Według Agencji Żydowskiej i Światowej Organizacji Syjonistycznej, liczba aktów antysemickich wzrosła na całym świecie między 2022 a 2024 rokiem o 340%. Problem w tym, czy są to akty „antysemickie”, czy też reakcja na zachowanie Izraela, jego premiera, rządu i armii w Strefie Gazy?
Liczba jest może przerażająca, ale ma niewątpliwy związek z krwawą wojną w tym kraju. To zjawisko może też stanowić punkt zwrotny w narzuconej światu po II wojnie światowej „poprawności” opartej na historiozofii Holocaustu. Praktycznie każda krytyka Izraela, czy Żydów była kneblowana i kwalifikowana jako antysemityzm. Taki modus operandi przestaje się sprawdzać, ze względu na oraz większą odległość czasową od popełnionych zbrodni niemieckich, a obecnie także ze względu na konfrontację z aktami współczesnego barbarzyństwa, które się dzieją w Gazie. W dodatku, obecne akty skierowane przeciw Żydom, są często inspirowane w środowiskach arabsko-muzułmańskich, które nie mają żadnego poczucia odpowiedzialności za wydarzenia z czasów II wojny. Dawny szanta z już nie działa.
I tak, od kilku miesięcy liczba aktów antysemickich na całym świecie stale rośnie. Liczba aktów antysemickich odnotowanych na całym świecie w 2024 roku wzrosła o 340% w porównaniu do roku 2022, a podwoiła się w porównaniu z 2023 rokiem. To okres wojny w Gazie. Mimo tego, ze strony propagandy Izraela trwa uporczywe kreślenia paraleli z Holocaustem, a nawet dawnymi pogromami.
Wesprzyj nas już teraz!
Żydowsko-francuski pisarz, prawnik i polityk Arno Klarsfeld twierdzi, że obecne liczby i sytuacja „przypomina antysemityzm w niektórych regionach Ukrainy lub niektórych regionach Rosji w przeszłości, gdzie rzucano w Żydów kamieniami i opluwano ich”. Jego zdaniem sytuacja wymaga, by „władze publiczne naprawdę zaczęły działać”. Przypomina się, że 1570 „aktów antysemickich” zostało odnotowanych we Francji w 2024 roku. 9 sierpnia, mężczyzna noszący kipę został znieważony i pobity w Soisy-sous-Montmorency w departamencie Val-d’Oise. W Kanadzie, niedawno żydowski ojciec rodziny został brutalnie pobity w parku w Montrealu na oczach trójki swoich dzieci. W tym kraju goszczącym obecnie wielu wyznawców islamu, liczba aktów antysemickich wzrosła o 562% między 2022 a 2024 rokiem.
W Stanach Zjednoczonych, które pozostają najbliższym sojusznikiem Izraela, pojawiają się wezwania do rozprawy z Żydami. 8 sierpnia aresztowano np. byłą pracownicę kongresmenki USA za napisanie w mediach społecznościowych tekstu: „Jeśli ktokolwiek szuka szkoły publicznej, którą mógłby ktoś zaatakować z jakiegokolwiek powodu…, to tutaj wszyscy miłośnicy Izraela, którzy jeżdżą Lexusami, uczą się tutaj”. Do wpisu dołączyła mapę z lokalizacją liceum im. Leona M. Goldsteina w Nowym Jorku. Takich „incydentów” są rzeczywiście setki. Przede wszystkim są to jednak demonstracje antyizraelskie, a także grafitti, malunki na murach, słowne obelgi. „Times of Israel” opisując sytuację w USA stwierdza, że „przywódcy USA powinni wyjść ze swoich skorup”, bo „zmieniający się klimat wymaga nowych taktyk i nowych kanałów komunikacji”. Według tej gazety „antysemityzm w Stanach Zjednoczonych osiąga apogeum, a reputacja Izraela stale się pogarsza”. Okazuje się, że „główne organizacje żydowskie nie radzą sobie z obecnymi wyzwaniami”. Refleksja nie sięga jednak przyczyn tego stanu rzeczy, a proponuje się tu np. „nową strategię komunikacji z amerykańską opinią publiczną”.
Także sam raport o liczbie aktów antysemickich wpisuje się w „tradycyjną” propagandę. Szef Ligi Przeciwko Zniesławieniom (ADL), Jonathan Greenblatt, mówił, że „ADL przyjęła nowe podejście, takie jak wykorzystywanie statystyk do dokumentowania wzrostu antysemityzmu lub skarg w celu zwalczania dyskryminacji antysemickiej i uruchomiła w tym celu fundusz na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, aby sprzeciwiać się inicjatywom bojkotu izraelskich firm”. „W świecie, w którym antysemityzm staje się coraz bardziej akceptowalny, samo potępienie nie wystarczy” – dodał Greenblatt. Diaspora żydowska w USA podjęła m.in. walkę z „aktywizmem antyizraelskim na kampusach”. Tworzy się aplikacje do nacisku na Kongresmenów, Senatorów, blokuje się „nieprawdziwe informacje na temat Izraela” w internecie, powstaje cały szereg „spójnych przesłań lub haseł”, aby przyciągnąć uwagę algorytmów mediów społecznościowych, wykorzystuje się popularnych proizraelskich youtouberów, postacie pop-kultury, „sztuczną inteligencję, itd. Coraz mniejsza skuteczność takich działań to jednak efekt źle rozpoznanej rzeczywistości i tkwienia Żydów w stereotypie dawnego „antysemityzmu”.
Raport o wzroście antysemityzmu, odnotowuje na ogół drobne incydenty, ale ilustrujące w swojej masie zmiany postrzegania Żydów i jeśli jest to „antysemityzm” to nie mający nic wspólnego z europejskim zjawiskiem tego typu z wieków poprzednich. Dla Izraela powinno to być jednak poważnym ostrzeżeniem, bo kontynuacja narracji o odradzaniu się dawnego antysemityzmu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Opieranie na takim aksjomacie w polityce zagranicznej i wewnętrznej oraz dalsze stosowanie swoistego szantażu „antysemityzmem”, także wobec partnerów, w końcu się na tym kraju odbije. Paradoksalnie to kraje i politycy prawicy, którym przypisywano do niedawna antysemityzm, są dziś najbardziej wyrozumiali dla działań Izraela i zachowują dystans wobec inspirowanego islamizmem nurtu antyizraelskiego. Historia tworzy w ten sposób często paradoksy.
Bogdan Dobosz