Podziały polityczne, jakie mają miejsce w naszym kraju „zaczynają wpływać na zdolność Polski do wywierania wpływu na arenie międzynarodowej – dokładnie w tym momencie, w którym głos Polski jest bardziej potrzebny niż kiedykolwiek” – komentuje ostatnią wizytę prezydenta RP Karola Nawrockiego w Waszyngtonie brytyjski „The Spectator”.
Chociaż można mówić o pewnym „sukcesie” nowego prezydenta Polski, Karola Nawrockiego – w związku z jego wizytą w USA i zapewnieniu Donalda Trumpa, że nie ograniczy obecności amerykańskiej w naszym kraju, gdy w tym samym czasie zdecydowano o wycofaniu wsparcia finansowego dla innych państw wschodniej flanki, w tym tak dużego i ważnego sojusznika, jak Rumunia – to na tym „sukcesie” cieniem kładzie się brak jedności polskiej klasy politycznej.
Prezydent USA Donald Trump nie tylko potwierdził kontynuację zaangażowania USA na rzecz bezpieczeństwa Polski (nie będzie wycofania funduszy i 10-tys. obecności rotacyjnej żołnierzy amerykańskich z Polski), ale także zaprosił nasz kraj do członkostwa w grupie G20, niegdyś najbogatszych państw na świecie, a obecnie będącego forum międzynarodowej współpracy gospodarczej i finansowej. I chociaż mogłoby to oznaczać docenienie naszego kraju, to jednak „wizyta pozostawiła po sobie gorzki posmak, obnażając głębokie podziały polityczne w Polsce”. Te podziały nie służą ani Warszawie, ani innym krajom europejskim, tym bardziej, że liczą one na nasze zaangażowanie w negocjacjach z Trumpem.
Wesprzyj nas już teraz!
„Polska była wyraźnie nieobecna podczas wspólnej wizyty kluczowych przywódców europejskich i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie, która odbyła się po spotkaniu Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Od lipca 2024 roku Polska nie ma ambasadora w Stanach Zjednoczonych – podobnie jak w dziesiątkach innych krajów – ponieważ rząd Platformy Obywatelskiej (PO) i dwaj kolejni prezydenci, obaj z Prawa i Sprawiedliwości (PiS), nie mogą dojść do porozumienia odnośnie do odpowiedniego kandydata” – wylicza „The Spectator”.
Medium dodaje, że „świat nie będzie stał w miejscu, oczekując, aż Polska uporządkuje swoje sprawy”. Dodaje, że „pomimo wizyty Nawrockiego, administracja USA nadal niechętnie wywiera realną presję na Rosję, nawet gdy Putin kipi z pokojowych planów Trumpa wobec Ukrainy. Tymczasem NATO wydaje się trzymać razem, nie tyle dzięki wspólnym interesom, co dzięki przesadnym pochlebstwom sekretarza generalnego Marka Rutte pod adresem prezydenta USA”.
Brytyjski tygodnik konserwatywny nawet pochwalił byłego prezydenta Andrzeja Dudę, który pomimo rozbieżności z rządem PO, „w ważnych momentach potrafił je przezwyciężyć” i na przykład w marcu ubiegłego roku wspólnie z premierem Donaldem Tuskiem pojawił się w Gabinecie Owalnym. Dziś „trudno sobie wyobrazić” taką jedność.
Chociaż Nawrocki „cieszy się jeszcze większą życzliwością w ruchu MAGA”, o czym mają świadczyć pewne gesty ze strony administracji Trumpa, w tym wspólne zdjęcie w Białym Domu w czasie kampanii prezydenckiej, czy obecność w czerwcu sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem, by udzielić wsparcia Nawrockiemu przed drugą turą, to jednak obecny prezydent RP „wszedł do Gabinetu Owalnego bez towarzystwa przedstawicieli polskiego MSZ, co stanowiło niezwykłe odstępstwo od powszechnej praktyki. Chargé d’affaires Polski w Waszyngtonie, Bogdan Klich, był nieobecny, gdy Nawrocki przybył do bazy lotniczej Andrews – fakt ten został następnie zinterpretowany przez niektórych zwolenników PiS jako przejaw rzekomego bojkotu wizyty prezydenckiej przez MSZ kontrolowane przez PO. Jednocześnie rząd wyraził swoją nieufność, wydając prezydentowi wyraźne wytyczne negocjacyjne” – czytamy.
„The Spectator” ocenił, że wizyta wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który poleciał we wtorek do Miami na rozmowy z sekretarzem stanu USA, bynajmniej nie sygnalizuje potrzebnej jedności i przemawiania jednym głosem Polski.
„To smutny widok – ocenia medium – zwłaszcza biorąc pod uwagę znaczenie Polski jako sojusznika USA i jej potencjał jako naturalnego lidera europejskiego sojuszu państw, które chcą trzymać Rosję na dystans”.
Medium uznało również, że decyzja Nawrockiego o zawetowaniu ustawy zapewniającej finansowanie dla ukraińskich uchodźców w Polsce, a także dla usług Starlink na Ukrainie, groziła podsyceniem „podskórnego populizmu antyukraińskiego”, który pomógł Nawrockiemu w odniesieniu zwycięstwa wyborczego. I chociaż mogło to być nawet „dobrą krótkoterminową polityką”, to jednak brytyjscy konserwatyści oczekują, że „polska klasa polityczna będzie stosowała się do wyższych standardów, odzwierciedlających powagę historycznego momentu, przed którym stoi naród oraz sojusz amerykańsko-polski”. Brytyjczykom nie podoba się również to, że od 2022 roku drastycznie spadło polskie poparcie dla członkostwa Ukrainy w UE z 85 do zaledwie 35 procent.
Co więcej, „The Spectator” obarcza winą za to Nawrockiego, ale także rząd PO, który „pobłażliwie potraktował polskich rolników protestujących przeciwko importowi ukraińskiego zboża do kraju. Wykluczył również udział Polski w ewentualnym nadzorze wojskowym przyszłego zawieszenia broni lub pokoju na linii frontu”.
„W czasach, gdy polityka amerykańska, a także polityka USA wobec Europy, staje się coraz bardziej chaotyczna i nieprzewidywalna, Polska powinna być silnym głosem w artykułowaniu swoich egzystencjalnych interesów na arenie międzynarodowej. Zdecydowanie najważniejsze z nich to pokonanie Rosji na Ukrainie i europejska przyszłość Ukrainy. W tym kontekście wizyta Nawrockiego w Waszyngtonie pozostawia wiele do życzenia” – konkluduje w artykule pt. „Poland’s divisions are bad news for Europe”, Dalibor Rohac, który jest starszym pracownikiem naukowym w American Enterprise Institute w Waszyngtonie.
Źródło: spectaor.co.uk
AS