9 lipca 2025

„Nieświęty sojusz” chrześcijańsko-żydowskich syjonistów (cz. 2)

(Candace Owens: od lojalnej obrończyni Izraela do „Antysemity Roku”. Fot. Rebecca Cook / Reuters / Forum)

Władze Izraela, prowadząc walkę z Hamasem, który zaatakował ten kraj w październiku 2023 roku, wszczęły szeroko zakrojoną ofensywę. Uderzyły nie tylko we wrogich bojowników na terenie Gazy. Zwróciły się także przeciwko innym organizacjom militarnym mającym jakikolwiek związek z władzami w Teheranie, a także w sam Iran. Decydenci polityczni na czele z premierem Benjaminem Netanjahu wstrząsnęli całym Bliskim Wschodem. Wciągnęli w „wojenne awanturnictwo” – jak się o ich polityce wyrażają niektórzy amerykańscy eksperci – między innymi Stany Zjednoczone. Uruchomili przy tym siejący agresywną propagandę szeroki ruch syjonizmu chrześcijańskiego.

Zachęcamy także do lektury KWARTALNIKA PCh24 pt. „Syjonizm chrześcijański. Kościół, Izrael, herezja”.

Kliknij TUTAJ i odbierz e-book

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jim Sleeper, amerykański autor i dziennikarz, były wykładowca nauk politycznych na Uniwersytecie Yale w obszernej analizie (Today’s Christian-Jewish Zionist alliance imperils American Jewry) zamieszczonej sześć lat temu na stronie sorosowskiej organizacji Open Democracy napisał, że „członkowie ZOA [Organizacja Syjonistyczna Ameryki] oddający się chrześcijańskiej teologii syjonistycznej, która staje się jeszcze bardziej apokaliptyczna niż teologia pastora George’a Busha w 1844 r., podkopują kruche fundamenty zarówno amerykańskiego żydostwa, jak i amerykańskiej republiki”.

„Jeśli przywódcy ZOA naprawdę chcą współpracować z dzisiejszymi chrześcijańskimi przywódcami syjonistycznymi, być może powinni wyemigrować ze Stanów Zjednoczonych i zakończyć swój pobyt tutaj, tak jak Benjamin Netanjahu zakończył swój młodzieńczy pobyt w Syjonie starej Filadelfii” – zaznaczył Sleeper.

W jego przekonaniu, obecne poparcie Żydów amerykańskich dla Izraela pod rządami Netanjahu bardzo im zaszkodzi wskutek kompromitacji polityki Tel Awiwu. Żydzi wspierający chrześcijański syjonizm „zmarnują wiarygodność, jaką kiedyś mieli wśród młodych Amerykanów obu wyznań” – konkludował.

 

Między lewicową a prawicową tożsamością Izraela

Również inne żydowskie środowiska wskazują na sprzeczne ideały chrześcijańskiego syjonizmu z interesami obywateli Izraela. Znalazło to odzwierciedlenie w wielkich protestach na terenie tego kraju przeciwko reformie sądownictwa i próby ograniczenia przez Kneset władzy Sądu Najwyższego. Wiodące organizacje chrześcijańskich syjonistów – Międzynarodowa Ambasada Chrześcijańska w Jerozolimie (ICEJ) i Bridges for Peace – próbują równoważyć idee głoszone przez inne organizacje chrześcijańskich syjonistów pozostające w głębokim napięciu z izraelską prawicą.

Nieporozumienia dotyczą kwestii tożsamości Izraela. W latach 70. ubiegłego wieku nastąpiła pierwsza zmiana ideologii i przywództwa partyjnego w kraju. W maju 1977 roku Likud odniósł zwycięstwo, co skłoniło Izrael do pierwszej zmiany koalicji w jego historii politycznej. To wówczas ważyła się sprawa tego, czy przetrwa państwo w dużej mierze świeckie i zdominowane przez Partię Pracy, czy też ulegnie ono wpływom nowej izraelskiej prawicy, reprezentowanej przez Menachema Begina, założyciela Likudu. „The New York Times” komentując jego ówczesny wyborczy triumf przypominał, że to nazwisko jest „synonimem terroru”, odnosząc się do antykolonialnych działań Begina przed 1948 r. jako szefa grupy Irgun, w której panował „kult jednostki” wobec przyszłego premiera.

Ówczesna Narodowa Partia Religijna, część nowej koalicji, miała powiązania z radykalną sektą osadników Gush Emunim. O ile izraelscy liderzy Partii Pracy „w dużej mierze” mieli się „dostosować do profilu wykształconych na Zachodzie, świeckich i społecznie liberalnych” kolegów, o tyle „nagle nowi polityczni insiderzy w Izraelu byli ortodoksyjni, ultranacjonalistyczni i radykalni”.

To chrześcijańscy syjoniści, a zwłaszcza jeden z liderów, G. Douglas Young, który założył Bridges for Peace w 1976 roku, zgotowali dobre przyjęcie koalicji kierowanej przez Likud i izraelskiej prawicy. Young od 1958 roku prowadził w Jerozolimie dla zachodnich chrześcijan szkołę, która stała się miejscem ewangelikalno-żydowskiej wymiany kulturalnej i chrześcijańskiego syjonizmu. Usprawiedliwiał religijną i ekspansjonistyczną politykę Izraela – wizję Likudu, w tym prześladowanie chrześcijan w Libanie w 1978 roku. Twierdził, że ​Izrael nie okupował, lecz „wyzwolił” Zachodni Brzeg spod arabskiej kontroli.

Śladem Younga podążali Jerry Falwell i Pat Robertson, którzy utworzyli Moral Majority i Christian Coalition, aby opowiadać się za szerokim sojuszem opartym na konserwatywnej polityce, która obowiązkowo obejmowała wsparcie dla Izraela.

Zglobalizowany ruch chrześcijańskich syjonistów spolaryzował społeczeństwo w samym Izraelu, gdy w sierpniu i wrześniu 2005 r. premier Szaron dokonał przymusowej ewakuacji około 8 000 swoich rodaków, osadników z Gazy. Izraelska prawica, osadnicy i ich zwolennicy poczuli się zdradzeni przez premiera, wieloletniego polityka prawicowego. Z kolei krytycy lewicowi postrzegali wycofanie się jako cyniczny podstęp, mający na celu skonsolidowanie władzy nad innymi okupowanymi obszarami. Pojawiły się więc masowe protesty (zorganizowane przez grupy prawicowe): „ludzki łańcuch” rozciągający się na 60 mil od Strefy Gazy do Jerozolimy i ogólnokrajowy sprzeciw w Tel Awiwie przyciągając 150 000 osób. Do czasu zakończenia ewakuacji sondaże wykazały, że mniej niż połowa Izraelczyków popierała usunięcie osadników, a izraelskie media donosiły o możliwej przemocy między osadnikami a izraelskimi żołnierzami.

W obliczu napiętej sytuacji dyrektor i założyciel ICEJ, Jan Willem van der Hoeven skrytykował porozumienie z Hebronu z 1997 r., nakazujące częściowe wycofanie sił izraelskich z miasta Hebron na Zachodnim Brzegu. Van der Hoeven ostrzegł: – Nasze wsparcie dla Izraela i narodu żydowskiego nie opiera się na polityce Likudu ani na polityce Partii Pracy – ale na naszym rozumieniu słowa Bożego.

 

Krytyka w bazie MAGA

Obecnie w Stanach Zjednoczonych, w krajach Ameryki Łacińskiej czy Europy Środkowej poparcie dla Izraela łączone jest z wojną kulturową przeciwko wokeizmowi.

Jednak i w tym wypadku chrześcijanie, którym przyświeca hasło „America First”, stają się coraz bardziej krytyczni wobec Izraela. Występują przeciwko Donaldowi Trumpowi, który wygrał wybory dzięki obietnicy: „koniec z wiecznymi wojnami”, a tymczasem dał się wciągnąć w bombardowanie Iranu.

W USA zadeklarowani chrześcijanie stanowią 72 procent elektoratu, z których aż 56 proc. zagłosowało w 2024 roku na Donalda Trumpa (dane Cultural Research Center na Arizona Christian University). Ci „konserwatywni” wyborcy początkowo sygnalizowali silne poparcie dla wojny Izraela w Strefie Gazy. Wraz z dobiegającymi informacjami o skandalicznych działaniach izraelskiej armii, ujawniły się jednak w tym środowisku liczne podziały społeczne, etniczne, religijne i polityczne, które zaczynają rozrywać „wielki namiot Trumpa”.

Coraz więcej Amerykanów – i to nie tylko tych liberalnych – w miarę jak pogłębia się katastrofa humanitarna w Gazie, zaczyna kwestionować „żelazny” sojusz. Niewygodne pytania dotyczące relacji USA z Izraelem i lojalności rządzącego establishmentu wobec Tel Awiwu pojawiają się wśród zagorzałych zwolenników programu MAGA. Przykładem tego jest niedawny wywiad Tuckera Carlsona z senatorem Tedem Cruzem. Niektórzy konserwatyści nie chcą, by USA jeszcze bardziej uwikłały się w kolejną niekończącą się wojnę na Bliskim Wschodzie. Ci bardziej wierzący są zirytowani z powodu wspierania przez USA działań militarnych IDF godzących w palestyńskich wyznawców Chrystusa.

Chrześcijańscy syjoniści, którzy bazują na przeinaczonych naukach z XIX i XX wieku, dotyczących przymierza Boga z Izraelem, kurczowo trzymają się wersetów z Księgi Rodzaju (12, 3), brzmiących: „Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”. Zgodnie z interpretacją chrześcijańsko-syjonistyczną, wszyscy ludzie mają nakaz wspierania wszystkiego tego, co robi współczesny Izrael. W przeciwnym razie zostaną przeklęci. „To transakcyjny pogląd na to, jak Bóg traktuje ludzkość” – skomentował dla „New Lines Magazine” historyk religii Daniel Hummel, autor książek: Covenant Brothers: Evangelicals, Jews and US-Israeli Relations (2019) i The Rise and Fall of Dispensationalism: How the Evangelical Battle Over the End Times Shaped a Nation (2023).

Przekonuje się ludzi wierzących, że nie zostaną zbawieni, o ile nie będą starali się bronić Izraela przed jakimkolwiek zagrożeniem dla jego istnienia. Mówi się o „biblijnym prawie” władz tego państwa do przejmowania i „zasiedlania biblijnej ziemi”.

Jednak, nawet sami Żydzi w Izraelu mają nie wierzyć w te proroctwa, które tak usilnie promują amerykańscy syjoniści chrześcijańscy, ślepo popierający unicestwianie swych chrześcijańskich braci na Bliskim Wschodzie.

Grupa konserwatywnych polityków, w tym katolików bezwzględnie popierających politykę Tel Awiwu, koncentruje się na podkreślaniu nie tyle mesjańskiej i apokaliptycznej wizji, co popularyzowaniu kulturowego pokrewieństwa i wspólnych „judeo-chrześcijańskich wartości”.

Trump zyskał poparcie ze strony wyznawców całego spektrum poglądów chrześcijańskich. Obecnie jego największymi zwolennikami są syjoniści, tacy jak Ben Shapiro i współzałożone przez niego „Daily Wire”, czy media w rodzaju CBN News czy 700 Club.

Jednak, nawet wśród amerykańskich chrześcijańskich syjonistów widoczny jest podział. Część popiera bezwarunkowo politykę Izraela nie ze względu na doktrynę dyspensacjonalistyczną, ale opierając się na przekonaniu, że jest on ofiarą przemocy arabskich muzułmanów, ważnym partnerem bezpieczeństwa, jedyną „demokracją” na Bliskim Wschodzie, która podziela wartości polityczne i instytucjonalne, takie jak rządy prawa.

Mimo to i dzięki mediom społecznościowym, za pośrednictwem których docierają wiadomości o przemocy osadników wobec palestyńskich wiosek chrześcijańskich, coraz trudniej chrześcijańskim syjonistom utrzymać poparcie dla Izraela. Dotyczy to zwłaszcza młodych Amerykanów, którzy uważają, że Stany Zjednoczone zostały poddane zbiorowemu praniu mózgów przez narracje dyspensacjonalistyczne i syjonistyczne, które wyczerpują krajowe zasoby na rzecz Izraela. Niektórzy otwarcie nazywają atak na Gazę „ludobójstwem” i popierają dążenie Palestyńczyków do utworzenia własnego państwa. Wśród nich są: komentator Stew Peters, Nick Fuentes oraz Candace Owens, która pokłóciła się z Shapiro i odeszła z redakcji „Daily Wire”. W ciągu kilku miesięcy z lojalnej obrończyni Izraela stała się jednym z głośniejszych krytyków, zyskując nawet tytuł „Antysemity Roku” od amerykańskiej pro-izraelskiej witryny StopAntisemitism.org. Owens skrytykowała wojnę Izraela w Strefie Gazy. Z Shapiro poróżniło ją to, że zaprosiła na rozmowę krytyka Izraela Normana Finkelsteina, którego poglądy podważały ustaloną narrację programu. Krytykuje się ją również za religijne tweety, takie jak „Chrystus jest Królem!”, które miałyby być przejawem nienawiści wobec Żydów.

Owens w grudniowym wywiadzie (2024) dla Piers Morgan Uncensored stwierdziła, że ​nazywanie kogoś antysemitą nie ma już znaczenia w Ameryce, ponieważ „nastąpiło wielkie przebudzenie w odniesieniu do naszej polityki zagranicznej na Bliskim Wschodzie”. Dodała, że ​​czuła „obrzydzenie do siebie za to, że była tak ślepa na izraelskie okrucieństwa, podobnie jak wielu innych Amerykanów przed październikiem 2023 r.” . Mówiła o rozpadzie obozu prosyjonistycznego i podkreślała, że „media społecznościowe całkowicie zmieniły jej perspektywę na to, co dzieje się w Izraelu i Palestynie”. – Po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć, co dzieje się w Palestynie. Wcześniej musieliśmy polegać tylko na tradycyjnych mediach – zauważyła.

Owens postrzega działania premiera Izraela Benjamina Netanjahu jako próbę wymazania nie tylko „wszystkiego, co palestyńskie”, ale przed wszystkim potomków pierwszych praktykujących chrześcijan. Nie stroni od mocnych oskarżeń, porównując działania Netanjahu do realiów „holokaustu”.

Ale oburzenie wśród ruchu MAGA wywołało już na samym początku II kadencji Trumpa mianowanie pastora baptystów syjonistycznych Mike’a Huckabee na ambasadora w Jerozolimie oraz proizraelskiego konwertyty katolickiego Marco Rubio na fotel sekretarza stanu, a także wybór Steve’a Witkoffa, żydowskiego dewelopera multimilionera, na funkcję specjalnego wysłannika na Bliski Wschód.

Tucker Carlson wysyłał jasne sygnały do zwolenników MAGA, iż nie da się usprawiedliwiać twierdzeń ewangelikalnych pastorów namawiających do zrównania z ziemią Gazy; że nie można wspierać „obcego rządu wysadzającego kościoły i chrześcijan”. Gościł on także profesora Jeffreya Sachsa, ekonomistę z Columbia University, znanego bardziej z promocji Agendy 2030, liberalnego Żyda, który jest zagorzałym krytykiem Izraela i samego Netanjahu. Sachs nie ma wątpliwości, że Tel Awiw po raz kolejny usiłuje wciągnąć USA w liczne wojny na Bliskim Wschodzie w celu rozszerzenia terytorium Izraela do biblijnych granic. Palestyna, Syria, Liban, Jordania oraz części Egiptu i Iraku mają tworzyć Wielki Izrael, który zwolennicy Netanjahu chcą podbić. Głos Sachsa jest niezwykle popularny wśród chrześcijańskiej prawicy „America first”. Wiedząc o tym Trump 8 stycznia 2025 r. opublikował na Truth Social klip. Sachs nazywa w nim Netanjahu „głęboko mrocznym sukinsynem”, który wielokrotnie manipulował i „podjudzał” amerykańską opinię publiczną do angażowania się w Iraku i Syrii, mając w tle możliwość wojny z Iranem.

Post Trumpa dotarł do ponad 7 milionów obserwujących, a następnego dnia trafił na pierwsze strony gazet całego świata.

Od Izraela odwraca się coraz więcej państw. Saudyjski książę koronny, który z pewną przychylnością patrzył na Porozumienia Abrahamowe, obecnie oskarża Izrael o „zbiorowe ludobójstwo”. Inni arabscy ​​przywódcy, wcześniej skłonni nawiązać pokojowe relacje z Tel Awiwem, obecnie dystansują się od rządu Netanjahu. Obserwuje się również gwałtowny spadek poparcia społecznego dla wojny Izraela w Strefie Gazy od czasu jej rozpoczęcia przez Hamas w październiku 2023 r.

 

Radykalizacja chrześcijańskich syjonistów i „judeo-chrześcijański syjonizm”

Stąd nie dziwią różne inicjatywy i zintensyfikowane działania chrześcijańskich syjonistów mających zbudować i utrzymać silne poparcie dla Izraela. „Jewish Currens” donosił 21 maja o radykalizowaniu się ruchu chrześcijańskiego syjonizmu i forsowaniu „judeo-chrześcijańskiego syjonizmu w obrębie Światowego Kongresu Syjonistycznego, organizacji założonej przez Theodore’a Herzla w 1897 roku. Kongres pomaga kierować polityką i finansowaniem tradycyjnych organizacji tego nurtu, takich jak Światowa Organizacja Syjonistyczna (WZO) i Żydowski Fundusz Narodowy (JNF)”. To oni odpowiadają za wywłaszczanie Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu.

Promuje się „dziennikarstwo biblijne” o tematyce izraelskiej i niesieniu pomocy osadnikom żydowskim. Wzmacnia się partnerstwa między żydowskimi i chrześcijańskimi syjonistycznymi przywódcami religijnymi, politykami i osobami wpływowymi, organizując mnóstwo kampanii, wykładów, konferencji i szczytów, webinariów i wezwań modlitewnych, listów z podpisami, deklaracji i wycieczek do Izraela.

Dzięki dyplomacji opartej na wierze buduje się „tkankę łączną” między izraelskimi przywódcami osadników z jednej strony a działaczami MAGA, takimi jak Steve Bannon, Heritage Foundation i ewangelikalnymi przywódcami np. Paulą White-Cain (dyrektor Biura Wiary Białego Domu Trumpa) z drugiej. Mają oni do osiągnięcia wspólne cele polityczne.

W marcu 2024 r. żydowscy syjoniści zebrali się ze swoimi chrześcijańskimi partnerami na szczycie wzgórza na Zachodnim Brzegu, by odnowić starożytny izraelski rytuał wojenny, dmuchając w trąby i zapowiadając „świętą wojnę” nie tylko w Strefie Gazy, ale także przeciwko administracji Bidena (która wznowiła apele o rozwiązanie dwupaństwowe). W rytuale wzięło udział dwóch czołowych chrześcijańskich syjonistów z Ameryki: Tony Perkins, prezes Family Research Council i pastor Mario Bramnick z organizacji Latino Coalition for Israel, jeden z głównych architektów Projektu Estera – planu zniszczenia amerykańskich ruchów lewicowych połączonego ze zwalczaniem antysemityzmu, który zabrania krytykowania syjonistycznej polityki Izraela. Plan ten wyszedł ze skądinąd zasłużonej konserwatywnej organizacji Heritage Foundation. Miesiąc później syjonistyczni działacze Weisz i Wolicki złożyli wizytę Bramnickowi i Perkinsowi w waszyngtońskich biurach HF, inicjując powstanie koalicji wiary „Keep God’s Land”. Ma ona jednoczyć ponad 150 amerykańskich żydowskich, chrześcijańskich i konserwatywnych liderów oraz organizacji sprzeciwiających się rozwiązaniu dwupaństwowemu. Tyle, że – jak twierdzi znaczna część tych podmiotów – wciągnięto je na listę bez ich wiedzy i zgody.

Promowana jest inicjatywa Israel360 przez członka Knesetu (MK) Ohada Tala i liderów GOP, takich jak przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson i kongresmen Claudia Tenney z Nowego Jorku. Ma ona do odegrania strategiczną rolę w budowaniu „prawicowego” i proizraelskiego sojuszu, propagując żądania dotyczące przejęcia Zachodniego Brzegu. Niestety, pośród tej grupy są katolicy i ludzie zaangażowani na rzecz obrony życia, rodziny i małżeństwa tradycyjnego. Jednocześnie wspierają to, co ogłosił izraelski minister finansów i przywódca religijnych syjonistów Bezalel Smotrich – że „rok 2025 będzie rokiem suwerenności Judei i Samarii”.

Na początku 2025 r. utworzono również Friends of Judea and Samaria Caucus, który lobbuje za tym, aby Izrael anektował Zachodni Brzeg i zmienił jego nazwę na „Judeę i Samarię”.

Daleko idące zmiany forsuje się poprzez White-Cain w Waszyngtonie, która kieruje Biurem Wiary Białego Domu Trumpa. Jej działania wspiera National Religious Broadcasters (NRB), globalne konsorcjum chrześcijańskich organizacji medialnych, które ma docierać do ponad 100 milionów widzów.

Ruch nie jest jednorodny, ale zjednoczył „judeochrześcijański Zachód” – jak się wyraził Steve Bannon w walce z „czerwono-zielonym sojuszem” zwolenników DEI, „neomarksistów” i „radykalnego dżihadu”. Były doradca prezydenta Trumpa przyznał jednak, że wielu popierających program „America first” sprzeciwia się interwencjonistycznej polityce na Bliskim Wschodzie i dostarczaniu bezwarunkowej pomocy zagranicznej Izraelowi. Dodał także, że poparcie dla Tel Awiwu wśród zwolenników MAGA poniżej 30. roku życia miało spaść do jednocyfrowych wartości. Dlatego coraz częściej słychać wśród bazy wyborczej Trumpa nawoływanie do stopniowego wycofywania pomocy wojskowej dla Netanjahu.

Tworzone obecnie sojusze „judeo-chrześcijańskie” – jak sugerują ich twórcy – mają być bardziej elastyczne, tolerując duże zróżnicowanie środowisk je tworzących. Ale, jak pokazuje praktyka, w tych inicjatywach widocznych jest sporo sprzeczności. Dochodzi do poważnych spięć w związku z forsowanymi (np. przez CPAC, Heritage Foundation) nowymi definicjami antysemityzmu, które zabraniają krytyki syjonistycznych ideologii i polityki Izraela.

Jednocześnie forsuje się warsztaty przeprowadzane w szabat na tematy takie jak „Żydzi i chrześcijanie w epoce odkupienia” czy „Wypełnienie pustki: dlaczego zarówno Żydzi, jak i chrześcijanie potrzebują Trzeciej Świątyni”.

Heritage Foundation niedawno zaproponowała program „nacjonalistycznego internacjonalizmu”, czyli narodowego sojuszu konserwatywnego. W artykule z 13 czerwca 2025 r. Nathan Levine, były pracownik naukowy Simon Center for American Studies nakreślił na stronie amerykańskiego think tanku, w jaki sposób miałaby powstać międzynarodówka podobnie myślących państw – międzynarodowy sojusz nacjonalistyczny.

Zdaniem Levine’a, „międzynarodowa koalicja państw konserwatywnych, nacjonalistycznych i populistycznych mogłaby osłabić hegemonię globalistycznej elity”, „internacjonalistycznej lewicy, która od dziesięcioleci dominuje nad globalnymi normami, izolując i podważając każde państwo, które próbuje wyznaczyć własny kurs”.

Nowy sojusz „nacjonalistycznego internacjonalizmu” ma pozwolić „uwolnić się z kaftana bezpieczeństwa normatywnego porządku globalistycznej lewicy”, która ośmieliła się ścigać Netanjahu i jego kolegów za zbrodnie wojenne w Palestynie. I chociaż Heritage Foundation mówi o potrzebie walki z cenzurą ze strony globalnej lewicy, sama jednocześnie proponuje cenzurę na kampusach względem propalestyńskich profesorów i studentów, którzy negatywnie wypowiadają się na temat polityki Netanjahu. Tym samym traci na wiarygodności, bo sojusz „nacjonalistycznego internacjonalizmu” ma jednoczyć konserwatystów, ale jedynie takich, którzy bezwarunkowo bronią i wspierają Izrael.

Dzisiaj właśnie jesteśmy świadkami próby pozyskania wielu porządnych konserwatystów, ludzi głęboko wierzących do sojuszu w obronie „konserwatywnych wartości”. Sojusz ten – niestety – ściśle powiązany jest z obowiązkiem wspierania polityki państwa anihilującego wspólnoty chrześcijańskie w Palestynie i dopuszczającego się wielu niegodziwości. Jest wielce prawdopodobne, że wielu skusi się, by wejść do tego sojuszu, idąc na łatwiznę i tłumacząc sobie, że przecież walczą o podstawowe wartości takie, jak obrona życia, tradycyjne małżeństwo itp.

Ale już teraz można przewidywać, że sojusz skompromituje nie tylko jego uczestników, ale także wyrządzi wielką szkodą religii, chrześcijanom i samym Żydom. Bo nie da się przymykać oka na niesprawiedliwość. Lepiej byłoby, gdyby twórcy sojuszu nie odwoływali się więc do „nieodwołanych proroctw biblijnych”, które miałyby się tyczyć Izraela.

Wówczas ich zabiegi o „utworzenie międzynarodowego sojuszu politycznego” jako „niezbędnego kroku w kierunku skutecznego przekształcenia międzynarodowych norm politycznych, kulturowych i prawnych” nie obciążałby religii.

 

„Dyplomacja oparta na wierze”

I byłoby dobrze, żeby ludzie wierzący nie dali się zwieść izraelskiej dyplomacji opartej na wierze, która jak to podkreśla amerykańska agencja prasowa Jewish News Syndicate, stanowi „najlepszą drogę naprzód dla Izraela”, zaś „walka o państwo żydowskie toczy się w kościołach w Afryce, w społecznościach w Ameryce Południowej oraz w ruchach konserwatywnych w Europie i Ameryce”.

Gedaliah Blum, współzałożyciel Heartland Initiative, platformy wzmacniającej globalne zaangażowanie na rzecz Izraela, 19 marca 2025 r. pisał, że „od 3 500 lat trwa wojna kulturowa między tymi, którzy podtrzymują wartości judeochrześcijańskie, a tymi, którzy starają się je podważyć”. „Dziś ta wojna jest bardziej widoczna niż kiedykolwiek” – podkreślił. „Ta walka nie jest tylko militarna lub polityczna; jest duchowa. Jest kulturowa. A w takiej wojnie tylko dyplomacja oparta na wierze może wygrać” – przekonywał.

Zdaniem autora, „w przeciwieństwie do otaczających pogańskich narodów, w których królowie i cesarze rządzili z boskiego prawa, a masy nie miały głosu, Tora wprowadziła system prawny oparty na debacie i dyskursie. Naród żydowski rozkwitał w tym systemie, żyjąc w względnej wolności, podczas gdy inne narody cierpiały pod dyktaturą”.

„Naturalne było, że otaczające mocarstwa dążyły do ​​zniszczenia tego destrukcyjnego światopoglądu” – czytamy. „Dzisiaj jesteśmy świadkami agresywnej koalicji sił, które dążą do demontażu cywilizacji judeochrześcijańskiej. Na pierwszy rzut oka te grupy wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego: Radykalni islamiści chcą narzucić religijny totalitaryzm. Komuniści i marksiści chcą całkowicie wyeliminować religię. Przebudzeni aktywiści twierdzą, że walczą o sprawiedliwość społeczną, jednocześnie podważając tradycyjne wartości. Globaliści pracują nad rozpuszczeniem tożsamości narodowych. Jednak wszyscy jednoczą się w nienawiści do Izraela i Ameryki oraz wartości, które reprezentują”.

„Izrael, jako państwo żydowskie, znajduje się na pierwszej linii tej wojny. A jeśli naród żydowski nie zaangażuje się w dyplomację opartą na wierze, odda pole bitwy” – napisał Blum.

Autor zarzucił rządowi RPA, że „uzbroił międzynarodowe sądy przeciwko Izraelowi w imieniu reżimu irańskiego. Ale robiąc to, nie sprzeciwiają się tylko Izraelowi – sprzeciwiają się Biblii, sprzeciwiają się Bogu. Jeśli głosujesz na ANC, głosujesz przeciwko Bogu. To oświadczenie zostało wyemitowane w całej Republice Południowej Afryki i po raz pierwszy od ponad 30 lat ANC straciło większość parlamentarną. Dyplomacja oparta na wierze uderzyła w samo serce antyizraelskiego ruchu politycznego – nie bronią ani umowami gospodarczymi, ale wiarą i prawdą. Zmiana zmusiła ANC do poszukiwania partnerów koalicyjnych, ostatecznie sprzymierzając się z bardziej proizraelskim Sojuszem Demokratycznym, a nie radykalnie lewicowym Ruchem Bojowników o Wolność Gospodarczą. Podczas gdy Republika Południowej Afryki pozostaje wroga wobec Izraela, tworzą się pęknięcia. Dyplomacja oparta na wierze udowodniła, że ​​jeśli właściwe głosy zostaną wzmocnione, a prawda znajdzie platformę, równowaga sił może się zmienić” – czytamy na stronie JNS.

Autor zaznaczył, że „tradycyjne podejście dyplomatyczne”, by zmienić falę nastrojów antyizraelskich na świecie, chociaż jest niezbędne, to jednak „nie rozwiązuje ono podstawowej przyczyny konfliktu, ponieważ ta wojna nie dotyczy ziemi ani granic. Dotyczy wiary i ideologii”.

Dyplomacja oparta na wierze ma przemawiać do najgłębszych przekonań ludzi. Argumenty ekonomiczne łatwo obalić, podobnie sojusze polityczne mogą się zmieniać, jednak „wiara jest niezachwiana”. „Kiedy ludzie widzą Izrael nie jako obcy byt, ale jako ucieleśnienie biblijnych wartości, ich poparcie staje się niezachwiane”.

Czytamy więc, że „walka o Izrael nie toczy się tylko w Izraelu. Toczy się w kościołach w Afryce, w społecznościach w Ameryce Południowej i w konserwatywnych ruchach w Europie i Stanach Zjednoczonych. Mobilizacja tych społeczności wyznaniowych tworzy międzynarodową sieć wsparcia” i „zakłóca strategię wroga”.

„Siły komunizmu, islamizmu i przebudzenia rozwijają się, siejąc podziały, sprawiając, że ludzie czują się odizolowani. Dyplomacja oparta na wierze jednoczy ludzi wokół wspólnej wizji duchowej i moralnej, utrudniając wrogowi dzielenie i podbijanie”.

Ale owa dyplomacja oparta na wierze idzie dalej. Ambicją jej propagatorów jest to, by Izrael przewodził w wierze. „Izrael musi pozostać światłem dla narodów, nie tylko w dziedzinach technologii i pod względem siły militarnej, ale także w wierze i przywództwie moralnym. Ponieważ jeśli Izrael i jego sojusznicy zawiodą w tej misji, świat nie tylko straci kraj – straci sam fundament prawdy i wolności”.

We wrześniu 2020 r. Josh Reinstein mówił o sile dyplomacji w rozmowie z Ruchem Zwalczania Antysemityzmu. Reinstein jest dyrektorem Knesset Christian Allies Caucus i prezesem Israel Allies Foundation, które budują komórki poparcia Izraela pośród posłów w parlamentach poszczególnych państw, jednocześnie koncentrując się na zwalczaniu antysemityzmu, przy czym za „najnowszą formę antysemityzmu” uznaje się antysyjonizm.

Reinstein podkreślił, że poparcie chrześcijan dla Izraela ma kapitalne znacznie, bo jak to skonkludował prezydent Izraela Reuven Rivlin podczas spotkania Kneset Christian Allies Caucus: „Jest miliard chrześcijan i 13 milionów Żydów, ale razem jesteśmy miliardem trzynastu milionów”. – Dyplomacja oparta na wierze, to, co nazywamy chrześcijańskim wsparciem dla Izraela w sferze politycznej, jest jedną z najskuteczniejszych broni, jaką Izrael ma dziś w swoim arsenale dyplomatycznym. Wiele sukcesów w polityce zagranicznej, które widzieliśmy w ciągu ostatnich 10 lat, wynikało z chrześcijańskiego wsparcia dla Izraela i ono tylko rośnie. Gwatemala przeniosła swoją ambasadę do Jerozolimy, nie z powodu silnego lobby żydowskiego, ale dlatego, że wierzący w Biblię chrześcijanie chcieli, aby ich rząd to zrobił. Widzimy to samo w Brazylii i w innych miejscach w Afryce i Europie Wschodniej. Kluczem jest to, jak zorganizować wsparcie w potężny ruch. Dlatego chwalę pracę Ruchu Walki z Antysemityzmem, (…) musimy tworzyć koalicje” – wyjaśniał.

Wielkie nadzieje wiązał z tym co się dzieje w Europie Wschodniej, która staje po stronie Izraela jak nigdy dotąd. Podobnie jest w Ameryce Łacińskiej, w Azji, Australii i Kanadzie. – Jednym z najbardziej ekscytujących miejsc dzisiaj jest Afryka. Afryka naprawdę oderwała się od Izraela w latach 60. Dziś chcą wspierać i stać przy Izraelu. Są miejsca takie jak Zambia, Uganda, Rwanda, Ghana i Malawi, które jako narody chrześcijańskie naprawdę pędzą do przodu jak ogień z tą ideą dyplomacji opartej na wierze. Myślę, że zobaczymy ambasady przeniesione do Jerozolimy. Zobaczymy głosowanie w ONZ. Zobaczymy bardzo duże stanowisko przeciwko antysemityzmowi w Afryce w nadchodzących latach – przekonywał Reinstein.

Kraje te liczą na korzyści płynące z dostępu do technologii Izraela i „błogosławieństwo”, jakie miałoby na nich spłynąć za wspieranie go. Reinstein podkreślił, że „chrześcijański syjonizm jest jednym z najszybciej rozwijających się ruchów politycznych na świecie”.

Całkiem niedawno powstała także nowa inicjatywa: Konferencja Prezydentów (COP) Organizacji Chrześcijańskich. Jednoczy liderów organizacji konserwatywnych skupiających się na wspieraniu suwerenności Izraela nad Zachodnim Brzegiem i przeciwdziałaniu antysemityzmowi. Koalicja ma na celu promowanie polityki pro-izraelskiej na szczeblu wykonawczym, ustawodawczym i stanowym, jednocześnie mobilizując oddolne wysiłki w celu wzmocnienia relacji USA-Izrael i zwalczania rosnącego antysemityzmu w Ameryce Północnej, jak wyjaśnił Mario Bramnick, prezes Latino Coalition for Israel i współzałożyciel Conference of Presidents.

Inni współzałożyciele to pastor Tony Perkins, prezes Family Research Council; Michele Bachmann, dziekan School of Government na Regent University i była amerykańska kongresmen; oraz Luke Moon, dyrektor wykonawczy Philos Project.

Chrześcijańska Konferencja Prezydentów (COP) jest wzorowana na Konferencji Prezydentów Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich kierowanej przez Williama Daroffa. Ta organizacja jednoczy ponad 50 grup żydowskich, aby zająć się najbardziej palącymi problemami społeczności żydowskiej.

Moon zauważył jednak kluczową różnicę. – Prawdopodobnie jest mniej konfliktów wewnętrznych –powiedział, wyjaśniając, że koalicja chrześcijańska ma mniej podziałów ideologicznych.

COP planuje promować kilka kluczowych kwestii, z których najważniejszą jest suwerenność Izraela nad „Judeą i Samarią”.

Ralph Reed, założyciel Faith and Freedom Coalition, powiedział, że jego organizacja konsekwentnie popiera suwerenność, ponieważ postrzega Judeę i Samarię jako biblijne serce kraju – własny „pas biblijny” Izraela. – Tam jest Hebron. Tam jest Betlejem. To miejsce narodzin Jezusa, dom króla Dawida – tłumaczył Reed w wywiadzie dla The Media Line. – Tam jest wiele; to duchowe serce kraju – dodał.

Reed przyznał, że on i jego zwolennicy zawsze wierzyli, iż Zachodni Brzeg należy się Izraelowi. Ostrzegł także, że palestyńska kontrola nad jakimikolwiek obszarami w Judei i Samarii „stanowi długoterminowe zagrożenie dla bezpieczeństwa nie tylko Izraelczyków, którzy mieszkają w Judei i Samarii legalnie, ale stanowi to długoterminowe zagrożenie dla bezpieczeństwa całego kraju”. Dlatego popiera zwiększoną obecność IDF w tym rejonie i prawo Izraela do rozszerzenia suwerenności nad tym terenem dla jego własnej ochrony.

Perkins przekonywał, że „to moment, w którym musimy edukować społeczność ewangelikalną na temat tego, co jest tutaj stawką, a mianowicie zdolność Izraela do samoobrony, ale także do legalnego sprawowania władzy nad ziemią, którą dał im Bóg”.

Co, szczególnie bolesne, pośród tych sojuszy są katolicy i świadomie lub nie wspierają oni i wmawiają innym wierzącym, że muszą popierać to, co robi rząd Izraela w Gazie. Na konferencji B’Sheva Jerusalem minister finansów Bezalel Smotrich potwierdził, że Izrael już od dwóch lat wdraża de facto suwerenność na obszarach Zachodniego Brzegu. Mówił, że Izrael buduje domy i drogi oraz pomaga ustanowić rzeczywistość na miejscu, która utrudniłaby oddanie ziemi.

A jak to komentują chrześcijanie? – Dosłownie czuję, że Bóg daje Izraelowi pusty czek, aby zaczął na nim pisać, aby znów marzył – skonstatował Bramnick. – Ręka Boga jest nad Izraelem i to jest wasza szansa, aby powstać w tym, co Bóg ma dla waszego narodu.

Reed powtórzył opinię Bramnicka, dodając, że chrześcijanie w pełni popierają wszelkie działania, jakie Izrael musi podjąć, aby wykorzenić terroryzm ze swoich granic. Reed mówił: – Jestem tutaj, aby powiedzieć, że jeśli Izrael poczuje, że musi podjąć dalsze działania militarne w Strefie Gazy lub gdziekolwiek indziej, aby chronić swoje uzasadnione interesy bezpieczeństwa, otrzyma nasze pełne poparcie; Jesteśmy tutaj, aby po prostu powiedzieć narodowi izraelskiemu i jego rządowi, że stoimy po ich stronie – kontynuował Reed. – W pełni wspieramy ich w tej walce. Zapewnimy im wszystko, czego potrzebują. Nie ma substytutu zwycięstwa.

Perkins dodał, że ewangelikanie nie są przyjaciółmi na każdą okazję. Podkreślił ich niezachwiane poparcie jako „ludzi księgi”, czyli ludzi wiary. – Chcemy jednoznacznie jasno powiedzieć, że stoimy po stronie narodu żydowskiego i Izraela – zapewnił Perkins.

 

Węgry – „ostatni bastion chrześcijańskiego syjonizmu”

W Europie „ostatnim bastionem chrześcijańskiego syjonizmu” są Węgry – podkreśla „Hungarian Conservative”. W październiku 2023 r. Noémi Bruzák pisała: „W obliczu narastającej presji antyizraelskiej na świecie Węgry pozostają jednym z ostatnich niezłomnych zwolenników Izraela. Jest to powód do dumy dla węgierskich konserwatystów, a także magnes dla dalszych ataków na arenie międzynarodowej na Węgry i ich konserwatywne, bezkompromisowe przywództwo”.

„Izrael i judaizm wyznają dokładnie te same wartości, co Węgry kierując się wartościami chrześcijańskimi” – wskazuje Virág Gulyás, nieżydowska syjonistka, która stworzyła ideologię, której celem jest zmiana stereotypów na temat Izraela i narodu żydowskiego. Jest koordynatorką nowojorskiego ruchu End Jew Hatred. Uważa ona, że antysyjonizm to nowy rodzaj antysemityzmu.

Ale co, by powiedziała rabinowi Yisrol Dovid Weissowi, przedstawicielowi Neturei Karta International, który nie tylko walczy z „herezją religijnego syjonizmu”, „próbującego ukraść imię judaizmu” i wykorzystać je „do popełnienia tej kolosalnej zbrodni przeciwko Bogu” obejmującej „zabijanie, kradzież i uciskanie (palestyńskiego) narodu”, ale uznaje także syjonizm za „grzech kardynalny”, flagę Izraela za symbol „buntu przeciwko Bogu”, a utworzenie państwa Izrael za „szatańskie”?

Jego zdaniem, można było logicznie przewidzieć, że utworzenie państwa Izrael w drodze rezolucji ONZ, w regionie, w którym muzułmanie, chrześcijanie i Żydzi żyli razem w harmonii, naturalnie będzie sprzyjało rozlewowi krwi.

Rabin wręcz błaga, aby o tym wszystkim mówić („nie pozwólcie, aby ta rzeź trwała dalej”). Przestrzegł polityków przed wspieraniem programu syjonistycznego, ze względu na „pewne krótkoterminowe korzyści”, podkreślając, że „pewnego dnia, władcy świata będziecie musieli odpowiedzieć wnukom (w kwestii), dlaczego milczeliście i dlaczego nie podjęliście działań przeciwko tak oczywistemu, rażącemu nadużyciu pobożności i sprawiedliwości”.

Agnieszka Stelmach

 

Zachęcamy także do lektury KWARTALNIKA PCh24 pt. „Syjonizm chrześcijański. Kościół, Izrael, herezja”.

Kliknij TUTAJ i odbierz e-book

„Nieświęty sojusz” chrześcijańsko-żydowskich syjonistów (cz. 1)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(16)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie