W Stanach Zjednoczonych na dobre rozgorzała wewnętrzna walka, w której Demokraci oskarżają ekipę Trumpa o to, że próbuje przejąć władzę w stanach rządzonych przez nich przy użyciu organów ścigania i wojska. Władze federalne wysłały do Chicago Gwardię Narodową. Ruch ten popiera – według sondażu CBS – 42 proc. Amerykanów. Podobne działania w przypadku Portland zablokował sąd. Jeden z profesorów oskarżył ekipę Trumpa, że wprowadza „państwo policyjne”.
Oficjalnie administracja Trumpa określiła Chicago mianem „strefy wojennej”. Prezydent Stanów Zjednoczonych wysłał do metropolii 300 strażników Gwardii Narodowej, pomimo sprzeciwu wybranych przywódców, w tym burmistrza i gubernatora stanu J.B. Pritzkera. Sekretarz Bezpieczeństwa Wewnętrznego Kristi Noem w niedzielę broniła tej decyzji w stacji Fox News, podkreślając, że Chicago jest „strefą wojenną”.
Z kolei gubernator stanu Pritzker, występując w programie CNN „State of the Union”, zarzucił republikanom, że dążą do siania „zamętu na miejscu”, aby stworzyć „strefę wojenną”, by móc wysłać jeszcze więcej żołnierzy.
Wesprzyj nas już teraz!
Prezydent Donald Trump – podczas słynnego zgrupowania setek generałów i admirałów ściągniętych do USA ze stref wojennych w dniu 30 września br. – mówił o możliwości wykorzystania wojska do prowadzenia „wojny od wewnątrz”. Wspomniał o potraktowaniu niektórych miast jak „poligonów” dla wojska, co poparli niektórzy republikańscy politycy.
Oponenci Trumpa obawiają się, że próbuje on wykorzystać obecne zamknięcie rządu i walkę z nielegalnymi migrantami do przejęcia pełni władzy w kraju. W wewnętrzną batalię uwikłane są sądy, które hamują decyzje administracji. W sobotę na przykład sąd okręgowy w Portland orzekł, że wysłanie wojska do miasta było niezgodne z prawem. Sędzia okręgowa – swoją drogą mianowana przez Trumpa za jego pierwszej kadencji – Karin Immergut późno w nocy w sobotę wydała tymczasowy zakaz o rozmieszczeniu gwardzistów, stwierdzając, że „decyzja prezydenta była po prostu oderwana od faktów”. – To kraj prawa konstytucyjnego, a nie stanu wojennego – podkreśliła.
Zdaniem sędzi, chociaż w mieście doszło do rozproszonych ataków na funkcjonariuszy federalnych i ich mienie, administracja Trumpa nie udowodniła, „że te akty przemocy były częścią zorganizowanej próby obalenia całego rządu”, co usprawiedliwiałoby użycie siły militarnej.
Jeden z głównych doradców prezydenta, Stephen Miller, nazwał decyzję sędzi „prawniczym buntem”. Jednak, kolejny nakaz sądowy wydany w niedzielę wieczorem zablokował rozmieszczenie żołnierzy Gwardii Narodowej z innych stanów, poinformował prokurator generalny Oregonu i gubernator Gavin Newsom, który wcześniej ogłosił, że wniesie pozew o wstrzymanie mobilizacji.
„Sędzia federalny ZABLOKOWAŁ bezprawną próbę Donalda Trumpa, polegającą na ROZMIESZCZENIU 300 ŻOŁNIERZY GWARDII NARODOWEJ W PORTLAND” – napisał Newsom, którego biuro prasowe celowo skopiowało agresywny styl prezydenta (wielkie litery). „Nadużywanie władzy przez Trumpa nie będzie tolerowane” – dodał.
Dziennikarze zwracają uwagę, że „Akcję represyjną Trumpa prowadzi ICE (Immigration and Customs Enforcement)”. Departament jest szybko rozbudowywany zarówno pod względem personelu, jak i zadań. Zamaskowani agenci, uzbrojeni podjeżdżają w nieoznakowanych samochodach i pojazdach opancerzonych pod osiedla mieszkaniowe i firmy, poszukując nielegalnych przybyszy, co spotyka się z protestami i oskarżeniami demokratów o „autorytarne dążenie do przejęcia pełni władzy”.
Ekipa Trumpa chętnie posługuje się retoryką wojenną, mówiąc o „strefach wojennych”, które mają występować w miastach. Tę retorykę wsparł w niedzielę kluczowy sojusznik prezydenta, speaker Izby Reprezentantów Mike Johnson, mówiąc w NBC, że oddziały Gwardii Narodowej rozmieszczone w stolicy USA, Waszyngtonie, zareagowały na „dosłowną strefę wojny”.
Przy okazji starć funkcjonariuszy ICE z protestującymi przeciwko ich polityce, giną ludzie, w tym przypadkowe ofiary. Agenci federalni wraz z Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w tym funkcjonariusze Służby Imigracyjnej i Celnej oraz Straży Granicznej Stanów Zjednoczonych od miesiąca prowadzą operację Midway Blitz w Chicago, wykorzystując jako bazę wypadową pobliską bazę Marynarki Wojennej Great Lakes. Aresztowano ponad 1000 osób. Jednocześnie funkcjonariusze mierzą się z protestami, które mają miejsce m.in. przed bazą ICE w Broadview. Podczas nich użyto gazu łzawiącego i kul pieprzowych przeciwko demonstrantom. Postrzelono dwie osoby, w tym kobietę, która rzekomo wjechała samochodem w pojazdy federalne, co doprowadziło do otwarcia ognia przez Straż Graniczną USA.
W zeszły weekend administracja ujawniła plany wysłania 200 żołnierzy Gwardii Narodowej Oregonu do Portland, twierdząc, że miasto jest „wyniszczone wojną”, z powodu protestów odbywających się przed jednym z obiektów ICE. To właśnie te plany pokrzyżowała sędzia, która w sobotę wydała 14-dniowy tymczasowy nakaz wstrzymania działań Gwardii Narodowej w mieście.
Speaker Johnson odrzucił sugestie, że Trump z zadowoleniem przyjął zamknięcie rządu, aby odwrócić uwagę od kontrowersji, które nękają administrację. Jedną z nich jest sprawa nieżyjącego pedofila Jeffrey’a Epsteina.
Profesor Frank Vogi z Uniwersytetu Georgetown, gdzie prowadzi zajęcia podyplomowe na temat „Korupcji, rozwiązywania konfliktów i bezpieczeństwa”, idzie nawet dalej w tych oskarżeniach. Współzałożyciel i były wiceprezes Transparency International, a także Partnership for Transparency Fund, członek Międzynarodowej Rady Nowego Funduszu Izraela oraz Rady Doradczej Stowarzyszenia Narodów Zjednoczonych Obszaru Wielkiego Waszyngtonu, były rzecznik Banku Światowego, uważa, że Stany Zjednoczone pod wodzą Donalda Trumpa stają się „państwem policyjnym”.
„Kiedy rządy prawa pozostają w rękach jednego polityka bez żadnych ograniczeń, konsekwencje są wielorakie i namacalne: wolność słowa jest skazana na zagładę, odpowiedzialność znika, a droga do oszustwa i korupcji jest szeroko otwarta. Jakby tego było mało, Stany Zjednoczone zmierzają ku państwu policyjnemu” – pisze na łamach wpływowego portalu The Globalist.
Sugeruje, że „praktycznie każdego dnia Donald Trump wygłasza oświadczenia i wydaje zarządzenia wykonawcze, które trafiają na pierwsze strony gazet, rozwścieczają demokratów i odwracają uwagę od korupcji, którą jego klan rodzinny i jego krajowe oraz międzynarodowe satelity rozwijają z coraz większym rozmachem”.
Obarcza prezydenta USA odpowiedzialnością za ograniczanie wolności wypowiedzi opozycji, zastraszanie mediów i środowiska akademickiego, a także coraz częstszą ingerencję w ważne decyzje biznesowe i układy w sektorze prywatnym w celu rzekomego wyłudzenia funduszy.
Wskazując na „przejawy państwa policyjnego w erze Trumpa” pisze o poleceniu prezydenta wydanym Departamentowi Sprawiedliwości USA, aby „szybko wniósł oskarżenie karne przeciwko wszystkim osobom, które uważa za wrogów, począwszy od byłego dyrektora FBI, Jamesa Comey’a”.
Kolejne przejawy to zapowiedź wysłania wojska do Portland w stanie Oregon, bez zgody burmistrza Portland i gubernatora stanu. Zaznacza przy tym, że „w całym kraju poplecznicy policji imigracyjnej Trumpa, często w maskach, porywają ludzi z ulic, sądów, fabryk i placów budowy, zamykają ich i starają się deportować”. Dodaje, że to „forma pozaprawnego zachowania, która – poza niektórymi regionami Ameryki Łacińskiej – jest znana z mrocznych, despotycznych, często komunistycznych reżimów na całym świecie”.
Następnie wymienił zawezwanie generałów stacjonujących poza USA do natychmiastowego przybycia do Waszyngtonu i złożenia dymisji, jeśli nie są w stanie zachować lojalności wobec Trumpa.
Wszelkie granice przekroczono zaś, wydając akt oskarżenia wobec byłego szefa FBI, Comey’a. Jak komentował „The New York Times”: „Oskarżając Jamesa Comeya, Donald Trump otworzył wrota niesprawiedliwości”.
Profesor zauważa, że jego przyjaciel Willem napisał z Holandii: „Porównanie z upadkiem Republiki Weimarskiej i wzrostem narodowego socjalizmu oraz jego przywódcy jest przerażające. Powodzenia nam wszystkim, czy to w Stanach Zjednoczonych, czy w Europie”. Vogi dodaje: „Myślę, że to porównanie może przesadzać z tym, co dzieje się teraz w Waszyngtonie, ale nieznacznie”.
Wykładowca Georgetown uważa, że Trump jest owładnięty żądzą zemsty i uderza we wszystkich tych, którzy z jakiegoś powodu uważa, że w przeszłości wyrządzili mu krzywdę. Stąd postępowanie wobec byłego szefa FBI, Comey’a, który w 2016 roku badał, czy Rosja interweniowała w wyborach w USA, aby wesprzeć zwycięstwo Trumpa.
Profesjonalni prokuratorzy, którym zlecono postawienie zarzutów Comey’owi, mieli odmówić, więc prawnik z Białego Domu bez doświadczenia prokuratorskiego został wezwany do sądu, aby oskarżyć byłego szefa FBI i sporządzić zaledwie dwustronicowy akt oskarżenia zawierający skąpe szczegóły.
Profesor przypomina, że „ważnym bastionem w walce z nadużyciami władzy publicznej od dawna jest Departament Sprawiedliwości. Richard Nixon próbował dyktować warunki Departamentowi, a ówczesny Prokurator Generalny i jego Zastępca Prokuratora Generalnego odmówili – zostali zwolnieni w wydarzeniu, które historia odnotowała jako „masakrę sobotniej nocy”. W wydarzeniu, które odegrało kluczową rolę w ostatecznym upadku Nixona.
Niezależność Departamentu Sprawiedliwości od Białego Domu dobiegła końca. Prezydent Trump wykorzystał swoje konto w mediach społecznościowych, aby publicznie upomnieć prokurator generalną Pam Bondi za to, że nie działała wystarczająco szybko, by znaleźć dowody i postawić zarzuty karne swoim wrogom. Bondi się wycofała” – czytamy.
Vogi, który komentował sytuację 29 września br., zanim doszło do zawieszenia rządu z powodu sporu budżetowego, przewidywał, iż Trump wykorzysta ją „w pełni, aby zwolnić jeszcze więcej urzędników, których nie uważa za lojalnych wobec siebie”.
„Podobnie jak monarcha absolutny, Trump prawdopodobnie przekaże fundusze z wielu programów socjalnych, aby wesprzeć swoją masową kampanię aresztowania i deportacji wszystkich „nielegalnych” imigrantów. Jego zdaniem wszyscy są nielegalni (…). Administracja Trumpa nałożyła opłatę w wysokości 100 000 dolarów za każdą specjalną wizę, o którą firma ubiega się w celu sprowadzenia zagranicznego eksperta do pracy w Stanach Zjednoczonych. Tysiące osób, głównie z Indii, posiadających takie wizy pracuje w dużych amerykańskich firmach technologicznych — META, Microsoft, Google, Tesla i innych.
Prezydent zastrzegł sobie jednak prawo do osobistego udzielania zwolnień. Jakie więc darowizny na osobiste cele Trumpa będą musiały zaoferować prezydentowi duże amerykańskie firmy, aby uniknąć nowej opłaty i sprowadzić zagranicznych naukowców i specjalistów technicznych, którzy są niezbędni dla ich działalności? – pyta profesor.
„Prezydent podpisał również dekret wykonawczy o przejęciu TikToka spod chińskiej kontroli. Doniesienia medialne sugerują, że udziały w firmie będą należeć między innymi do Larry’ego Ellisona, multimiliardera i założyciela Oracle, starego przyjaciela Trumpa, partnera Fox News Ruperta Murdocha, Michaela Della z Dell Computers, technologicznego funduszu venture capital Silver Lake, oraz MGX, funduszu majątkowego z Abu Zabi, który ma liczne powiązania finansowe z firmami rodziny Trumpów”.
Profesor tłumaczy, że – co prawda – „w prasie pojawiły się doniesienia, iż ostateczna umowa będzie obejmować wpłatę „kilku miliardów” przez nowych właścicieli na konto rządu USA”. Jednak, „Ellison, ustępujący jedynie Elonowi Muskowi jako najbogatszy biznesmen świata, od dawna jest zagorzałym zwolennikiem Trumpa. Jego medialne zainteresowanie TikTokiem będzie szło w parze z niedawnym przejęciem Paramount Pictures przez firmę prowadzoną przez jego syna. Federalna Komisja Handlu (FTC) zatwierdziła fuzję dopiero po tym, jak spółka zależna Paramount, CBS TV, zapłaciła Trumpowi 16 milionów dolarów w ramach rekompensaty za zarzuty o stronniczość redakcyjną wysunięte przez prezydenta”.
Vogi sugeruje, że „zamknięcie rządu i narastające dowody na korporacyjne wymuszenia Trumpa” mogłyby zmniejszyć zainteresowanie międzynarodowych inwestorów Stanami Zjednoczonymi. Proces ten mógłby nawet przybrać na sile, gdyby cła Trumpa przyczyniły się do wzrostu inflacji i spowolnienia wzrostu gospodarczego, co w konsekwencji mogłoby prowadzić do załamania rynków finansowych. Wyprzedaż amerykańskich bonów i obligacji rządowych mogłaby zaniepokoić Trumpa, zwłaszcza, że Stany Zjednoczone odpowiadają za prawie 55 proc. globalnego rynku akcji.
Jednak, uderzyłoby to również w finanse przyjaciół i głównych darczyńców prezydenta USA, a do pewnego stopnia także w finanse Trumpa. Dlatego zastanawia się, czy „rynki” (finansiści) okażą się wyrozumiałe dla człowieka, który „z każdym dniem zdaje się zyskiwać coraz większą władzę polityczną”.
Źródło: yahoo.com, usnews.com, outlookindia.com, theglobalist.com
AS
Obławy na imigrantów Bostonie. Trump robi porządek wbrew lewicowym władzom