3 maja 2025

„Bergoglianie” na konklawe. Czy poddadzą się dyktatowi progresistów?

Większość Kolegium Kardynalskiego pochodzi z wyboru Franciszka – i to większość wystarczająca do wyboru jego następcy. Stąd panuje powszechne przekonanie, że kolejnym następcą św. Piotra będzie liberał, wybrany głosami „bergoglian”. Czy tak musi się zdarzyć?

W konklawe weźmie udział 133 kardynałów zamiast 136, tak, jak wynikałoby to z wieku purpuratów. Kardynał Giovanni Becciu został pozbawiony praw kardynalskich przez Franciszka i teraz sam zrezygnował z udziału. Z przyczyn zdrowotnych absencję zgłosił też Antonio Cañizares Llovera z Hiszpanii. Ten sam powód podał John Njue z Kenii, choć w jego wypadku zachodziła jeszcze wątpliwość związana z wiekiem – nie wiadomo, kiedy dokładnie się urodził. Pierwotnie podawano rok 1944, ale w ubiegłym roku, na wniosek kardynała, datę zmieniono na 1 stycznia 1946. Tak czy inaczej, kardynała nie będzie.

Z nominacji Franciszka pochodzi w sumie 108 uprawnionych do głosu kardynałów, co stanowi 81,2 proc. całego Kolegium. Nominatów Jana Pawła II jest tylko pięciu, z czego jeden, Peter Turkson, należy raczej do frakcji lewicowo-liberalnej. Benedykt XVI kreował 21 kardynałów, ale wśród nich są tak mało konserwatywni purpuraci jak João Braz de Aviz oraz Odilo Scherer z Brazylii, Luis Antonio Tagle z Filipin i wreszcie sam Reinhard Marx z Niemiec.

Wesprzyj nas już teraz!

Jeżeli „bergoglian” liczyć razem z progresistami Jana Pawła II i Benedykta XVI, mielibyśmy w sumie 113 kardynałów, a zatem 84,9 proc. wszystkich. Wystarcza to do wyboru nowego papieża, i to z nawiązką.

Kluczowe pytanie brzmi zatem, jaki jest profil kardynałów „bergoglian”. Czy wszyscy są zawziętymi progresistami? Z całą pewnością nie. Do grona progresistów nie można na pewno zaliczyć takich kardynałów jak: Anders Arborelius, Gerhard Müller, Pierbattista Pizzaballa, Louis Raphael Sako, Daniel Sturla, Emil Paul Tscherrig czy około 10 kardynałów afrykańskich.

To oznacza, że grupa „bergoglian” wraz z progresistami starszej daty może liczyć na maksymalnie 97 głosów. Prawdopodobnie wśród „bergoglian” znajdują się równie inni kardynałowie, którzy nie są wcale skłonni do poparcia idei progresywnych, pomimo ogólnej otwartości na dialog z liberalizmem. Żeby wybrać papieża potrzebnych będzie na tym konklawe 88 głosów. Jest zatem możliwe, że grupa jednoznacznie progresywna czy nawet po prostu lewicowo-liberalna nie znajdzie wymaganej większości. Zarazem kardynałowie konserwatywni mogą nie mieć wystarczającej siły, żeby stanowić mniejszość blokującą (potrzeba 45 głosów).

O wszystkim mogą zatem zadecydować sympatie „umiarkowanych bergoglian”: grupy kardynałów nominowanych przez Franciszka, ale bez sympatii dla ekstremistycznej agendy spod znaku kardynałów Reinharda Marxa i Jean-Claude Hollericha.

Jacy kardynałowie są w grze? Choć watykaniści ignorują tę postać, słychać cały czas o Claudio Gugerottim, dyplomacie, który pracował na Kaukazie i był nuncjuszem apostolskim na Białorusi, na Ukrainie i w Wielkiej Brytanii. Gugerotti nie ma opinii liberała, nie wypowiada się na ogół na tematy, które zmuszałyby go do zajęcia pozycji. Znający go ludzie mówią, że jest w kontaktach osobistych niezwykle ujmujący i potrafi przemawiać także do konserwatystów. Z drugiej strony jego kariera jest bardzo specyficzna: protegowany kardynała Achille Silvestriniego z grupy Sankt Gallen, bez żadnego doświadczenia duszpasterskiego, pracujący na wyjątkowo trudnych kierunkach dyplomatycznych, szybko pnący się po szczeblach kariery. Z Rzymu słychać, że Gugerotti jest w grze i jego nazwisko pada wcale nierzadko w rozmowach między kardynałami. Nie wiadomo jednak, na ile zwraca się uwagę na jego zagadkową karierę.

Znacznie częściej watykaniści opisują Jean-Marca Aveline’a z Marsylii. Francuz jest zadeklarowanym zwolennikiem migracji – sam urodził się w Algierii. Odrzucał błogosławienie par jednopłciowych, ale wykazywał otwartość na dyskusję o diakonacie kobiet czy poluzowaniu celibatu. Jest wielkim orędownikiem synodalności, chciałby też poświęcić dużo uwagi ochronie klimatu. Francuzi nierzadko zasiadali na tronie św. Piotra, a to dodatkowy atut – po Franciszku kardynałowie mogą woleć kogoś z bardziej sprawdzonego kraju niż Argentyna… Stąd Aveline jawi się jako znakomity kandydat zarówno dla progresistów, jak i dla „bergoglian” w całym ich spektrum.

Kolejne wielkie nazwiska to Luis Antonio Tagle oraz Matteo Zuppi. Tagle był jednym z faworytów samego Franciszka – został mianowany kardynałem w randze biskupa, co jest najwyższym możliwym wyróżnieniem. Kierował Caritas Internationalis, obecnie stoi na czele Dykasterii ds. Ewangelizacji (formalnie jest pro-prefektem, bo dykasterią kierował sam papież). Tagle to zadeklarowany progresista: popiera wiele lewicowo-liberalnych idei, w tym „Fiducia supplicans”. W dodatku znany jest ze swojego skrajnie ekscentrycznego „stylu”. Śpiewał publicznie „Imagine” Johna Lennona, chętnie ubiera się w nader prosty sposób, lubi rzucać dziwnymi żartami – to wszystko trochę za bardzo przypomina Jorge Mario Bergoglia. Matteo Zuppi, z kolei, jest o wiele poważniejszy – ale równie progresywny. Nie wyrażał sprzeciwu wobec pobłogosławienia pary LGBT na terenie swojej archidiecezji jeszcze przed „Fiducia supplicans”; pisał wstęp do wątpliwej książki na temat Kościoła i homoseksualizmu, jest wielkim synodalistą. Wydaje się, że Zuppi byłby łatwiejszy do „przełknięcia” przez umiarkowanych bergoglian niż wesołkowaty Tagle.

Niekiedy wymienia się również Mario Grecha, wielkiego promotora synodalności, który jako jeden z pierwszych wprowadzał na Malcie Komunię św. dla rozwodników w powtórnych związkach, czym zaskarbił sobie sympatię Franciszka. Z Rzymu słychać, że Grech, podobnie jak Robert Prevost, gra raczej na innych kardynałów. Niewykluczone jednak, że ze względu na swoje ścisłe zaangażowanie na rzecz synodalności będzie uważany za atrakcyjnego kandydata.

Gugerotti, Aveline, Tagle, Zuppi i Grech – to właśnie tych czterech purpuratów wydaje się być dziś w głównej orbicie zainteresowania frakcji progresywnej, która stara się zawładnąć wyobraźnią większości kardynałów. Teoretycznie Zuppi i Tagle, jako najbardziej otwarcie progresywni, powinni mieć mniejsze szanse, a Gugerotti, Aveline i Grech – większe. Czy jednak klucz „bergogliański” wystarczy do tego, by odpowiedzieć na pytanie o personalia przyszłego papieża – zobaczymy prawdopodobnie już za tydzień.

Z perspektywy przekonanych „bergoglian” oraz zatwardziałych progresistów najważniejsze jest, by przyszły papież kontynuował wielki synodalny projekt Franciszka. Wszystko inne schodzi na dalszy plan, bo Synod o Synodalności stał się „workiem”, do którego wrzucono całą rewolucyjną agendę. Papież, który zagwarantuje dalsze procedowanie synodalizmu, będzie dla środowiska „bergogliańskiego” i progresywnego dobrym papieżem. Cała nadzieja w tym, że frakcja konserwatywna kontrolowana przez nominatów Benedykta XVI będzie w stanie pozyskać część głosów umiarkowanych „bergoglian”, co wystarczy do zablokowania kandydatury zagorzałego synodalisty.

Paweł Chmielewski

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(47)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie