Lewicowa Partia Pracy wygrała wybory lokalne w Anglii, pokonując tak zwanych konserwatystów. Ale prawdziwymi zwycięzcami są angielscy muzułmanie, którzy wybrali wielu swoich kandydatów, a teraz stawiają PP swoje warunki w wyborach powszechnych – pisze Lorenza Formicola na łamach LaNuovaBQ.it.
Jak wskazuje włoska publicystka, dla angielskiej Partii Konserwatywnej przeprowadzone 2 maja wybory lokalne przyniosły najgorszy wynik od czterdziestu lat.
„Po zakończeniu liczenia okazało się, że wyniki okazały się sprzeczne względem przewidywań z poprzedniego dnia i oznaczały porażkę partii rządzącej krajem od czternastu lat: liczba mandatów w radach regionalnych została zmniejszona o połowę. Ale prawdziwym newsem dotyczącym ostatnich wyborów lokalnych jest zwycięstwo kandydatów niezależnych oraz Zielonych” – czytamy w komentarzu.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak odnotowuje autorka, do samorządów wybranych zostało kilkudziesięciu działaczy propalestyńskich i muzułmańskich, którzy nie chcieli tym razem startować z list Partii Pracy ze względu na zbyt miękką politykę angielskiej lewicy wobec Izraela. Na „zabetonowanej” przez dwie główne partie scenie padły nienotowane dotychczas rezultaty. Przykładowo, w Oldham „niezależni”, spośród których duża część wspiera jawnie Palestynę, zdobyli 8 z 21 mandatów. W Lancashire czy Pendle propalestyńscy „niezależni” zdobyli nawet 5 na 12 mandatów.
W Bradford „niezależni” otwarcie krytykujący Partię Pracy za stanowisko w kwestii Gazy wzięli 9 z 30 miejsc w lokalnej radzie. Akhmed Yakoob, muzułmański kandydat na burmistrza hrabstwa West Midlands (obejmującego m.in. Birmingham, Coventry i Wolverhampton) zajął w wyborach trzecie miejsce i zdobył 42 923 głosy. Dla porównania, polityczny weteran i kandydat rządzących dotychczas konserwatystów uzyskał 66 296 głosów.
Autorka zauważa, że kwestia palestyńska była centralnym punktem kampanii wyborczej. Nawet przy urnach pretendenci nosili elementy ubioru z kolorami flagi palestyńskiej. Mothin Ali, czterdziestoletni kandydat Zielonych, po wyborze do Rady w Leeds, krzyczał: „Nie damy się uciszyć, rozejdziemy się po całym świecie”; „Damy głos Gazie, damy głos Palestynie, Allah Akbar!”.
„W ten sposób elektorat muzułmański chciał zademonstrować swoje rozczarowanie Partią Pracy, która nie jest już tym, czym była kiedyś. Z drugiej strony, czasy, gdy partią kierował Jeremy Corbyn, wydają się odległe. W 2020 roku został on wyrzucony z partii z powodu oskarżeń o antysemityzm” – czytamy w komentarzu Formicoli.
Miejsce Corbyna na czele ugrupowania labourzystów zajął Keir Starmer, którego autorka określa jako „lidera o zniuansowanych stanowiskach i miękkich posunięciach”. W sobotnim wywiadzie odniósł się on do kwestii wyraźnego spadku poparcia partii ze względu na jej stanowisko dotyczące obecnej wojny palestyńskiej (w Birmingham jego partia straciła prawie 30 tysięcy głosów). – Jestem zdeterminowany by rozwiać wasze obawy i ponownie zdobyć wasz szacunek oraz zaufanie w przyszłości – mówił do muzułmanów. Ruch Muslim Vote odpowiedział nowym manifestem, którego założenia musi angielska lewica spełnić, jeśli nadal chce liczyć na głosy 4 milionów wyznawców Allaha. Deklaracja zawiera 18 żądań, z których część wydaje się być nie do spełnienia.
Muslim Vote otwarcie wzywa bowiem przywódcę labourzystów, aby obiecał zerwanie stosunków wojskowych z Tel Awiwem, sankcje wobec proizraelskich przedsiębiorstw i uznanie państwa palestyńskiego. Islamiści wzywają też między innymi do umożliwienia im modlitwy w szkołach, zrewidowania wprowadzonej przez rząd nowej definicji ekstremizmu, zwalczania tzw. islamofobii, zwiększenia finansowania gminnej i publicznej opieki zdrowotnej dla najbiedniejszych obszarów kraju. Stawki za ubezpieczenia mają nie być droższe dla mahometan. Duchowni mają zyskać prawo do wskazywania swoim wiernym sposobów głosowania w wyborach.
„Warunki są jasne: angielscy muzułmanie domagają się ustawodawstwa jeszcze bardziej odpowiadającego ich potrzebom, w przeciwnym razie nie będą już głosować na Partię Pracy. Ale Muslim Vote zapewnia także o swojej gotowości do organizowania kampanii wyborczych i przyciągania tysięcy chętnych.
Te wybory oznaczają zmianę dla muzułmanów: dość politycznej apatii. Nie będziemy już tolerować bycia traktowanym jak coś oczywistego. Jesteśmy potężną i zjednoczoną siłą 4 milionów ludzi działających zgodnie – ostrzegają. Koncentrujemy się na miejscach, w których głos muzułmanów może mieć wpływ na wynik. Jesteśmy tu na dłużej. W 2024 roku położymy podwaliny pod polityczną przyszłość naszej społeczności. Nie jesteśmy tylko ruchem, który mówi [a nie działa]. Bądźmy poważni, głosy muzułmanów mają znaczenie – mówią. I trudno to wyrazić jaśniej” – czytamy w komentarzu.
Co to jest Muslim Vote? Jak wyjaśnia autorka, grupa ta formalnie powstała po ataku Hamasu 7 października 2023 roku. Jednak w jej orbicie znajdują się postaci powiązane z panislamską, fundamentalistyczną, międzynarodową organizacją polityczną Hizb al-Tahrir oraz innymi, działającymi w Wielkiej Brytanii takimi ruchami jak muzułmańskie Stowarzyszenie Wielkiej Brytanii (MAB), Zaangażowanie i Rozwój Muzułmanów oraz Forum Palestyńskie w Wielkiej Brytanii. Włoska publicystka przypomina, że MAB w marcu ubiegłego roku zostało uznane przez rząd za „brytyjską filię Bractwa Muzułmańskiego”. Zwróciło na siebie także zainteresowanie wywiadu z powodu „islamistycznych opinii i orientacji”.
„Islamiści wygrali wybory w Bradford po prostu dlatego, że stanowią tam większość. To rezultaty niekontrolowanej imigracji. Mroczne czasy przed Wielką Brytanią” – skomentował autor twitterowego profilu Radio Genoa.
The Islamists won elections in Bradford, UK, simply because they are majority. These are the results of uncontrolled immigration. Dark times ahead for UK. pic.twitter.com/hQLoaaEshf
— RadioGenoa (@RadioGenoa) May 4, 2024
Źródła: LaNuovaBQ.it, Twitter (X)
RoM