„Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!” – te słowa Stefana Kisielewskiego przyświecały zapewne inicjatorom nowej kampanii społecznej pod hasłem „Odkorkujmy Miasto!”. Wbrew kuriozalnym posunięciom władz, które pod zielonym, ekologicznym sztandarem same przyczyniają się do zatykania miejskich arterii komunikacyjnych, chodzi o realne działania na rzecz mieszkańców i środowiska.
Absurd tego, co odbywa się w niejednym polskim mieście w sferze transportu i komunikacji, aż bije po oczach. Te same władze, które likwidują pasy ruchu dla samochodów, kasują miejsca parkingowe, poszerzają do niebotycznych rozmiarów strefy płatnego postoju i windują w nich ceny (patrz np. Kraków), równocześnie obciążają kierowców odpowiedzialnością za zanieczyszczenie powietrza spalinami. Następnie zaś tworzą… kolejne ograniczenia, choćby w postaci tak zwanych Stref Czystego Transportu.
„Według raportów TomTom Traffic Index, w Warszawie przeciętny kierowca tracił w korkach w ciągu roku (2023) około 92 godzin. Średnie opóźnienie czasu jazdy z tego powodu wyniosło ok. 24 procent.
Wesprzyj nas już teraz!
Każdy poruszający się samochodem po Krakowie stracił w ciągu tych samych 12 miesięcy aż 78 godzin. Czas jego jazdy zwiększył się o 21 procent” – czytamy na internetowej stronie kampanii.
Kilkuetapowa akcja koordynowana przez Fundację Wolność i Własność ma nie tylko detalicznie pokazać bzdurne rozwiązania drogowe stosowane przez lokalne zarządy dróg. Chodzi też o wskazanie konkretnych działań, które sprawią, że w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu czy Gdańsku uliczne korki rozładują się w widoczny i trwały sposób.
Kampania zakłada szeroki udział społeczny. Jest on jednym z warunków powodzenia przedsięwzięcia. Na stronie OdkorkujmyMiasto.pl publikowane są już nadsyłane z całej Polski fotografie wraz opisami. Ilustrują one konkretne utrudnienia uprzykrzające życie kierowcom i mieszkańcom. Na podstawie tych zgłoszeń oraz opracowań eksperckich powstaną adresowane do lokalnych władz raporty z diagnozą sytuacji komunikacyjnej oraz propozycjami praktycznych posunięć. Chodzi o zlikwidowanie problemów drogowych – przynajmniej tych najbardziej kuriozalnych i uciążliwych.
Fundacja wskazuje, że w niejednym przypadku politycy oraz samorządy i podlegli im urzędnicy kierują się nie faktycznym dobrem społecznym, ale założeniami ideologicznymi. Te często przeczą ustaleniom naukowców i ekspertów, a także zwyczajnej, trzeźwej logice. Sztucznie kreowane, komunikacyjno-transportowe farmazony wpisują się w szerszą, długofalową politykę pozbawiania społeczeństw realnej wolności i prawa do posiadania.
„Forsowane przez lokalne władze rozwiązania transportowe idą nie za rzetelnymi wyliczeniami i rozsądną kalkulacją, a za światowymi ideologiami zmierzającymi do maksymalnego ograniczenia własności prywatnej. Polem bitwy stało się także prawo do posiadania własnego samochodu i swobodnego poruszania się nim” – podkreślają inicjatorzy akcji.
Przekonują, że sytuację transportową milionów Polaków można poprawić bez wydawania olbrzymich kwot. Wystarczy społeczne zaangażowanie, sprawna koordynacja, wsłuchanie się w głos fachowców, dobra wola i odłożenie na bok fałszywych dogmatów ideologii w rodzaju „Zielonego Ładu”.
Na pierwszy ogień poszły: Warszawa, Kraków i Wrocław. To z tamtych miast pochodzą pierwsze opublikowane absurdy drogowe. Formuła akcji nie jest jednak zamknięta tylko do największych metropolii. Jeśli mieszkańcy wielu mniejszych miast zechcą dołożyć cegiełkę do poprawy sytuacji komunikacyjnej na własnym terenie, akcja zyska na skali i rozmachu – a to zwiększy skuteczność oddziaływania kampanii.
Źródło: OdkorkujmyMiasto.pl
MW