Po mięsożercach, pasażerach linii lotniczych, właścicielach samochodów spalinowych czy nie segregujących śmieci, klimatyści znaleźli kolejną grupę społeczną odpowiedzialną za „podgrzewanie planety”. Właściciele klimatyzacji mają nie tylko przedkładać „tymczasową ulgę” nad dobro społeczeństwa, ale dodatkowo epatować „schłodzonym uprzywilejowaniem”, śmiejąc się w twarz narażonym na „stres cieplny”.
– Klimatyzacja daje szybką, ale tymczasową ulgę. Jej masowe wdrażanie podkręca emisje, napędza efekt miejskiej wyspy ciepła i dzieli ludzi na uprzywilejowanych „schłodzonych” oraz resztę. Czy pozwolimy, by chwilowy komfort jeszcze bardziej rozpalił naszą planetę? – pisze w alarmistycznym tonie Filip Springer na łamach „Interii”.
Rozwiązania problemu dziennikarz upatruje w kolejnych regulacjach, ograniczających prawo do posiadania tego rodzaju chłodzenia. Klimatyzacja, w jego ocenie, powinna być zarezerwowana wyłącznie dla najbardziej narażonych na „stres cieplny”. W przeciwnym wypadku, przekonuje, klimatyzatory przyczynią się nie tylko do wzrostu temperatur, ale pogłębią…podziały społeczne. – Można zakładać, że to właśnie wzdłuż tej osi przebiegać będzie linia pierwszego, ostrego sporu społecznego zasilanego bezpośrednio konsekwencjami zmian klimatu – ostrzega.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie stać nas – mieszkańców Ziemi – na to, aby wszyscy, którzy chcą, posiadali i używali klimatyzatorów według własnego widzimisię – ogłasza Springer. Oczywiście najlepiej, by ludzie wydawali pieniądze zgodnie z „widzimisię” lewicy, pouczającej nas dokładnie tym samym, moralizatorskim tonem w sprawie posiadania samochodów, jedzenia mięsa czy segregacji śmieci.
A propos moralizowania. – Czy nadal jest mi komfortowo w klimatyzowanym biurze, jeśli wiem, że to odbiera przyszłość moim dzieciom? – pyta dziennikarz dramatycznie. No cóż, jeżeli korzystanie z klimatyzatora powoduje takie wyrzuty sumienia, zawsze można go wyłączyć. Podobnie jak telefon, laptop i inne urządzenia elektroniczne, generujące największe w historii zapotrzebowanie na energię elektryczną.
Tylko jak wtedy powstawałyby podobne, niezwykle ważne artykuły?
Piotr Relich