Administracja Donalda Trumpa wykorzystała tegoroczny Dzień Pracy, żeby ogłosić sukcesy swojej polityki gospodarczej. Sekretarz Pracy Lori Chavez-DeRemer podkreśliła, że ceny paliwa w Stanach Zjednoczonych spadły do najniższego poziomu od 2020 roku, co – jak twierdzi Biały Dom – jest efektem konsekwentnie realizowanej strategii „America First” w sektorze energetycznym.
Rząd chwali się również wzrostem płac dla pracowników fizycznych o 1,4 procent oraz stabilnym poziomem zatrudnienia, wskazując na poprawę nastrojów konsumenckich i realny wzrost wynagrodzeń przewyższający inflację. Administracja zapowiedziała też kolejne działania pro-pracownicze: rozszerzenie dostępu do stypendiów, rozwój szkół zawodowych oraz ulgi podatkowe obejmujące m.in. napiwki i nadgodziny.
Pojawiają się jednak głosy krytyki. Część ekonomistów wskazuje, że spadek cen paliwa wynika głównie z decyzji OPEC, zwłaszcza zwiększenia wydobycia przez Arabię Saudyjską, a nie tylko z polityki Waszyngtonu. Dane Banku Rezerwy Federalnej w Atlancie pokazują również, że najbiedniejsi pracownicy odczuwają wyraźne spowolnienie wzrostu płac – w czerwcu wynosił on 3,7 procent wobec 7,5 procent w pierwszych latach po pandemii.
Niezadowolone są ponadto związki zawodowe, na przykład z powodu ograniczenia praw do negocjacji zbiorowych.
Źródło: foxnews.com
Pach