Prof. Jerzy Bralczyk przyznał, że są mu bliskie tradycyjne formuły językowe dotyczące świata zwierząt. Wskazał, że np. pies nie „umiera” a „zdycha”, a także że psa nie można adoptować. Za te słowa spotkała go fala krytyki ze strony lewicowych i liberalnych mediów. Swoje krytyczne stanowisko opublikowali m.in. dziennikarze portalu Gazeta.pl, którzy opisali swoje ckliwe historie związane ich zwierzętami domowymi.
Na antenie TVP Info prof. Jerzy Bralczyk był m.in. pytany o „osoby ludzkie” i „nieludzkie” (zwierzęta). Językoznawca zareagował tu jednoznacznie, wskazując na różnice językowe w traktowaniu świata ludzi i zwierząt.
– Nie pasuje mi, tak samo jak nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i preferuję te tradycyjne formuły i sposób myślenia. Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł – podkreślił. Słowa te wywołały reakcję lewicowych i liberalnych mediów.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarze uparcie sprzeciwiają się opinii językowego autorytetu sugerując, że lewicowa nowomowa powinna wziąć górę nad tradycyjnym rozumieniem zasad pisowni języka polskiego.
„My, dziennikarki i dziennikarze Gazeta.pl odpowiadamy: Nie. Zwierzęta jak najbardziej umierają. Nie zdychają, jak chciałby profesor. I zostawiają po sobie żałobę, ból i pustkę. I to jak najbardziej jest ludzkie” – piszą autorzy tekstu na portalu Gazeta.pl. Dodają, że po zapoznaniu się z opinią prof. Jerzego Bralczyka postanowili podzielić się swoimi historiami z posiadania zwierząt.
„Pazur był kotem, którego kochali wszyscy, którzy go spotkali. Towarzyski, skory do przytulania, gadatliwy – zawsze głośno dawał o sobie znać. Zmarł po krótkiej, ale gwałtownej chorobie. Odszedł, gdy trzymałam go na rękach. Wciąż czujemy smutek i pustkę po jego odejściu – i już tak zostanie. Jestem pewna, że Pazurek „zmarł”, a nie „zdechł”. To drugie słowo nigdy nie przeszłoby mi przez gardło” – pisze Magdalena Rudnik, wydawca strony głównej Gazeta.pl.
„Moje psy umarły. Tytus (lat 13) był ze mną 2 miesiące. Toto (lat 16) – 3 lata. Duduś (lat 17) odszedł po 1,5 roku, Filip (lat 18) po 3 latach. Umarły w wyniku chorób, które wiązały się z cierpieniem, ale odeszły kochane, zaopiekowane i chciane. Nie zawsze tak było w ich życiu, ale robiłam wszystko, by ich starość była godna. Słowo „zdychać” tę godność im odbiera” – pisze z kolei Sylwia Olczak, wicenaczelna portalu Gazeta.pl.
„Nie mam zdjęcia Bujdy, bo umarła w erze przedcyfrowej. Ale pamiętam każdą plamkę na jej sierści, każdą psią minę, każdy wydawany przez nią dźwięk, zapach. Pamiętam, jak patrzyła mi w oczy spojrzeniem mówiącym „dla mnie jesteś idealna i kocham cię bezwarunkowo” (wiem, że to spojrzenie zna każdy opiekun psa)” – opowiada Agata Kalińska, szefowa działu Nowych Trendów portalu.
Źrodło: Gazeta.pl
WMa
„Wrożynie” i „gościnie” bez sympatii prof. Bralczyka. Wybitny lingwista rozprawia się z feminatywami