„Kościół w przeszłości kilka razy już dotykały takie choroby, kiedy to herezji, błędom i występkowi ulegli również jego najwyżsi przywódcy. Tak było choćby w XII i XIII wieku w południowej Francji, gdzie szerzyła się herezja Albigensów, albo w XV i XVI wieku w Hiszpanii, kiedy to mogło zdawać się, że władzę w Kościele przejmą marranowie, fałszywi conversos. W obu przypadkach rozwiązaniem było powołanie urzędu inkwizycyjnego – instytucji wyposażonej w szczególne uprawnienia, wolnej od podległości miejscowym biskupom, zależnej jedynie od Rzymu lub Korony, zorganizowanej przez ludzi pełnych gorliwości i wiary. To oni wzięli na siebie trudny obowiązek obrony zwykłych wiernych, coraz bardziej zrozpaczonych i nieufnych, przed wilkami w owczej skórze”, pisze na łamach serwisu DoRzeczy.pl Paweł Lisicki.
Publicysta podkreśla, iż doskonale zdaje sobie sprawę, jak tego tupu stwierdzenia brzmią w uszach współczesnych czytelników, którzy przez wiele lat byli i są ofiarami wściekłej akcji propagandowej. Dla nich słowo inkwizycja, to synonim okrucieństwa, ciasnoty umysłowej, agresji, przemocy, zacofania i nienawiści. „A jednak zastanawiam się, czy powołanie dzisiaj, a raczej przywrócenie tego, czym było Święte Oficjum, nie jest jedynym skutecznym sposobem walki z homolobby i homoherezją”, pisze dalej.
„Czy inaczej możliwe jest przywrócenie zaufania do kapłanów i biskupów, skoro po listach arcybiskupa Vigano nie można mieć wątpliwości, że homoseksualiści wtargnęli do Kościoła i że w dłuższej perspektywie zamierzają zmienić tak jego obyczaje, jak i samo Boże prawo? Oczywiście, nie chodzi o to, by jak przed wiekami przekazywać heretyków ramieniu świeckiemu – nie. Ale trzeba sprawców i ich popleczników zidentyfikować, trzeba ustalić, w jaki sposób działają i jak zapewniają sobie ochronę i wsparcie a następnie bezzwłocznie wydalić z Kościoła. Tak jak państwo świeckie powołuje do walki z mafią specjalne organy i służby, tak konieczna jest taka forma specjalnej służby w Kościele. Innej drogi, obawiam się, nie ma. Chyba że owym ustaleniem i badaniem zajmą się, jak to coraz częściej się dzieje, instytucje świeckie, co mogłoby pociągać za sobą zniszczenie kościelnej autonomii i doprowadzenie do całkowitego podporządkowania sobie Kościoła przez państwo”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Lisicki stawia pytanie: czy obecny Kościół na taką reakcję stać? Jego zdaniem odpowiedź jest prosta: nie. „Jej warunkiem bowiem musi być wcześniejsze przezwyciężenie kryzysu dogmatycznego. Najpierw trzeba odzyskać wiarę w bezwzględny prymat prawdy, a potem podjąć właściwe działania”, wyjaśnia.
„Pamiętajmy jeszcze o jednym: nie wszystkie zarzuty są prawdziwe, a skala złych czynów w Kościele często jest przez media liberalne wyolbrzymiana. Usiłuje się przedstawić Kościół jako miejsce, w którym takie (złe) czyny są powszechne, na które nikt nie zwraca uwagi i gdzie de facto wszyscy wszystkich kryją. Takie przesłanie doskonale jest widoczne na filmie Kler, albo w innych antykościelnych wypowiedziach. Nie można tego nie zauważać. To nieustanne szczucie na księży, podżeganie, atakowanie jest czymś ohydnym. Szkoda, naprawdę szkoda, że Kościół do tej pory sam skutecznie się ze złem nie uporał, dając wrogom broń do ręki. Dlatego pomysł przywrócenia urzędu inkwizycyjnego nie jest zły. Nie mówię oczywiście o paleniu na stosie, ale mam na myśli instytucję, która byłaby wyłączona spod bezpośredniej podległości biskupom, która byłaby w stanie odcedzić doniesienia prawdziwe od fałszywych, która potrafiłaby na tyle skutecznie walczyć z plagą pedofilii, żeby przywrócić zaufanie do Kościoła. Pierwszym warunkiem, powtarzam, jest odzyskanie prymatu Prawdy i zrozumienie, na czym polega świętość Kościoła”, podsumowuje Paweł Lisicki.
Źródło: DoRzeczy.pl
TG