji i tak dalej – w ewidentny sposób „powoduje przerwanie ciąży”. Podobnie handlarze środków wczesnoporonnych, których jedynym skutkiem jest zabicie dziecka. Z kanonu 1398 nie sposób jednak wydobyć rozszerzenia na polityków, którzy legalizują aborcję. Zalegalizowanie nie jest „powodowaniem”. Może być „umożliwianiem”, ale KPK nie używa słowa: „powodować”. Co więcej, KPK mówi o tym, że ekskomunika następuje po tym, kiedy „zaistnieje skutek”. W sposób oczywisty nie może to dotyczyć zatem polityków uchwalających proaborcyjne prawa.
Czy jest zatem jakaś inna podstawa pozwalająca na ekskomunikę za popieranie aborcji? Wydaje się, że nie ma jej ani obecnie; ani też nie było jej w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku. Ekskomunikować można z wielu innych przyczyn, ale nie ma podstaw prawnych mówiących o ustawach proaborcyjnych. O ekskomunice za aborcję nie wspomina też encyklika Evangelium vitae św. Jana Pawła II, która odwołuje się zasadniczo tylko do wspomnianego wyżej kanonu 1398 KPK z 1983 roku.
Być może wynika to też z faktu, że niekiedy trudno jest o jednoznaczną i prostą ocenę. Możemy wyobrazić sobie sytuację, w której politycy głosują za aborcją, ale po to, by… dzieci ginęło mniej. Na przykład wtedy, kiedy popierają aborcję od 12. tygodnia ciąży – podczas gdy wcześniejsze przepisy dopuszczały aborcję od 10. tygodnia. Głosują „za aborcją”, ale przecież – przeciwko niej. Tego rodzaju sytuacji można mnożyć.
W Polsce mamy oczywiście inny problem. Politycy chcą uchwalić prawo aborcyjne, które ma znacząco pogorszyć sytuację dzieci nienarodzonych. Dotyczy to zarówno projektów Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy jak i Trzeciej Drogi. Projekt Trzeciej Drogi mówi o „powrocie do kompromisu aborcyjnego” i ktoś mógłby argumentować, że politycy tej formacji, w przewidywaniu rychłego zwycięstwa projektów KO/Lewicy chcą wprowadzić swoją ustawę, by w ten sposób „zminimalizować straty” i uratować wiele dzieci. Wydaje się to jednak nieprzekonujące, bo – jak można sądzić na podstawie dotychczasowych deklaracji – prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustaw KO ani Lewicy. Stąd politycy TD działają skutecznie na rzecz pogorszenia sytuacji życia dzieci, a nie polepszenia tej sytuacji.
Aborcyjna herezja?
Wróćmy jednak do teorii i prawa. Ekskomunikę można nałożyć za herezję. To otwiera pewną drogę działania, bo nauczanie Kościoła katolickiego mówi jednoznacznie o godności ludzkiej i konieczności jej ochrony. Ten, kto propaguje aborcję, może zatem zaprzeczać temu nauczaniu i popadać w herezję. Wydaje się, że w Polsce nie jest to przypadek Trzeciej Drogi, ale Koalicji Obywatelskiej lub Lewicy – już tak. Politycy tych formacji twierdzą, że zabójstwo prenatalne jest „prawem człowieka”, a to w oczywisty sposób jest sprzeczne z katolicką doktryną. Sądzę więc, że ich postawę można byłoby podciągnąć pod herezję i z tego powodu nałożyć na nich ekskomunikę. Czytelnik przyzna jednak, że nie jest to jednak zupełnie oczywiste i stąd mogłoby być w praktyce trudne.
Zakaz przyjmowania Komunii świętej
Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydaje się zmiana przepisów prawa kanonicznego. Aborcja jest powszechnym problemem – i mógłby zająć się tym Kościół powszechny, stwarzając nowe podstawy prawne. Wydaje się, że byłoby to jak najbardziej uzasadnione.
Tak się jednak nie dzieje i można argumentować, że brak działania – również jest co do skutków działaniem; to znaczy – akceptacją obecnego status quo. Nie można zatem w krótkiej perspektywie liczyć na zmianę tej sytuacji i pojawienie się nowych przepisów; trzeba zatem szukać innych rozwiązań.
Te są dostępne, a chodzi o jasne nauczanie: ten, kto politycznie popiera aborcję w celu pogorszenia ochrony życia dzieci nienarodzonych, ciężko grzeszy, a w związku z tym jest moralnie zobowiązany do nieprzystępowania do Komunii świętej; powinien żałować, wyspowiadać się i publicznie przeprosić za zgorszenie. Taką drogę proponuje wielu biskupów w Stanach Zjednoczonych i to już od wielu lat. Przykładowo ekskomunikowany nie został kandydat na prezydenta USA John Kerry, który w 2004 roku optował za legalnością aborcji; ani prezydent USA Joe Biden, który od kilku lat aktywnie działa na rzecz umocnienia jej legalności. Jednak w 2004 roku wówczas jeszcze jako biskup Raymond Leo Burke ogłosił, że Kerry znajduje się w stanie grzechu ciężkiego i nie może przystępować do Komunii. Dziś to samo wielu biskupów ogłasza wobec Joe Bidena (niestety, nie czyni tego biskup jego diecezji).
Jak będzie w Polsce?
W Polsce już tak się działo. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki wielokrotnie wskazywał, że ci, którzy popierają aborcję – nie mogą przystępować do Komunii świętej. Hierarcha zrobił tak ostatnio na przykład w czerwcu 2023 roku przemawiając do uczestników Marszu dla Życia w Poznaniu. Słusznie, bo jest do tego dobra podstawa prawna w KPK 915, gdzie czytamy:
„Do Komunii świętej nie dopuszcza się ekskomunikowanych i podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklarowaniu kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim”.
Do polityków proaborcyjnych ewidentnie stosuje się określenie „innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim”.
Niestety, dzisiaj dzieje się… dokładnie odwrotnie. 11 kwietnia nowy szef Konferencji Episkopatu Polski abp Tadeusza Wojda wydał oświadczenie dotyczące głosowań nad projektami aborcyjnymi w Sejmie. Przypomniał nauczanie Kościoła na temat aborcji, ale ani słowem nie wspomniał o grzechu – nie tylko ciężkim, ale w ogóle żadnym. Konsekwentnie, nie przytoczył też KPK 915. Mówiąc krótko: poszedł o krok wstecz względem tego, co czynił abp Stanisław Gądecki.
W tej sytuacji istnieje pilna potrzeba naciskania na biskupów przez wiernych i księży, aby nie wahali się przypominać: ci, którzy popierają mordowanie dzieci nienarodzonych, popełniają grzech ciężki – a w związku z tym nie mogą przystępować do Komunii świętej. Hierarchowie nie mogą oglądać się tylko na kierownictwo KEP; każdy z nich jest sam odpowiedzialny za swoją diecezję – a zarazem ponosi odpowiedzialność za cały Kościół. Stąd każdy z biskupów powinien w tak ważnej sprawie stanąć na wysokości zadania i przypomnieć o jasnej nauce Kościoła.
Paweł Chmielewski