„Człowiek sterany przeżyciami” – tak o Sergiuszu Piaseckim napisał jeden z konspiratorów wileńskiej Armii Krajowej. Faktycznie, życie nie rozpieszczało go od pierwszych chwil życia aż po kres egzystencji. Zaznawał upokorzenia, niezrozumienia, nędzy. Może właśnie dlatego potrafił współodczuwać z ludźmi z marginesu, nad którymi niewielu się pochylało. Za swój praktyczny antykomunizm i umiłowanie wolności zapłacił śmiercią na emigracji. Dziś szczątki Sieriożki wracają.
***
Kości Piaseckiego wracają, ale nie do rodzinnych stron. Pochodził wszakże z kresów, krainy, której już nie ma. Choć potrafimy wskazać na mapie, gdzie się znajdowały, a na tamtych terenach tu i ówdzie błąkają się jeszcze ich ślady, to jednak w istocie ziemie te odeszły w niebyt, a wraz z nimi specyficzna kultura, w której Sergiusz wzrastał i żył. Przyszedł na świat 19 maja 1899 r., choć często możemy spotkać inną, błędną datę jego narodzin. Urodził się jako syn zrusyfikowanego Polaka wyznania prawosławnego i jego służącej-kochanki. Miłości matczynej praktycznie nie zaznał, ojciec stosował wobec niego przemoc, podobnie zresztą macocha. Tragiczne przeżycia dzieciństwa musiały odcisnąć na nim swe piętno.
Wesprzyj nas już teraz!
***
Mój pierwszy kontakt z Piaseckim, a raczej z jego literaturą, to czas późnej szkoły podstawowej lub początków gimnazjum. Przeczytałem wówczas Zapiski oficera Armii Czerwonej, tragikomiczną lekturę. Dla chłopaka z południowo-centralnej Polski dominującym wspomnieniem przekazanym przez krewnych i obecnym w lokalnej pamięci historycznej, były doświadczenia związane z okupacją niemiecką. Tu pojawiła się nagle perspektywa kresów, Wileńszczyzny. Bo przecież Zapiski… to nie tyle lektura o brutalnym półgłówku, który banany jadł z musztardą, prostytutkę uważał za wielką damę, a jego największym osiągnięciem życiowym było odkrycie, że można w wannie wymieszać gorącą i zimną wodę, by była odpowiednia do kąpieli. To przede wszystkim opowieść o zagładzie polskich kresów. I o tym, jak Michaił Zubow postąpił z Polką, która wcześniej uratowała mu życie.
***
„Piasecki został dostrzeżony i zwerbowany w sierpniu 1922 r. przez komórkę terenową polskiego wywiadu wojskowego, która funkcjonowała początkowo w Lidzie, później zaś w Brześciu Litewskim (od 1923 r. Brześciu nad Bugiem), a ściślej rzecz ujmując – przez oficera Ekspozytury nr 6 (wywiadu) Oddziału II SG Ministerstwa Spraw Wojskowych” – pisał dr Ryszard Oleszkowicz. „Od początku września 1922 r. wielokrotnie, jako agent ps. „Biały”, przechodził granicę w roli wywiadowcy (…). Oficer prowadzący wydał mu broń służbową – rewolwer nagan. Bazą jego grupy była miejscowość Raków koło Mołodeczna, a także miasta Lida i Baranowicze” – pisał z kolei dr hab. Tomasz Balbus.
Szpieg, jakim się stał, działał na wyjątkowo trudnym terenie, w realiach totalitarnego państwa. Poczucie ciągłego obcowania ze śmiercią, świadomość tego, że koledzy wpadają w ręce sowieckich służb specjalnych, nerwy naprężone do granic wytrzymałości – to doświadczenie zakończyło się odlotem dwudziestokilkulatka w głębinę spirytusu i kokainy. Przez długi czas panował nad sobą, a można nawet zaryzykować twierdzenie, że używki ułatwiły mu pracę. Przekraczając granicę mógł w stanie narkotycznym mieć wyostrzone zmysły. Wreszcie kokaina stała się środkiem, za pomocą którego uzależniał od siebie informatorów – oficerów i urzędników sowieckich. W zamian za kolejną dawkę narkotyku polski szpieg zyskiwał tajne informacje wroga.
Marnie opłacany, musiał znaleźć sobie dodatkowe źródło utrzymania. Działał na pograniczu, a zatem wchodził w grę przemyt. Zapisem tych doświadczeń jest jego najsłynniejsze dzieło, Kochanek wielkiej niedźwiedzicy. „Żyliśmy jak królowie. Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny. Chodziliśmy po złotym dnie. Płaciliśmy złotem, srebrem i dolarami. Płaciliśmy za wszystko: za wódkę i za muzykę. Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść” – pisał.
***
Po kilku latach „dwójka” zwolniła go i pozostawiła bez środków do życia. Czy, podobnie jak Michał Łubień w Żywocie człowieka rozbrojonego, imał się produkcji fotografii pornograficznych? „Podczas wojny, gdy szliśmy przez Warszawę, na front, w sierpniu 1920 r., obrzucano nas kwiatami. Dawano papierosy, czekoladę. Całowano. Jakaś dziewczyna zawiesiła mi na szyi kilkadziesiąt srebrnych medalików z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Rozdzieliłem je między kolegów. A potem… wyrzucono nas na śmietnik. Zabrano nawet owijacze, płaszcze, koce, zapasową bieliznę. Nie dano młodym ochotnikom możności kształcić się dalej. Nie dano punktu oparcia ani miski zupy. Syte i bezpieczne społeczeństwo nie zainteresowało się losem tych, którzy bronili jego wolności” – pisał Piasecki.
Poczucie rozgoryczenia pchnęło go w środowiska kryminalne, dlatego też potrafił je tak barwnie opisać, bazując na własnych doświadczeniach, w Trylogii złodziejskiej. Zanim jednak dokonał przelania wspomnień na papier, bandyckie życie doprowadziło go do zdarzenia, które zaważyło na jego losach, dokonał bowiem napadu z bronią w ręku. Za coś takiego na kresach, gdzie panowały szczególnie restrykcyjne przepisy, groziła kara śmierci. Sam Piasecki zeznawał, że podczas napadu był pod wpływem kokainy.
***
Konia z rzędem temu, kto będzie potrafił rozstrzygnąć, które fragmenty z powieści autobiograficznych Piaseckiego są rzeczywistym zapisem wydarzeń, a które wyłącznie autokreacją, mającą przedstawić autora w odpowiednim świetle. Przykładowo – czy faktycznie Sieriożka był takim łamaczem niewieścich serc i non stop przeżywał erotyczne przygody, czy może były to jedynie jego niepobożne życzenia?
Kiedyś, czytając wspomnienia Romualda Warakomskiego, natknąłem się na fragment poświęcony Piaseckiemu. Warakomski to zresztą również postać, nad którą warto się na moment zatrzymać. W okresie II wojny światowej uzdolniony fałszerz dokumentów w ramach wileńskiej legalizacji AK, po wojnie pod fałszywym nazwiskiem wstąpił do karmelitów bosych i przyjął święcenia kapłańskie. Bezpieka rozszyfrowała jego tożsamość dopiero po roku 1956, więc już choć go nie aresztowali, to jednak otoczyli wianuszkiem tajnych współpracowników rekrutowanych spośród wyrodnych synów Karmelu, i – krótko mówiąc – zniszczyli mu życie.
Warakomski pisał w swoich wspomnieniach o Piaseckim: „Bezpośrednią wszakże przyczyną otwartego konfliktu, choć nie winowajcą, stał się Sergiusz Piasecki (…). Ponieważ miał zlecony również wywiad legalizacyjny, zaglądał także do pracowni zanudzając nas podczas każdej wizyty opowiadaniami ze swego awanturniczego życia, które zresztą znaliśmy dobrze z jego książek (…). »Piotr«, znając przeszłość Piaseckiego, nie brał go zbyt poważnie i, gdy w czasie kolejnej wizyty rozmowa znów zeszła na dobrze nam znany temat, zaczął lekko pokpiwać, w czego rezultacie rozmowa przekształciła się niebawem w polemikę, a potem w ostrą sprzeczkę, przy czym »Piotr« być może i tak już czymś podenerwowany strzelił w pewnym momencie takim oto ciężkiego kalibru pociskiem: – Wie pan, te pana bohaterskie w książkach opisy to czysta blaga, prawdziwe są jedynie świństwa (…). Piasecki nie był z tych, którzy łatwo zapominają”.
***
Karę śmierci Piaseckiemu zamieniono na dożywocie. W więzieniach organizował bunty więźniów, ale też szlifował kulawą dotąd polszczyznę i zaczął pisać. Pomocną dłoń podał mu wówczas Melchior Wańkowicz, który doprowadził do jego zwolnienia z ciężkiego więzienia na Świętym Krzyżu. Ukazała się jego książka, wyjście na wolność relacjonowała prasa. Piasecki do Wańkowicza wysłał telegram: „Za zdjęcie z krzyża dziękuję, dziękuję”. Po latach Piasecki określi swego wybawcę mianem „arcyłajdaka, bolszewickiego lokaja”. Po prawdzie, Wańkowicz trochę sobie na to określenie zasłużył pozbawiając Sergiusza dochodów z działalności literackiej.
***
Adam Pragier, adwokat kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy, słusznie skonstatował, że bardziej niż bandytą Piasecki był zabłąkanym w czasy współczesne typem awanturnika z XVII wieku. Pisarz krótko brylował na warszawsko-zakopiańskich salonach, portretował go sam Witkacy, stał się ulubieńcem elit. Rychło wybuchła jednak II wojna światowa, która człowieka, jakim stawał się na nowo Piasecki, przemieniła w ściganego wilka. Na Wileńszczyźnie, tej istnej wieży Babel z wieloma kulturami, językami i religiami, Piasecki zaangażował się w działalność konspiracyjną w szeregach Armii Krajowej, włączając się w działalność komórki wykonującej wyroki śmierci, reorganizując jej strukturę i dynamizując aktywność, ratując w ten sposób honor organizacji, która uprzednio wyroki wydawała, ale nie potrafiła ich wykonać. Piasecki organizował zamachy na kolaborantów pod Ostrą Bramą czy w przedsionku kościoła. Dzięki temu Niemcy sądzili, że za likwidacjami stoją bolszewicy, bo przecież Polacy nie dokonywaliby zabójstwa w miejscu sakralnym.
Józef Mackiewicz, któremu zresztą Piasecki uratował życie nie wykonując na nim wyroku śmierci, tak zapamiętał go z tego konspiracyjnego okresu: „Od razu było widać, że Sergiusz Piasecki to była inna klasa. Skromny, jakby nawykły do opanowywania nerwów, w jego spojrzeniu dziwnie kojarzyła się ponurość z łagodnością”.
***
Ewakuowany wraz z bliskimi z Wileńszczyzny, jeszcze przez pewien czas przebywał na terenie Polski pojałtańskiej. Mieszkał w Toruniu, Krośnie nad Odrą i w Gdańsku. Na początku maja 1946 r. wyjechał z bolszewickiej Polski. Zapewne gdyby pozostał, kwestią czasu byłoby aresztowanie, proces i śmierć. Emigracja wszelako stała się dla niego drugim dożywociem. Pisał: „Doprowadzono mnie do rozgoryczenia, utraty wiary w rozum, uczciwość i siłę moralną Zachodu. Wtrącono w nędzę i zmuszono zamilknąć. Zrobiono to, czego nie mogli dokonać ani bolszewicy, ani bierutowcy”.
„Człowiek sterany przeżyciami” zmarł 12 września 1964 r.
Kajetan Rajski