To bariery społeczne i ekonomiczne, a nie aborcja powodują globalny kryzys płodności – twierdzi oenzetowski Fundusz Ludnościowy (UNFPA). Ludzie generalnie pragną mieć dzieci, ale obawiają się kosztów utrzymania rodziny, nierównego traktowania ze względu na płeć i … szkód wyrządzanych klimatowi (sic!). Wciąż wielu twierdzi, że znacznie większym problemem jest „przeludnienie”.
Fundusz Ludnościowy ONZ przedstawił we wtorek swój flagowy raport „State of World Population”, ostrzegając, że coraz więcej ludzi na świecie nie chce zakładać rodziny z powodu „gwałtownie rosnących kosztów utrzymania, utrzymującej się nierówności płci i pogłębiającej się niepewności co do przyszłości”.
Raport zatytułowany „The real fertility crisis: The pursuit of reproductive agency in a changing world” (Prawdziwy kryzys płodności: dążenie do reprodukcyjnej agendy w zmieniającym się świecie) ma „dowodzić”, że „tak naprawdę zagrożona jest zdolność ludzi do swobodnego wyboru, kiedy – i czy w ogóle – mieć dzieci”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dane opublikowane przez UNFPA w ciągu ostatnich pięciu lat mają pokazywać, iż „miliony ludzi nadal nie mogą korzystać ze swoich praw reprodukcyjnych i prawa do wyboru. Ta niezdolność jednostek do realizacji pożądanych celów płodności jest prawdziwym kryzysem płodności”.
Opierając się na badaniu UNFPA/YouGov obejmującym 14 krajów, które łącznie mają 37 procent światowej populacji, podkreślono, że tym, co skutecznie odstraszało od rodzicielstwa były obawy ekonomiczne. 39 procent respondentów miała wskazać na ograniczenia finansowe jako główny powód posiadania mniejszej liczby dzieci niż by chcieli.
Kolejną barierą są obawy o przyszłość. UNFPA wymienia wśród nich te dotyczące „zmian klimatu”, a w dalszej kolejności wojny i niepewność zatrudnienia (odpowiednio 19 i 20 proc.).
Trzynaście procent kobiet i osiem procent mężczyzn wskazało na nierówny podział obowiązków domowych, co ma rzutować na to, że mają mniej dzieci niż by chcieli.
UNFPA, słynąca z propagowania aborcji i innych praktyk, które przez lata miały przyczynić się do ograniczenia wzrostu ludności na świecie, nie tylko opisała „stan rzeczy” w swoim raporcie, ale zaproponowała „rozwiązanie kryzysu płodności”. Przestrzeżono przed „uproszczonymi i przymusowymi reakcjami na spadające wskaźniki urodzeń, takimi jak premie za dziecko lub cele dotyczące płodności, które są często nieskuteczne i grożą naruszeniem praw człowieka”.
Zamiast tego, oenzetowska agenda wezwała rządy do takich działań, jak inwestycje w mieszkalnictwo, godną pracę, płatny urlop rodzicielski i „dostęp do kompleksowych usług zdrowia reprodukcyjnego” (w języku ONZ oznacza to dostęp do aborcji, sterylizacji, pigułek poronnych etc.).
Antidotum na „kryzys płodności” ma być też upowszechnienie migracji jako „kluczowej strategii rozwiązywania niedoborów siły roboczej i utrzymania produktywności gospodarczej”.
Wezwano także do „zajęcia się stygmatyzacją zaangażowanych ojców, normami w miejscu pracy, które wypychają matki z rynku pracy, ograniczeniami praw reprodukcyjnych i pogłębiającymi się różnicami w postawach kobiet i mężczyzn wśród młodszych pokoleń, które przyczyniają się do wzrostu liczby singli”.
Raport przyznaje, że „świat zmienia się w oszałamiającej skali i tempie: Globalne wskaźniki dzietności spadają. Przewiduje się, że populacja ludzka osiągnie swój szczyt w ciągu stulecia, a następnie spadnie (UN DESA, 2024). Jedna na cztery osoby obecnie żyje w kraju, w którym szacuje się, że liczba populacji już osiągnęła szczyt. W rezultacie powstaną społeczeństwa, jakich nigdy wcześniej nie widzieliśmy: społeczności z większym udziałem osób starszych, mniejszym udziałem osób młodych i, być może, mniejszą siłą roboczą”.
Mimo tego eksperci UNFPA uważają, że rozwiązaniem jest… więcej aborcji.
Dr Natalia Kanem, dyrektor wykonawcza UNFPA, oceniła, że „problemem jest brak wyboru, a nie chęci, co ma poważne konsekwencje dla jednostek i społeczeństw”. Dodała, że odpowiedzią na kryzys płodności będzie płatny urlop rodzicielski, niedrogie usługi dot. opieki nad niepłodnością i wspierający partnerzy.
Kanem komentowała także, że w obliczu problemów z szybkim starzeniem się społeczeństwa, niedoborem siły roboczej i rosnącymi kosztami opieki zdrowotnej oraz emerytur, z czym boryka się wiele krajów, rządy powinny promować udział kobiet w rynku pracy, a nie to, by kobiety i młodzi ludzie mieli więcej dzieci. Skrytykowała ludzi namawiających do zawarcia małżeństwa, rządy za sponsorowanie reklam zachęcających do rodzicielstwa, nakładanie ograniczeń na dostępność środków antykoncepcyjnych i innych usług.
Kanem przekonuje, że to właśnie brak dostępu do „bezpiecznych terminacji” doprowadził do niebezpiecznych aborcji, głównej przyczyny śmierci matek i zakażeń powodujących niepłodność.
Źródła: thegaurdian.com, news.un.org
AS