Według Rafała Trzaskowskiego „edukacja zdrowotna”, przewidująca w programie kształcenia „antydyskryminacyjne” zajęcia, powinna jak najszerzej wejść do polskich szkół. Polityk wyraził przekonanie, że w jej ramach młodym przekazywane będą „absolutne podstawy” i wiadomości ważne w ich życiu. Kandydat KO na prezydenta sprzyja w praktyce „edukacji seksualnej” najmłodszych.
Podczas piątkowego spotkania wyborczego w Krzeszowicach (woj. małopolskie) Trzaskowski poruszył kwestię tzw. edukacji zdrowotnej, która od września ma być nauczana w szkołach jako nieobowiązkowa.
Wesprzyj nas już teraz!
Kandydat KO na prezydenta zaznaczył, że planowany przedmiot uczy „absolutnych podstaw” i – według niego – powinien wejść do szkoły. Przedstawiciel obozu rządzącego zgodził się z decyzją o wycofaniu się z postulatu obowiązkowego charakteru takich zajęć. – Jeśli słyszę mnóstwo głosów, że ludzie chcą, by o tym decydowali rodzice, to ok. Jest to pewien rodzaju kompromis – stwierdził.
– Uważam, że dobrze jest o tym porozmawiać z rodzicami i ich przekonać do tego, że sensowna jest rozmowa nt. zachowania w sieci, że trzeba dzieci tego uczyć, że nie wolno się dzielić treściami intymnymi, wysyłać zdjęć w internecie. Sensowna jest rozmowa o tym, jak się żywić, by potem nie mieć mnóstwa chorób. Uważam, że również jest sensowna wiedza na temat podstawowych zasad biologii i naszego współżycia, natomiast jeśli rodzice mają o tym decydować, to ok. Jeśli uważają, że zrobią to lepiej w domu – dobrze – mówił Trzaskowski.
– Lepiej jest zejść z pola konfliktu, bo temat został rozszarpany w ogniu kampanii wyborczej. Lepiej powiedzieć: zróbmy to nieobowiązkowo, a potem przyjść na spotkanie z rodzicami i powiedzieć: „obniżmy emocje, zobaczcie, co jest w programie, że to się naprawdę przyda”, przekonać większość rodziców – dodawał
Nowy przedmiot edukacja zdrowotna, pierwotnie zapowiadany jako obowiązkowy, od 1 września 2025 r. ma być nauczany dobrowolnie ma zastąpić w szkołach wychowanie do życia w rodzinie. Zapowiedzi jego wprowadzenia budziły kontrowersje. Nie bez powodu…
Zdaniem Hanny Dobrowolskiej z Koalicji na Rzecz Ocalenia Szkoły Polskiej zajęcia „nie promują w ogóle małżeństwa jako trwałej formy organizacji społecznej, nie promuje dzietności, nie promuje nastawienia młodego człowieka do tego, ażeby tworzyć stałe, stabilne małżeńskie związki, z których wynika potomstwo, tylko wręcz odwrotnie – jest tam cały czas promocja permisywizmu”.
Rozporządzenie wprowadzające edukację zdrowotną przedstawione przez Ministerstwo Edukacji jesienią zakłada m.in. „wymienianie stereotypów płciowych oraz wyjaśnianie ich negatywnego wpływu na funkcjonowanie człowieka” w ramach przedmiotu, a także omawianie pojęcia orientacji psychoseksualnej i kierunków jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna) oraz wyjaśnianie pojęć: tożsamość płciowa, cispłciowość, transpłciowość”. Tylko naiwny odbiorca może zakładać, że przedstawienie tych zagadnień będzie w zgodzie z naturą przedstawiać jedynie heteroseksualne postawy jako normatywne.
Źródło: PCh24.pl
FA