Jako państwo frontowe musimy zmienić system funkcjonowania na taki, który pozwala na szybkie rozwiązania. A nie tak, jakbyśmy funkcjonowali w warunkach pokojowych, jakby nam zupełnie nic nie groziło – uważa były wojskowy, dr hab. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego, komentując kolejny upadek rosyjskiego drona na terytorium Polski.
W ocenie eksperta, zapewnienia Ministerstwa Obrony Narodowej dotyczące bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej można włożyć między bajki. Po upadku urządzenia w Osinach, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał o wykorzystywaniu systemów przeciwdronowych, m.in. SKYctrl.
– Skoro nie zestrzeliliśmy tych kilku dronów, które wleciały, to znaczy, że ten system nie jest w obecnym kształcie do końca adekwatny do sytuacji. Nie muszę tego dowodzić, bo same upadki dronów tego dowodzą – kwituje w rozmowie z „Interią” prof. Milczanowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak dodaje, Polska potrzebuje systemu obrazowania sytuacji, który byłby w stanie rozpoznawać każde zagrożenie i na to zagrożenie oddziaływać. – Nie wystarczy podrywanie myśliwców – wskazuje.
Były wojskowy uważa, że na drodze do zabezpieczenia przestrzeni powietrznej stoi przede wszystkim biurokracja. W jego ocenie, przy obecnym tempie procedowania podobnych rozwiązań, budowa odpowiednich systemów zajmie nam nawet 5-6 lat.
Ekspert podkreśla, że jako państwo frontowe musimy zmienić system funkcjonowania na taki, który pozwala na szybkie rozwiązania. – A nie tak, jakbyśmy funkcjonowali w warunkach pokojowych, jakby nam zupełnie nic nie groziło – dodaje.
Źródło: interia.pl
PR
Terespol: kolejny „niezidentyfikowany obiekt” spadł nad Polską