Ponad tysiąc polskich ciężarówek utknęło na Białorusi. Polska zamknęła przejścia graniczne z tym krajem na czas rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad 2025. Białoruś nie pozwala polskim pojazdom wyjechać objazdem przez Litwę, a mimo to za zaistniałą sytuację wini Polskę.
Od 9 września polscy kierowcy koczują przy zamkniętym przejściu granicznym Kukuryki-Kozłowicze, a białoruskie władze postanowiły wykorzystać tę sytuację do szerzenia antypolskiej propagandy. Opublikowano bowiem listę 1035 numerów rejestracyjnych polskich ciężarówek i autobusów, które utknęły po stronie białoruskiej. Wartość pojazdów oraz znajdującego się w nich towaru ma wynosić nawet 200 mln zł.
Mimo, że polskie pojazdy nie są formalnie zarekwirowane, Białoruś nie pozwala im wydostać się inną drogą. Jest bowiem alternatywna trasa objazdem przez Litwę, ale władze w Mińsku już od dwóch lat nie pozwalają na takie rozwiązanie. – Nie mogą wyjechać z Białorusi inną drogą – powiedział Władimir Orłowski, przewodniczący Państwowego Komitetu Celnego Białorusi.
Wesprzyj nas już teraz!
„Zakładnicy działań własnego rządu” – tak o polskich kierowcach mówią media białoruskie. Co więcej, pojawiła się nawet zainscenizowana rozmowa Aleksandra Łukaszenki z szefem celników. Ten drugi tłumaczy reżimowemu przywódcy przed kamerami, że polscy kierowcy nie mogą wyjechać, bo to Polska zamknęła granicę. Padają także propagandowe zapewnienia, że Białoruś otworzy granicę jeśli Polska zrobi to samo.
Polskie pojazdy zostały skierowane na parkingi, na których będą mogły stać za darmo do 27 września. Po tym czasie zostaną im naliczone opłaty postojowe w wysokości 66 euro za dobę.
Źródło: niezalezna.pl
AF
Granica z Białorusią tymczasowo zamknięta. Prezydencki minister: chodzi o bezpieczeństwo