„Jest już znana data wygaszenia pierwszej polskiej elektrowni na węgiel. Jej ujawnienie wywołało wybuch radości u wszystkich miłośników Zielonego Ładu, którzy pewnie już zaczęli planować cykl uroczystości, które temu będą towarzyszyć”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Gabryel.
Chodzi o Elektrownię Bełchatów, której „wygaszanie” ruszy w roku 2030. Zakład ten produkuje aż 20 proc. całego zużywanego w Polsce prądu. „Elektrownia będzie wygaszana blok po bloku przez pięć lat, a więc już w 2035 r. – za 10 lat – zostanie zamknięta całkowicie i nieodwołalnie, a my – Polacy – znajdziemy się bez dostarczanej przez nią energii”, wyjaśnia publicysta.
Co to oznacza w praktyce, biorąc pod uwagę m. in. fakt, że pierwszy blok polskiej „atomówki” ma zostać oddany w 2033 roku, a tzw. OZE są mocno niestabilne i nieprzewidywalne? Oczywiście brak prądu oraz… jeszcze wyższe ceny energii.
Wesprzyj nas już teraz!
„Co gorsza, ogłoszenie terminu wygaszenia elektrowni w Bełchatowie, otwierające drogę do podania terminów wygaszenia pozostałych, jasno dowodzi, że polscy politycy naprawdę chcą je wszystkie (elektrownie i kopalnie) – bo tak nakazuje im Bruksela – powygaszać i pozamykać jedną po drugiej. A w takim razie z całą pewnością już dziś się w te elektrownie i kopalnie nie inwestuje i już dziś się ich nie tylko nie modernizuje, lecz także niewiele robi, żeby utrzymać je w ruchu”, czytamy.
„Czyż wszystko to razem nie wygląda na plan wygaszenia nie tylko naszych elektrowni na węgiel i kopalni węgla, lecz także całej polskiej gospodarki? Plan sygnowany przez PO-PiS?”, podsumowuje Piotr Gabryel.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG