Najpopularniejszy promotor agendy LGBT+ w Kościele, ks. James Martin SJ udzielił wywiadu „Tygodnikowi Powszechnemu”. Kapłan jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Franciszka, a na synodzie przekonuje do zmiany podejścia ludzi Kościoła wobec homoseksualizmu.
Jak przyznał amerykański jezuita w rozmowie z Piotrem Dziubakiem, podczas synodu dało się słyszeć bardzo krytyczne głosy na temat prób podmywania nauki Magisterium wobec grzechów homoseksualnych. W takich przypadkach, wygłaszający swoje zdanie był zachęcany by indywidualnie omówić tę kwestię z pro-homoseksualnym jezuitą.
– Po tym, jak jeden z delegatów ostro wypowiedział się na sesji plenarnej, jeden z kardynałów zapytał, czy chciałbym, aby zorganizował mi z nim spotkanie. Zgodziłem się. Odbyliśmy przyjacielską rozmowę i byliśmy wobec siebie uczciwi. Ostatecznie nie sądzę, by któryś z nas zmienił zdanie, ale wysłuchaliśmy się z szacunkiem – przyznał o. Martin.
Wesprzyj nas już teraz!
W dalszej części wywiadu, jezuita przekonywał, że LGBT+ absolutnie nie jest ideologią. Na poparcie tej tezy podał jednak fałszywy argument, sugerując, że „geje, lesbijki i osoby biseksualne, jak przyzna prawie każdy naukowiec, biolog, psychiatra, psycholog i socjolog, nie wspominając o samych osobach LGBT+, rodzą się tacy”.
Tymczasem największe badania na temat wpływu genomu na zachowania seksualne (Broad Institute, 2019) stwierdzają jasno: nie ma czegoś takiego jak „gen homoseksualizmu”. Poszczególne geny mogą odpowiadać jedynie za 8-25 proc. zmiennych zachowań seksualnych, przy czym głównie dotyczą takich kwestii jak np. węch czy łysienie wśród mężczyzn. Decydujący wpływ na orientację seksualną wciąż zatem odgrywają czynniki społeczne i środowiskowe.
Za „nieporozumienie”, amerykański jezuita uznał również przedstawianie LGBT+ jako formy neokolonializmu. Problemy w tym, że takie słowa padły z ust… papieża Franciszka, który w ten sposób określił promocję genderyzmu w Afryce.
W dalszej części wywiadu ks. Martin SJ zaskakująco stwierdził, że formalizując swój związek, osoby LGBT+ postępują wbrew nauce Kościoła. „Podobnie jak w przypadku niektórych małżeństw stosujących antykoncepcję, istnieją osoby LGBT+, które zawarły małżeństwa lub angażują się w związki – wszystkie te postawy są niezgodne z nauczaniem Kościoła” – podkreślił.
Zaraz później dodał jednak, że wbrew woli Kościoła żyją również „osoby, które nie przebaczają”, „nie żyją w pełni miłością” lub „nie pomagają biednym”. Tym samym zrównując np. brak ofiarności z – jak czytamy w Katechizmie – poważnym nieuporządkowaniem w sferze seksualności i grzechem sprzecznym z naturą. Nie jest to zatem, jak chce kapłan, jedynie kwestia „bycia dobrym chrześcijaninem”, ale obiektywny fakt, grzech śmiertelny stawiający człowieka poza działaniem bożej łaski.
Ks. Martin zdaje się później przeczyć samemu sobie, kiedy omawia kwestię błogosławieństwa par jednopłciowych umożliwionemu dzięki dokumentowi Dykasterii Nauki Wiary Fiducia Supplicans. Choć wcześniej stwierdził, że wchodzenie w związki przez osoby LGBT jest niezgodne z nauczaniem Kościoła, ten sam Kościół rzekomo uznał ich pragnienie, by Bóg im w tym grzechu błogosławił. Jako przykład podał historią swojego przyjaciela Carlosa, który żył w związku homoseksualnym (w stanie obiektywnego grzechu ciężkiego) z Jimem przez 40 lat. Jednocześnie był katechetą, nadzwyczajnym szafarzem i posługiwał w parafii. Jak przekonywał, takie podejście to przykład „prawdziwej miłości” i sytuacja, którą Kościół rozpoznaje m.in. dzięki Fiducia Supplicans.
„Towarzyszy komuś, kogo życie nie jest w pełni zgodne z nauczaniem Kościoła. Tylko że wszyscy w jakiś sposób upadamy i potrzebujemy Bożej pomocy. W tym sensie uważam to za bardzo duszpasterskie” – stwierdził kapłan. Zapomniał jednak dodać, że w Sakramencie Pokuty wyrażamy pragnienie zerwania z przywiązaniem do grzechu, a pary żyjące w konkubinacie lub mieszkające ze sobą bez ślubu nie mogą otrzymać rozgrzeszenia ze względu na sytuację w której się znajdują. Takie osoby mogą zerwać z grzechem wstępując w związek sakramentalny, czego nie można powiedzieć w przypadku par jednopłciowych. Katechizm zaleca takim osobom wstrzemięźliwość seksualną i podkreśla szczególne powołanie takich osób do czystości.
Podobnego podejścia próżno jednak szukać w nauczaniu ks. Martina. Wręcz przeciwnie – amerykański jezuita wielokrotnie sugerował konieczność zmiany nie tylko podejścia duszpasterskiego, ale cytując protestanckich teologów podawał w wątpliwość np. jednoznaczną ocenę homoseksualizmu w Biblii. W „Tygodniku Powszechnym” stwierdził natomiast, że możliwa jest taka zmiana doktryny, aby służyła odpowiedniej sytuacji – w domyśle, akceptacji grzechu sodomskiego.
Takie osoby, w ocenie ks. Martina dają przykład „wielkiej wiary”.
„Wiele osób LGBT+ to ludzie wielkiej wiary” – przekonywał kapłan. „Owszem, niektóre osoby LGBT+, podobnie jak część heteroseksualnych – nie lubi Kościoła. Ale katolicy LGBT+ kochają swój Kościół i muszą znosić wiele przeciwności wewnątrz niego. Czasami, gdy widzę tych, którzy wytrwali w Kościele, myślę o tym, co Jezus powiedział o rzymskim setniku: „Nigdy nie widziałem takiej wiary”. Wyobraź sobie, że pozostajesz w Kościele, w którym wiele osób mówi ci, że do niego nie należysz. Wyobraź sobie, że jesteś młodą osobą, której jakiś ksiądz mówi, że pójdzie do piekła, a mimo to pozostajesz w Kościele. To jest prawdziwa wiara!” – przekonywał.
Pytanie – pozostajesz w Kościele bo chcesz zmienić swoje grzeszne życie, czy… wierzysz, że zmienisz Kościół, tak by w końcu zaakceptował twój grzech?
PR