– Donald Trump powiedział Wołodymyrowi Zelenskiemu to, co jest najzwyczajniejszą prawdą, której ten nie chce przyjąć do wiadomości. Jest to zresztą kolejny przykład wskazujący na to, że Zełenski i jego otoczenie kompletnie nie jest zdolne do podjęcia żadnych realnych rozmów pokojowych, że są zafiksowani na toczeniu dalszej wojny, że nie liczą się ze stratami, które ta wojna przynosi im i całej reszcie świata – mówi w rozmowie z PCh24 Paweł Lisicki komentując piątkową awanturę między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim.
W ocenie redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” efektem piątkowych wydarzeń oraz tego, wszystkiego, co dzieje się na Ukrainie i na świecie w ostatnich tygodniach może być „wymiana Zełenskiego na innego przywódcę, który będzie zdolny podejmować racjonalne i normalne decyzje”, a nie zachowywał się tak jak Zełenski, który „uwierzył w to, że jest w tej chwili niemal katonem dla całego świata i reprezentantem Zachodu wobec wszystkich innych”.
Zdaniem autora „Epoki Antychrysta” wbrew pojawiającym się głosom Trump nie przegrał debaty z Zełenskim, bo żeby tak było, to prezydent Ukrainy musiałby być w pozycji, czy w sytuacji takiej, jak to ujął Donald Trump, żeby „mieć karty”. – A jakie karty ma w tej chwili Zełenski? Zełenski ma takie karty, że ma swoich żołnierzy, których dalej może jeszcze posyłać na śmierć; ma jakąś grupę fanatyków, która jest gotowa za niego umierać i ma niezbornych przywódców europejskich, którzy najchętniej by, że tak powiem, posłużyli się Ameryką, żeby swoje cele ideologiczne osiągnąć – wyjaśnia.
– To tyle, co ma Zełenski, który znalazł się w pozycji nie do pozazdroszczenia, ale znalazł się w tej pozycji w dużym stopniu z własnej winy. On po prostu uwierzył w to, że jest obrońcą całego Zachodu, a jest po prostu wydmuszką stworzoną na użytek globalistów – podsumowuje Paweł Lisicki.
Źródło: PCh24