Dobra dla Polski – czy raczej zła? Jaka była prezydentura Andrzeja Dudy? O tym rozmawiali w PCh24.pl Józef Orzeł, Jan Pospieszalski, Łukasz Warzecha i Krystian Kratiuk. W programie Łukasza Karpiela „Prawy prosty plus” ocenili dwie kadencje ustępującej głowy państwa, zwracając uwagę na pewne plusy – i wskazując wiele poważnych problemów.
Goście red. Łukasza Karpiela zaczęli od wystawienia prezydentowi ocenę. Nie były najlepsze. Józef Orzeł wystawił prezydentowi trzy plus albo cztery minus. Łukasz Warzecha powiedział, że do niedawna dałby trzy z dużym minusem, ale po ostatnich tygodniach może dać tylko dwa plus. Jan Pospieszalski postawił prezydentowi cztery minus. Krystian Kratiuk pierwszą kadencję ocenił na cztery, drugą na dwóję, czyli sumarycznie – trzy.
Później tę ocenę uzasadniano, skupiając się na wielu wątkach dwóch kadencji.
Wesprzyj nas już teraz!
– Chciałbym ocenić tę prezydenturę z dwóch punktów widzenia – jeden to interes PiS i jego elektoratu, czyli większości Polaków, którzy wybrali wówczas Andrzeja Dudę. Z punktu widzenia interesów PiS to była sinusoida. Raz prezydent był bliżej PiS, raz dalej. Nie było widać stałej linii czy może raczej krzywej, żeby się do PiS zbliżał albo oddalał. Raczej pływał. Z perspektywy interesu państwa, wydawałoby się, że przy ostrej polaryzacji, prezydent powinien pokazywać drogę uprawiania polityki zgodnej z wolą zdecydowanej większości Polaków. Nie widziałem takiego kontaktu. Jakby zapytać, jakiej Polski chce prezydent Andrzej Duda, to ja tego nie wiem – poza tym, że katolickiej i tradycyjnej, ale to jeszcze za mało. Ja bym oczekiwał od prezydenta, żeby zrobił z Kancelarii Prezydenckiej podmiot polityczny. Mógłby zgadzać się z polityką PiS albo nie, ale byłby wyrazisty i mówić, jakiej on chce polityki. Tego Andrzej Duda nie zrobił – albo nie chciał, albo się bał – powiedział Józef Orzeł.
Na korzyść prezydenta Dudy wskazał jego zaangażowanie na rzecz Ukrainy po napaści Rosji, gdzie stał się liderem postawy sojuszniczej. Problem w tym, podkreślił, że prezydent przegapił czas, który zobaczyli Polacy, a później media i analitycy – że Ukraina nie traktuje nas wcale jako najważniejszego sojusznika. – Prezydent powinien wskazać rozsądną, zgodną z interesem Polski politykę wobec Ukrainy – powiedział. Wskazywał też, że zabrakło mu inicjatyw na rzecz budowy Trójmorza bis, mówiąc złośliwie, czyli współpracy z krajami położonymi w basenach Morza Północnego, Bałtyku i Morza Czarnego. Należałoby domagać się wręcz stworzenia w NATO dowództwa tego regionu, celem odstraszania Rosji.
Łukasz Warzecha wskazał, że należy policzyć prezydentowi na plus relacje wobec Chin. Próbował nawiązywać te relacje, co torpedował rząd, a zwłaszcza w pierwszych latach minister Antoni Macierewicz. – Pan prezydent faktycznie o to dbał i to jest jedna z niewielu rzeczy, które praktycznie bez zastrzeżeń liczę mu na plus – powiedział.
– On do Chin pojechał aż trzykrotnie, w latach 2015, 2022 i 2024. Był przyjmowany zawsze z ogromną atencją, to był sygnał wysłany, jak sądzę, do Waszyngtonu, że my oczywiście jesteśmy waszymi bliskimi sojusznikami, ale próbujemy też przyjmować przynajmniej trochę niezależną politykę – dodał.
Według Łukasza Warzechy neutralnie należy ocenić relacje prezydenta Andrzeja Dudy ze Stanami Zjednoczonymi, bo choć wyglądało to niekiedy wręcz wasalnie, rzecz jest wpisana w politykę PiS, czyli obozu politycznego Andrzeja Dudy.
– Jego polityka wobec Ukrainy jest po prostu nie do obrony – stwierdził. O ile w pierwszym okresie wojny ta polityka była rozsądna, to później już nie. – Pan prezydent zaczadzony proukraińskością był jednak dużo dłużej – dodał, mówiąc, że dochodziło wręcz do „kompletnego odlotu”, co trwało niemal do końca jego prezydentury. Dopiero na sam koniec zaczął mówić językiem Konfederacji, sugerując na przykład, że trzeba zamykać lotnisko w Rzeszowie. – To trzeba było zamykać, panie prezydencie! Gdzie pan był? – zapytał Łukasz Warzecha. Publicysta wskazał też, że Andrzej Duda nie odznaczył nigdy ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego; kapłan wprawdzie miał wyrażać niechęć odebrania odznaczenia z rąk prezydenta Dudy, ale po śmierci prezydent mógł to już zrobić, do czego jednak nie doszło i co stanowi „plamę na honorze”.
Krystian Kratiuk podkreślił, że w jego ocenie skrajnie proukraińska postawa Andrzeja Dudy była motywowana jego chęcią naśladownictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Andrzej Duda postanowił zostawić po sobie jakieś dziedzictwo i wybrał właśnie kwestię ukraińską. Krystian Kratiuk zauważył, że oceniając polskich prezydentów ich polityczni przeciwnicy zwykle wskazywali właśnie na stosunek wobec Rosji. Na przykład Lecha Kaczyńskiego dziś ocenia się pod tym względem pozytywnie, co robił swego czasu nawet Donald Tusk.
Swego czasu Jarosław Kaczyński mówił też o prezydenturze Aleksandra Kwaśniewskiego i zapytany, za co mógłby go pochwalić, zwrócił uwagę właśnie na to, co Kwaśniewski zrobił na Majdanie na Ukrainie. – Andrzej Duda chciał być ceniony za kontynuowanie wizji Lecha Kaczyńskiego, za antyrosyjskość. Jestem przekonany, że na tym to się opierało – na chęci docenienia przez historię – powiedział. Według Krystiana Kratiuka w innych aspektach Duda nie mógł na to liczyć – praworządność w ocenie jednych została położona, sprawy międzynarodowe w ocenie innych tak samo, wreszcie brak zdecydowanej kontrrewolucji w Polsce. – Dlatego uznał, że na tym – ukraińskim – polu się nie zatrzyma; i nie zatrzymał się rzeczywiście – stwierdził.
Krystian Kratiuk zwrócił też uwagę na to, jak fatalnie zachował się Andrzej Duda, kiedy powstał kuriozalny list 40 zagranicznych ambasadorów w sprawie tęczowych środowisk. Pani ambasador Georgette Mosbacher stwierdziła nawet, że Polska stoi „po złej stronie historii”. – Andrzej Duda nie tylko się wtedy nie wypowiedział, ale jeszcze lekko podkulił ogon – dodał, wspominając, że zaczął się wycofywać ze swoich własnych słów z kampanii wyborczej, tłumacząc Amerykanom, że coś źle zrozumieli.
Kontynuując wątek spraw międzynarodowych, Józef Orzeł bardziej krytycznie odniósł się do działalności Andrzeja Dudy na odcinku chińskim. Wskazał, że kiedy rozstrzygała się kwestia tzw. jedwabnego szlaku, to droga z Chin do Niemiec wypadała właśnie przez Polskę. Prezydent nie zrobił jednak nic, by lobbować w tej sprawie, choć, jak wspomina Józef Orzeł, on osobiście o to zabiegał. Ostatecznie przez Polskę idzie tylko jedna z wielu dróg eksportu towarów z Chin do Europy.
Jan Pospieszalski bronił z kolei polityki Andrzeja Dudy wobec Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza gdy idzie o obecność wojsk USA w Polsce. – Trzeba docenić jego kilkadziesiąt osobistych spotkań z Amerykanami. Bardzo mocno o to zabiegał, był akuszerem tych rzeczy – wskazywał, zwracając uwagę na znacznie zwiększoną obecność żołnierzy USA w Polsce, do czego doszło właśnie za prezydentury Andrzeja Dudy.
Publicysta zwrócił też uwagę na kwestie prorodzinne i pro-life. – Ostatnie lata rządów PO, z panią Kopacz, to był koszmar. Było wiele naprawdę bulwersujących pomysłów. Doszło do ogromnej i jednoznacznej mobilizacji środowisk prorodzinnych i pro-life – powiedział Jan Pospieszalski. Andrzej Duda nie odwdzięczył się za to odpowiednio w zakresie legislacji i inicjatyw, które mógł jako prezydent składać. – Tego zabrakło; on mógł być liderem takich inicjatyw, które miałyby na celu wsparcie tego ruchu. Jak powiedział Krystian, to była abdykacja z kontrrewolucji; Andrzej Duda nie stanął na jej czele – wskazał.
– Pałac Prezydencki nie stał się ani ośrodkiem politycznym, ani miejscem refleksji. Spójrzmy choćby na doradców prezydenta, był to na przykład Marek Balicki, aborcjonista. To były rzeczy zupełnie niezrozumiałe – powiedział. Przypomniał też o bierności prezydenta w trakcie tzw. strajków kobiet, czyli demonstracji proaborcyjnych. – Widzieliśmy milczenie prezydenta, brak reakcji na to, co się dzieje. Później była próba przygotowania nowej ustawy, która sprawiała, że dzieci poczęte, które z powodu wad rozwojowych mogą umrzeć, mogłyby zostać zabite – stwierdził.
Jan Pospieszalski zwrócił też uwagę na to, że Andrzej Duda nie chciał wypowiedzieć Konwencji Stambulskiej, która wprowadza do polskiego prawodawstwa bardzo niebezpieczne normy, zgodne z wrogą rodzinie ideologią; prezydent w osobistej rozmowie z publicystą powiedział po prostu, że tej konwencji nie trzeba stosować.
Goście Łukasza Karpiela mówili też o Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Jan Pospieszalski zwrócił uwagę na szefa BBN Jacka Siewierę, który był postacią bardzo tajemniczą, a ostatecznie zrobił woltę i próbował oczarować Trzaskowskiego. Publicysta zwrócił uwagę, że – według jego źródeł – kiedy do Pałacu Prezydenckiego weszły oddziały policyjne, żeby aresztować Wąsika i Kamińskiego, to zrobiły to właśnie przez BBN. Tego dnia jakoś wszyscy wcześniej wyszli tam z pracy.
Józef Orzeł zwrócił z kolei uwagę, że „psim obowiązkiem BBN było napisać projekt strategii bezpieczeństwa Polski”, czego jednak nie zrobiono. Jak zaznaczył, w BBN nie było jednak do tego odpowiednich ludzi. Krystian Kratiuk dodał, że ludzi brakowało w ogóle. – Mnie najbardziej boli to, że w otoczeniu prezydenta nie było kogoś, kto reprezentowałby siły, które wyniosły prezydenta do władzy, czyli środowiska prorodzinne, pro-life, katolickie. Nie miały swojego głosu przy prezydencie – wskazał.
Więcej w nagraniu.
Źródło: youtube
Pach