10 października 2025

Ks. Beniamin Sęktas: O szkodliwej recepcji „Fiducia supplicans” w Kościele w Polsce

Kościół nie może przemilczać prawdy, gdyż uchybiłby wierności wobec Boga Stwórcy i nie pomagałby w odróżnianiu dobra od zła – mówił św. Jan Paweł II w odpowiedzi na paradę homoseksualistów w Rzymie. Dlaczego dziś Kościół milczy, kiedy dochodzi do jeszcze gorszych rzeczy – i to często w świątyniach Pana? Pisze o tym w PCh24.pl ks. Beniamin Sęktas.

Ciemność

Święty Jan Paweł II protestując przeciwko paradzie homoseksualistów zorganizowanej w Rzymie w 2000 r., mówił: „uważam za konieczne powiedzieć kilka słów na temat głośnych manifestacji, jakie odbyły się w Rzymie w ostatnich dniach. W imieniu Kościoła rzymskiego zmuszony jestem wyrazić rozgoryczenie z powodu zniewagi, jaką wyrządzono Wielkiemu Jubileuszowi Roku 2000, oraz obrazy chrześcijańskich wartości tego miasta, tak bardzo drogiego sercom katolików na całym świecie. Kościół nie może przemilczać prawdy, gdyż uchybiłby wierności wobec Boga Stwórcy i nie pomagałby w odróżnianiu dobra od zła” (Rozważanie przed modlitwą Anioł Pański, 9 lipca 2000 r.). Podobnie jak w roku 2000 Kościół przeżywa Rok Jubileuszowy 2025. Częścią jego obchodów była, formalnie nieoficjalna, „pielgrzymka katolików LGBT”, która miała miejsce 6 września 2025 roku.

Wesprzyj nas już teraz!

Bez najmniejszego sprzeciwu ze strony papieża Leona, rzymskiego duchowieństwa i służb zapewniających bezpieczeństwo, publiczni grzesznicy weszli do Bazyliki Świętego Piotra, demonstrując dumę z tego faktu. Uczestniczący w tej farsie mieli ze sobą emblematy i napisy wskazujące na to, że za nic mają Boże przykazania. Ci bluźniercy nieśli przed sobą krzyż w tęczowych barwach i flagi LGBT. Profanatorzy nie ograniczyli się do wkroczenia do bazyliki, ale mieli szerszy program. W kościele Najświętszego Imienia Jezus (Il Gesú) wiceprzewodniczący Episkopatu Włoch bp Francesco Savino, jak twierdzi, za zgodą papieża Leona, odprawił dla nich Mszę świętą. Podczas niej udzielano świętokradzko Komunii świętej osobom afirmującym prawo do grzechu. To, co wydarzyło się w sercu chrześcijaństwa, w Stolicy Apostolskiej, skłania do pytania: co się stało z Kościołem, że dziś w osobie swojego Zwierzchnika nie staje w obronie prawdy i czci Bożej?

18 grudnia 2023 roku świat ogarnął mrok. Obiegła go wiadomość o deklaracji Fiducia supplicans wydanej przez Dykasterię Nauki Wiary pozwalającej na błogosławienie par homoseksualnych. Informacja ta zasmuciła wielu wierzących oraz tych, którzy kierują się zdrowym rozsądkiem. Kościół katolicki uczynił krok w kierunku duchowej i aksjologicznej ciemności, w której znajduje się współczesna cywilizacja. Na całym świecie przetoczyła się dyskusja o kierunku obranym przez wspólnotę wyznawców Chrystusa, mimo że wielu jej członków zbagatelizowało znaczenie tej deklaracji. Kościelny dokument, jako jeden z wielu, nie dotarł do powszechnej świadomości. Uszedł uwadze większości kapłanów i wiernych, a przecież jest on zerwaniem z dotychczasowym nauczaniem Kościoła. Jako taki powinien spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem.

Świadczy to o nikłym zainteresowaniu wierzących życiem Kościoła, jak i o małym znaczeniu autorytetu jego współczesnej władzy. W tym kontekście warto przypomnieć informacje o wcześniejszych działaniach Dykasterii. 30 października 2023 roku papież Franciszek zatwierdził dokument pozwalający na udzielanie chrztu transseksualistom i dzieciom adoptowanym przez pary homoseksualne. Incydent ten, mimo że odnotowany przez media związane ze Stolicą Apostolską, nie został w żaden sposób omówiony w Kościołach lokalnych. Mamy do czynienia zatem z brakiem skutecznej komunikacji wewnątrz wspólnoty o znaczeniu globalnym, jaką jest Kościół.

Utrzymując wierzących w ignorancji, urzędnicy kościelni akceptują zdobycze rewolucji obyczajowej. Świadczy o tym przede wszystkim przyjęcie przez nich niereligijnej terminologii. Mówią o parach jednopłciowych zamiast o moralnym nieuporządkowaniu lub osobach o skłonnościach homoseksualnych. Oswajają lud Boży z rzeczywistością grzechu ukazywanego jako społeczna norma. Przyczynia się to do potępienia wielu dusz. Przyjęcie obcego dla Kościoła języka w dokumentach Urzędu Nauczycielskiego niszczy właściwe rozumienie terminów teologicznych. Do momentu wydania Deklaracji Fiducia supplicans istniało jedno rozumienie Bożego błogosławieństwa. Dziś mamy do czynienia z zawłaszczeniem czynności świętej w celu dobrego samopoczucia „błogosławionych” i „błogosławiących”. Wprowadza się to tylko po to, by uznać za „prawdziwe, dobre i po ludzku ważne w (…) życiu i relacjach” grzeszących ze sobą homoseksualistów domniemane pozytywne aspekty ich wspólnego życia. Czy postulat błogosławienia par żyjących w grzechu nie jest podporządkowaniem Boga ludzkim zachciankom i łamaniem drugiego przykazania Bożego?

Fałszywa nauka

Powyższe tendencje odnajdujemy również w Kościele w Polsce. Występują one w przepowiadaniu i publicznych wystąpieniach części polskiego duchowieństwa. 17 maja 2024 roku niechlubną kartę w dziejach polskiego Kościoła zapisał ks. Adam Świeżyński. Pobłogosławił parę homoseksualną na nabożeństwie ekumenicznym w Warszawie. Ośmielił się wziąć udział w tej ceremonii w związku z wydaniem deklaracji Dykasterii Nauki Wiary Fiducia supplicans. Odważył się zrobić to, czego nie uczyniłby rok wcześniej, a tym bardziej w dniu swoich święceń kapłańskich. Uległ dyktatowi relatywizmu i w ten sposób zbluźnił Bogu, przywołując Jego święte imię dla błogosławienia homoseksualistów. Obrzęd ten był  wymieszaniem prawdy Bożej z ideologią LGBT. Oznaką tego było rozłożenie na stole komunijnym w zborze – o zgrozo! – tęczowej flagi. Na niej położono księgę Pisma Świętego. Tym samym ksiądz Adam Świeżyński zranił uczucia religijne chrześcijan, którzy nie chcą widzieć Pisma Świętego w zestawieniu z flagą LGBT, symbolem rozwiązłości. Mimo że błogosławienie homoseksualistów według Fiducia supplicans zakłada nieliturgiczność tego procederu, współprzewodnicząc temu wydarzeniu, ksiądz Świeżyński miał założoną białą stułę, którą kapłan przewiązuje złączone prawe dłonie nowożeńców podczas sakramentu małżeństwa.

Wydarzenie to uniknęło publicznej krytyki ze strony polskiego Kościoła. Nie podjęto też żadnej ekspiacji za ten skandal. Co więcej, ksiądz Adam Świeżyński szczycił się na łamach „Tygodnika Powszechnego” brakiem reakcji ze strony przełożonych. Było to bezczelnością wobec czytelników. Ponadto, w wywiadzie dla tegoż pisma z 20 sierpnia 2024 roku wyrażał dumę ze współpracy z wyrazicielami ideologii LGBT w polskim Kościele, a w artykule z 2 lipca 2025 zrównywał składanie przez siebie Najświętszej Ofiary z potrzebą uczestnictwa w Marszu Równości w Gdańsku. Chwaląc się obecnością w tej niemiłej Bogu demonstracji, nie dostrzegł zgrzytu pomiędzy zasadami chrześcijańskiej moralności a swoją publicznie prezentowaną postawą. Ksiądz Adam Świeżyński za swoją działalność powinien ponieść konsekwencje. „Instrukcja dotycząca kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi” z 2005 roku nie pozwala wyświęcać na kapłanów mężczyzn wspierających kulturę gejowską.

Z pewnością przełożeni kleryka, który uczestniczyłby w Marszu Równości, mieliby dylemat w ocenie jego zdatności do kapłaństwa. Tymczasem przełożeni ks. Adama, wykładowcy uczelni katolickiej nie dostrzegli najmniejszego problemu w jego gorszącej postawie. Nie powinno to dziwić, ponieważ zgorszenie o większym zasięgu uczynił o. Roberto Pasolini, niedawno mianowany kaznodzieja Domu Papieskiego, który doszukiwał się homoseksualizmu w relacji biblijnego Dawida i Jonatana. Ojciec Pasolini dopatrzył się też homoseksualizmu u rzymskiego setnika, który poprosił Jezusa o uzdrowienie jego sługi. Czyżby haniebny przykład z góry paraliżował następców apostołów w Polsce przed użyciem władzy, by powstrzymać fałszywego nauczyciela?

Nieroztropność

Ofiarą pochopnego entuzjazmu wobec błędnego kierunku w Kościele padł franciszkanin o. Bartosz Pawłowski. W święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 października 2024 roku wraz z grupą wiernych wyszedł do uczestników Marszu Równości w Sanoku z poczęstunkiem. W mniemaniu ojca Pawłowskiego czyn ten był prostym wyjściem do ludzi z Dobrą Nowiną. Tymczasem trzeba to rozumieć jako zaangażowanie się w inicjatywę polityczną. Wydarzenie to wyglądało następująco: oto pośród flag w kolorze tęczy i skandowanych obraźliwych dla wiary haseł, grupa zadowolonych z siebie kelnerów-wolontariuszy na czele z duchownym przechadzała się na nieswojej imprezie, zapraszając do degustacji. Zdawali się nie dostrzegać, że uczestniczą w Marszu Równości jako inicjatywie politycznej. Nie przyszli przecież do grzeszników w ich szarej codzienności, ale do zwolenników legalizacji związków homoseksualnych, adopcji przez nie dzieci i tych, którzy negują konieczność opierania prawa stanowionego na prawie naturalnym.

Z perspektywy wiary smaczne wypieki, rogaliki, ciasta, winogrona, batoniki były rozdawane aktywistom wspierającym cywilizację śmierci niczym pielgrzymom zmierzającym do miejsca świętego. Wzbudziło to zainteresowanie mediów. Parcie na szkło widocznie wyparło roztropność. Nie wszystko wypada czynić duchownemu w przestrzeni publicznej. Przykład, jaki daje, często mówi o wiele więcej niż kazanie. Powinien unikać dwuznacznych sytuacji, a tym bardziej ich nie inicjować. Według protokołu dyplomatycznego Stolicy Apostolskiej nie pozwala się, by kobieta żyjąca w związku z głową państwa, który rozwiódł się ze swoją żoną, towarzyszyła mu podczas oficjalnej audiencji. Wszystko to po to, aby nie dawać do zrozumienia, że przyzwala się na rozwody. „Ugoszczenie” przez o. Pawłowskiego aktywistów LGBT było czymś  o wiele gorszym. Niestety również papież Franciszek, który zatwierdził deklarację Fiducia supplicans, nie dawał dobrego przykładu. Na jego dworze często gościli przebierańcy, kuglarze i transseksualiści. Stał się nawet sponsorem transseksualnego nierządu podczas pandemii. Kiedy w tym czasie państwa organizowały pomoc dla pracowników i przedsiębiorstw dotkniętych ekonomicznymi skutkami pandemii, papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski wspomagał finansowo transseksualne prostytutki.

W podobny sposób zachował się ojciec Bartosz Pawłowski, kierując do uczestników Marszu Równości swoje pozdrowienie, a nawet pozując z nimi do zdjęć. Słowa wypowiedziane przez Ojca, by uczestnicy Marszu Równości czuli się kochani przez Boga, nie były mówieniem im całej prawdy. Grzech godzi w Bożą miłość i jest chorobą ludzkiej duszy wiodącą do śmierci wiecznej. Uczestnicy takich marszów zachowują się tak, jakby zupełnie się tym nie przejmowali. Marsze równości stanowią promocję moralnego zepsucia. Z postawy uczestników i skandowanych haseł wynika roszczenie, żeby całe społeczeństwo zaakceptowało homoseksualizm.

Zachowanie tego syna św. Franciszka nie tylko nie współbrzmi ze wspomnianymi na początku słowami św. Jana Pawła II o paradzie homoseksualistów w Rzymie w 2000 roku, ale kontrastuje z postawą świętego franciszkanina Maksymiliana Marii Kolbego, który ze smutkiem przyglądał się organizowanej przez masonerię antychrześcijańskiej demonstracji w Rzymie na początku XX wieku. Ulicami Wiecznego Miasta przeszedł wtedy marsz ze sztandarami przedstawiającymi Michała Archanioła powalonego na ziemię przez Lucyfera, a jego uczestnicy skandowali antykatolickie hasła. Ciekawe, co ów święty powiedziałby obecnie w kontekście jubileuszowej pielgrzymki homoseksualistów do Rzymu?

Zamęt  

24 października 2024 roku odchodzący na emeryturę metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz udzielił wywiadu dla telewizji Polsat. Poparł w nim w ograniczonym zakresie prawną legalizację związków homoseksualnych. Wzbudziło to powszechne zgorszenie wiernych, po czym rzecznik archidiecezji wydał oświadczenie zmieniające sens słów kardynała. W kontekście jego przejścia na emeryturę prawdopodobnie tylko ten wywiad zostanie zapamiętany z całej posługi pasterskiej metropolity. Kardynał w swoim wywiadzie powoływał się na słowa papieża Franciszka. Z pewnością chodzi o wypowiedzi papieża z filmu dokumentalnego „Francesco” w reżyserii Jewgienija Afinijewskiego, w którym papież pozytywnie odnosił się do części prawnych roszczeń środowisk LGBT w słowach: „Powinniśmy stworzyć ustawę o związkach partnerskich (civil unions). Aby były ujęte w formie prawa (legally covered). Byłem za tym”.

Tymczasem święty Jan Paweł II w przemówieniu do pracowników i adwokatów Roty Rzymskiej na temat chrześcijańskiej wizji małżeństwa i miłości małżeńskiej z 21 stycznia 1999 roku mówił: „Bezzasadne jest roszczenie, aby przyznać status «małżeński» także związkom między osobami tej samej płci. Na przeszkodzie stoi tu przede wszystkim fakt, że obiektywnie niemożliwa jest płodność takiego związku polegająca na przekazywaniu życia, zgodnie z zamysłem wpisanym przez Boga w samą strukturę ludzkiej istoty. Przeszkodą jest też brak przesłanek dla relacji opartej na wzajemnym dopełnianiu się osób, jaką Stwórca ustanowił między mężczyzną a kobietą zarówno na płaszczyźnie fizyczno-biologicznej, jak i ściśle psychologicznej. Tylko w związku między dwiema osobami odmiennej płci możliwe jest udoskonalanie jednostki przez jednoczące połączenie i wzajemne dopełnianie się w sferze psychofizycznej.

W tej perspektywie miłość nie jest celem samym w sobie i nie polega wyłącznie na cielesnym spotkaniu dwóch istot, ale jest głęboką więzią międzyosobową, której zwieńczeniem staje się całkowite wzajemne oddanie i współdziałanie z Bogiem Stwórcą — pierwotnym źródłem każdego nowego życia ludzkiego”. W świetle wypowiedzi papieża Polaka poparcie jakichkolwiek pomysłów o kontraktach cywilnych dla homoseksualistów jest nieuzasadnione i szkodliwe społecznie. Stąd słuszne jest pytanie: co takiego zmieniło się od czasów Jana Pawła II? Dlaczego po tak niewielu latach polskie społeczeństwo jest zmuszone słuchać bluźnierczych wypowiedzi ustępującego warszawskiego metropolity?

Świętokradztwo

Deklaracja Fiducia supplicans ma niestety w Polsce swoich apologetów. Jednym z nich jest ksiądz Przemysław Nowakowski, który bronił tego dokumentu w swoim wystąpieniu podczas V Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej z cyklu „Evangelii Gaudium”, która odbyła się 14 listopada 2024 roku w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi, a została udostępniona na kanale Maskacjusz TV.  Tytuł wykładu brzmiał „Miejsce osób homoseksualnych w życiu liturgicznym Kościoła”. Ksiądz Nowakowski na wstępie zauważył, że deklaracja Fiducia supplicans jest „ostrożnie napisana”. Autorzy chcąc uniknąć zgorszenia, zabraniają błogosławienia par homoseksualnych w kontekście obrzędów zawarcia związku cywilnego. Mówi o tym punkt 39 Deklaracji. Ponadto, aprobata błogosławienia par homoseksualnych  unika dowartościowania ich grzesznego sposobu życia. Ksiądz zaznaczał, że ta „ostrożna” propozycja duszpasterska nie zalicza błogosławienia par gejowskich ani do błogosławieństw rytualnych, ani do ludowych, będąc nowym rodzajem błogosławieństwa.

Rzekomą analogią do tej niewłaściwej praktyki miałyby być błogosławieństwa okolicznościowe, o czym jest mowa w punkcie 28 Deklaracji: «Takie błogosławieństwa są przeznaczone dla wszystkich, nikt nie może być wykluczony. Na przykład we wstępie do Obrzędu błogosławieństwa osób starszych stwierdza się, że celem błogosławieństwa jest „aby współbracia w wierze mogli wyrazić starszym ludziom szacunek i wdzięczność i razem z nimi złożyć Bogu dziękczynienie za otrzymane od Niego dobrodziejstwa oraz za dobre czyny, jakie spełnili dzięki Bożej pomocy”. W tym przypadku obiektem błogosławieństwa jest osoba starsza, za którą i wraz z którą dziękuje się Bogu za dobro, które uczyniła, i za dobrodziejstwa, które otrzymała. Nikogo nie można pozbawić tego dziękczynienia, a każdy, nawet jeśli żyje w sytuacjach niezgodnych z planem Stwórcy, posiada dobre cechy, za które można chwalić Pana». Błogosławieństwa par jednopłciowych mają być w jakiś sposób podobne do wspomnianych wyżej. Miałyby być docenieniem prawdziwych, dobrych i po ludzku ważnych elementów występujących w życiu i relacji, której podstawą jest homoseksualne pożądanie, o czym traktuje punkt 31.

Prowadzący wykład nie zauważył, że Deklaracja zawiera w sobie pokrętne rozumowanie. W jej treści czyni się rozróżnienie między błogosławieństwami liturgicznymi a nieliturgicznymi. Tymczasem chrześcijańskie błogosławieństwo wiąże się z przywoływaniem imienia Pańskiego, Trójcy Świętej i znaku krzyża. Błogosławieństwo udzielane przez kapłana, chociaż nie jest sakramentem, jest gestem liturgicznym. Zwrócenie się z prośbą o błogosławieństwo do kapłana jest zawsze kierowane do tego, który pełni posługę w Kościele. Gdy kapłan błogosławi nierozgrzeszanego penitenta z racji obiektywnych przeszkód, czyni to także podczas liturgii sakramentu pokuty. Kiedy prywatna pobożność świeckich uzewnętrznia się w gestach błogosławienia, na przykład gdy rodzice czynią to wobec swoich dzieci, zwłaszcza idących do ślubu kościelnego, to nawiązują do liturgii Kościoła. Chyba że ks. Nowakowski i jemu podobni apologeci Deklaracji za błogosławieństwo uznają mówienie „dzień dobry” i „dobranoc” parze homoseksualnej, która odwiedza plebanię. Błogosławieństwa nieliturgiczne nie istnieją, a prawo modlitwy jest prawem wiary. Wiara nie istnieje bez moralności, która opiera się na Dekalogu.

Ksiądz Nowakowski powinien wiedzieć, że grzech sodomski woła o pomstę do nieba. Homoseksualna nieczystość to kpina diabła z dzieła stworzenia i zbawienia, z Adama i Ewy oraz z Chrystusa i Kościoła. Nie wolno wychwalać Boga, błogosławiąc dwóch homoseksualistów współżyjących ze sobą. O ile błogosławienie na dożynkach rolników, choćby byli ciężkimi grzesznikami, odnosi się do ich pracy, o tyle błogosławienie dwóch homoseksualistów jako homoseksualistów jest wspólnotą w grzechu. Na końcu wykładu prowadzący, dziękując za aplauz widowni, stwierdził, że gdyby w Polsce nie opublikowano jego artykułu o miejscu homoseksualistów w liturgii, to za granicą na pewno to zrobią. Europa wydaje się dzisiaj być bez granic państwowych. Jednak wielu naukowców chciałoby zatrzeć granicę między dobrem a złem. Ks. Przemysław Nowakowski beztrosko przechadza się po tej granicy. Zasadne jest zatem pytanie, czy nie oddalają się oni od Królestwa Bożego?

Dyktatura relatywizmu

W upowszechnianie przewrotnych ideologii w Polsce z zapałem angażują się internetowi celebryci i kaznodzieje. Za cel stawiają sobie oni szokowanie katolickiego odbiorcy obrazoburczymi tezami. Ich działalność stwarza niebezpieczeństwo zwiedzenia wielu ludzi poszukujących rzetelnej wiedzy religijnej. Na kanale Moc w słabości Przemysław Janiszewski w audycji „Mocne słowa Leona XIV o LG*T i Mszy trydenckiej” przekonywał, że punkt 2359 Katechizmu Kościoła Katolickiego w brzmieniu: „Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej” należy rozumieć jako zgodę na pozostawanie w związkach osób homoseksualnych przy zachowaniu wstrzemięźliwości seksualnej. Tymczasem punkt 2359 mówi o osobach, a nie parach czy związkach. W czystości mają żyć osoby o skłonności homoseksualnej, ale nie we wzajemnym związku. O ile mężczyzna i kobieta posiadający wspólne dzieci ze względu na ich dobro mogą zamieszkiwać razem, zachowując wstrzemięźliwość, o czym mówi adhortacja Jana Pawła II Familiaris Consortio, o tyle o żyjących w czystości parach LGBT nauczanie Kościoła nie mówi nic. Tym samym Przemysław Janiszewski dokonuje nadużycia, źle interpretując wspomniany punkt Katechizmu.

Kolejny polski kościelny celebryta o. Adam Szustak podczas konferencji pod tytułem „Bukłaki [#10] Komunia dla rozwiedzionych? Jak rozumieć Amoris Laetitia?” twierdził, że nie każdy związek niesakramentalny, w którym ma miejsce współżycie, jest grzeszny. Dominikanin mówił, że jakkolwiek cudzołóstwo jest zawsze grzechem w materii ciężkiej, tak nie zawsze zachodzi „oczywista zgoda woli”. Jego zdaniem przez tę zgodę należy rozumieć wyłącznie wystąpienie bezpośrednio przeciwko Bogu, a nie prawu moralnemu. W konsekwencji, ponieważ większość par niesakramentalnych podejmuje współżycie nie z nienawiści do Boga, ale pragnąc wzajemnej miłości, zmniejsza to ich odpowiedzialność i winę. Dlatego można dopuszczać osoby trwające w takim związku do Komunii świętej bez wymogu zaprzestania współżycia, czemu przeczy Familiaris Consortio. Ojciec Szustak zmienia tradycyjne katolickie spojrzenie na małżeństwo i rodzinę, co rzutuje na łatwość akceptacji błogosławienia grzechu jako współistniejącego z łaską. Powoduje to jeszcze więcej zamętu w Kościele w Polsce, tym bardziej, że dotyczy zjawiska częściej występującego niż pary homoseksualne.

Oprócz relatywizacji prawd moralnych, działalność internetowych aktywistów oswaja katolików z ruchem LGBT w przestrzeni społeczno-religijnej. Przykładem tego jest Pielgrzymka z obrzeży Kościoła, która odbyła się 4 października 2025 roku. Jej współorganizatorka Monika Białkowska w artykule z „Tygodnika Powszechnego” (nr 32/2025) zapraszała do przybycia do sanktuarium na Jasnej Górze słowami: „Skrzywdzeni w Kościele, wykluczeni i odrzuceni. Osoby homoseksualne, rozwiedzione i żyjące w związkach niesakramentalnych, rodziny bezdzietne i rodzice dzieci urodzonych z in vitro, migranci, ekolodzy, wegetarianie, ćwiczący jogę i wspierający WOŚP. Wszyscy, którzy w Kościele usłyszeli o sobie złe rzeczy – ta pielgrzymka jest dla was”.

Rozmyślne zestawianie w zaproszeniu skrzywdzonych w Kościele z taką różnorodnością ludzi z ich złożonymi postawami i problemami wydaje się próbą sprowadzenia skrzywdzonych do roli tarczy, za którą organizatorzy chcieli ukryć swój stosunek do wymagań Kościoła wobec osób homoseksualnych i żyjących w związkach niesakramentalnych. Skrzywdzeni w Kościele także ze względu na występujący w nim grzech nieczystości, którym słusznie należy się zadośćuczynienie ze strony sprawców i tych, którzy nie wzięli ich w obronę, nigdy nie mogą być używani do uzasadniania jakichkolwiek roszczeń doktrynalnych. Wielu z nich doznało krzywdy z powodu grzechu, który głęboko zakorzenił się w ich oprawcach. Czyżby w wyobrażeniu organizatorów pielgrzymki niewinni skrzywdzeni zostali zrównani z tymi, którzy zmagają się z ciężkimi grzechami albo koncentrują się na walce o wartości doczesne, często zapominając o dobrach wiecznych?

Czy dramat niewinnego może być zrównany z sytuacją tego, który jest wezwany do pokuty i nawrócenia? Czyżby organizatorzy „pielgrzymki z obrzeży” chcieli zmieszać mieszkańców Sodomy razem z Lotem i jego rodziną? Czyżby chcieli opłakiwać śmierć Młodzianków i jednocześnie lamentować nad śmiercią Heroda albo czcić Krzyż Pański wraz ze sznurem Judasza? Duchowy opiekun pielgrzymki o. Maciej Biskup podczas ekumenicznego nabożeństwa zorganizowanego przez parafię ewangelicko-reformowaną w Warszawie i Fundację Wiara i Tęcza 19 maja 2023 roku zrównywał podejście Kościoła do osób homoseksualnych z antysemityzmem, który doprowadził do holocaustu podczas II wojny światowej. Niestosowne i niesprawiedliwe zestawienia różnych rzeczywistości wydają się manierą organizatorów Pielgrzymki z obrzeży. Czy nie wpisują się w ten sposób w dyktaturę relatywizmu?

Blask prawdy

Kiedy idea kontrowersyjnej pielgrzymki za sprawą treści zaproszenia zaczęła być poddawana w wątpliwość przez wielu komentatorów społecznych, Monika Białkowska nagrała swoją audycję „Kogo gorszy pielgrzymka?” Przekonywała w niej, że krytycy nie rozumieją idei pielgrzymki i wykazują się złą wolą. Na zadane przeze mnie w trakcie programu pytanie, czy organizatorzy są w stanie zagwarantować, że na Jasnej Górze nie będzie tęczowych flag i błogosławieństw par homoseksualnych, odpowiedziała, że nie rozumie, jakie to ma znaczenie. Wytłumaczyłem, że byłoby to profanacją narodowego sanktuarium. Monika Białkowska z przekonaniem zapewniała, że flaga LGBT wniesiona na Jasną Górę nie jest profanacją. Do naszej rozmowy dołączyła inna osoba, twierdząc, że flaga może prowokować innych pielgrzymów. Białkowska przyrównała wtedy tęczową flagę do krzyżyka lub habitu i pytała, czy one też prowokują. Retoryka prowadzącej program wpływa niestety na postrzeganie rzeczywistości społecznej przez słuchających ją katolików. Porównywanie tęczowej flagi do znaku naszej wiary i szaty osób powołanych jest bluźnierstwem. Taka narracja sugeruje, że homoseksualizm jest czymś więcej niż grzeszną skłonnością.

Pielgrzymka z obrzeży Kościoła odbyła się 4 października 2025 roku. Mszy świętej w bazylice jasnogórskiej przewodniczył bp Artur Ważny. W kazaniu można było usłyszeć, że Pan nie objawia się w zawiłych doktrynach wypowiadanych bez miłości. Do zebranych mówił, że nie odnajdując swojego miejsca w Kościele, zawsze mogą odnaleźć się w „sercu Chrystusa i Kościoła”. Czy faktycznie? Czy możliwa jest miłość bez prawdy? Przecież Serce Pana Jezusa jest znieważane przez grzechy rozwiązłości. Kazanie to niepokojący symptom. Biskup Artur Ważny dołączył do inicjatywy co najmniej dwuznacznej, a nawet stał się jej twarzą. Czy nie jest konieczne, by Episkopat Polski odżegnał się od tej przewrotnej nauki, prowokacji i niedopowiedzeń?

Wszelki błąd w wierze przybiera pozór dobra. Bardzo często za błędami w wierze kryje się pycha i grzeszna słabość ich głosicieli.  Błędne tezy brzmią pobożnie. Tymczasem ich korzeń sięga ciemnej strony życia człowieka, który waży się podporządkować swoim żądzom prawdę Bożą. Fałszywe ujęcie Objawienia przynosi tragiczne skutki dla całych społeczności ludzkich. Przyjęcie błędnego odniesienia do Boga prowadzi do upadku moralnego całych społeczeństw. Czy nie czas użyć władzy pasterskiej, aby zatrzymać marsz ideologii LGBT przez świętą instytucję, jaką jest Wspólnota Kościoła?

Ks. Beniamin Sęktas

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(107)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie