W obliczu złych notowań obecnego rządu i piętrzących się problemów związanych z zarządzaniem państwem, obecna koalicja nie rezygnuje z forsowania szkodliwych regulacji dotyczących tak zwanych związków partnerskich.
Chociaż pierwotne projekty w tej sprawie zaproponowane w ub. roku przepadły, to obecnie PSL wraz z Lewicą proponuje nowy projekt ustawy, która „reguluje i ochrania związki nieformalne”, jak podkreśliła w rozmowie z Radiem ZET wiceprezes PSL Urszula Pasławska. Posłanka zapomina jednak o tym, że „małżeństwo jest pod szczególną ochroną RP” i w związku z tym nie można propagować projektów ustaw, które w jakikolwiek sposób godziłyby w tę instytucję i ją osłabiały, chroniąc „związki nieformalne”.
– Nie będzie ustawy o związkach partnerskich. Będzie ustawa, która reguluje i ochrania związki nieformalne. Nasza ustawa na pewno nie będzie ustawą małżeńskopodobną i na pewno nie będzie w żadnej kwestii dotyczyła dzieci – zapewniła Pasławska.
Wesprzyj nas już teraz!
– Co jest ważne, doszliśmy do zgody w połączeniu doświadczeń pani minister Kotuli z naszą filozofią, którą przygotowaliśmy w naszej ustawie o statusie osoby najbliższej. Przygotowaliśmy projekt wolnościowy, który ma charakter cywilno-prywatny. To ludzie mają decydować, jaką umowę chcą zawrzeć i na jaki okres – wyjaśniała w radiu ZET, dodając, że nowa regulacja miałaby dotyczyć „różnych związków, ale w większości będą to związki heteroseksualne”.
Zasugerowała przy tym, że dwa miliony Polaków żyje w „związkach nieformalnych” i aż 400 tys. osób ma tworzyć „związki homoseksualne”. Stąd nowa regulacja miałaby „im ułatwić życie”.
By uspokoić oponentów wskazała, że „ta ustawa nie będzie konfrontacyjna”. – Ona ułatwia ludziom życie, a nie narzuca żadnego porządku. Przepisy, które proponujemy, są na tyle kompromisowe, że będą odnosić się do konkretnych dziedzin życia, które nawet w dyskursie publicznym nie budziły większych wątpliwości – podkreśliła Pasławska przekonując, że „konserwatyści” nie powinni się sprzeciwiać nowemu projektowi postępowego środowiska.
– Nasza ustawa na pewno nie będzie ustawą małżeńskopodobną i na pewno nie będzie w żadnej kwestii dotyczyła dzieci. Będzie dotyczyła tylko relacji między dorosłymi obywatelami – dodała, licząc, że prezydent, którego obowiązkiem jest stać na straży Konstytucji RP, zaakceptuje zaproponowane przez rząd regulacje.
Pasławska zaprzecza, jakoby nowy projekt ustawy uderzał w jakikolwiek sposób w instytucję małżeństwa, ponieważ „dzisiaj ludzie nie są skorzy do tego, by zawiązywać związki małżeńskie”, o czym świadczą statystyki. Zadaje wręcz pytanie, „dlaczego tym ludziom, którzy są w okresie przedmałżeńskim, nie ułatwić życia?”. – Prawo powinno wychodzić naprzeciw tym oczekiwaniom – konstatuje.
Wiceszefowa PSL – partii, która niegdyś przedstawiała się jako obrońca tradycyjnych wartości spajających naród polski, a która słynie przede wszystkim z tego, że za wszelką cenę chce się utrzymać u władzy, zwłaszcza w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, stąd dokonuje częstych wolt poglądów – zapomina o art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r., która w rozdziale określającym naczelne zasady państwa stanowi, że „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
Nie ma wątpliwości, że naczelnym zadaniem władz państwowych jest ochrona małżeństwa i rodziny, a nie ich osłabianie w jakikolwiek sposób.
Jak zauważył Dominik Kwitliński w artykule zamieszczonym w „Kortowskim Przeglądzie Prawniczym” na temat „Związków partnerskich w świetle konstytucyjnej definicji małżeństwa”, wspomniany wyżej art. 18 znajduje się w rozdziale I zatytułowanym „Rzeczpospolita” w ustawie zasadniczej, który nie dość, że jest najobszerniejszy, to jeszcze normuje podstawowe zasady ustrojowe państwa polskiego. Przepisy zawarte w rozdziałach I, II i XII jest najtrudniej zmienić.
Świadczy to o tym, jak ważna jest ochrona małżeństwa i rodziny w polskim porządku prawnym. Ma to wpływ na wykładnię przepisów w razie kolizji norm konstytucyjnych. Normy zawarte w rozdziale I „mają charakter zasad o szczególnej doniosłości” i „należy im dawać pierwszeństwo przed innymi normami Konstytucji, dlatego że wyrażają najważniejsze treści prawne ustroju, a postanowienia konstytucyjne pełnią w stosunku do nich rolę mniej lub bardziej służebną i szczegółowe postanowienia konstytucyjne muszą być interpretowane w zgodzie z podstawowymi zasadami ustroju, a nie w oderwaniu od nich”.
A więc kwestia nowego projektu ustawy o (nie)związkach partnerskich, jak mówią jej inicjatorzy, ma zasadnicze znaczenie i dotyka kwestii ustroju państwa. Nie chodzi o jakąś tam kolejną ustawę, która teoretycznie miałaby komuś ułatwić życie.
PODPISZ APEL DO PREZYDENTA RP!
Sąd Najwyższy stwierdził, że „konstytucyjne znaczenie małżeństwa dla istnienia rodziny uzasadnia szczególne unormowania o charakterze protekcyjnym i promocyjnym w systemie prawa, a w szczególności z zakresu prawa rodzinnego, spadkowego, mieszkaniowego, socjalnego, a nawet podatkowego. Nie mogą być one kwestionowane z powołaniem na inne normy Konstytucji, w szczególności art. 32 Konstytucji (zasada równości, zakaz dyskryminacji), dlatego że z artykułu 18 Konstytucji wynika (i jest to zasada ustrojowa) przyznanie heteroseksualnej parze małżeńskiej ochrony i udogodnień, jakie nie przysługują parom, które nie chcą lub nie mogą zawrzeć małżeństwa”.
SN jednoznacznie stwierdza, że tylko małżeństwu, czyli związkowi kobiety z mężczyzną przysługuje ochrona konstytucyjna (ochronę małżeństwa należy interpretować przez pryzmat naczelnej zasady ustrojowej zawartej w art. 18 Konstytucji RP). Taka sama ochrona nie przysługuje tzw. związkom partnerskim homoseksualnym czy heteroseksualnym. Nie przysługują im również udogodnienia przewidziane dla małżeństw i jest to zgodne z art. 32 Konstytucji RP (zasada równości, zakaz dyskryminacji).
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że „zgodnie z art. 18 Konstytucji RP związek dwóch lub więcej osób tej samej płci pozostających we wspólnym pożyciu nie jest małżeństwem, a połączone tym związkiem osoby nie stanowią rodziny. W ten sposób wykluczona jest możliwość przyznania takiemu związkowi ochrony i opieki przysługującej małżeństwu. W świetle Konstytucji małżonkowie bezdzietni nie są rodziną. Stają się nią z chwilą przyjścia na świat dziecka, bowiem od tej chwili nie będąc krewnymi mają jednak wspólnego krewnego. Inaczej przyjmuje się na tle art. 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego z uwagi na jego sformułowanie, który stanowi, że: Małżonkowie mają równe prawa i obowiązki w małżeństwie. Są obowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli”. Słownikowa definicja rodziny to „małżonkowie i ich dzieci”, wyjaśnia Kwitliński.
Mimo zmian obyczajowości, większej rozwiązłości i permisywności, nie zmieniła się doniosła funkcja społeczna małżeństwa. A w świetle fatalnych danych demograficznych, w interesie całego narodu jest, aby powstawały trwałe związki małżeńskie, w których będą przychodzić na świat dzieci i w których będą one mogły być wychowywane. Wszak temu miał służyć m.in. program 500, a później 800 plus.
Nie tylko ze względu na Konstytucję RP formalizowanie i wspieranie w jakikolwiek sposób związków nieformalnych nie powinno się odbywać.
Także z punktu widzenia prawa naturalnego i Bożego, czynienie tego jest niedopuszczalne. Kongregacja Nauki i Wiary w dokumencie „Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi” z 3 czerwca 2003 r., przygotowanym przez ówczesnego prefekta Kongregacji kard. Josepha Ratzingera i sekretarza Angela Amato przypomniała naukę Kościoła na ten temat.
Hierarchowie zaznaczyli, że małżeństwo kobiety z mężczyzną jako podstawa rodziny i trwałości społeczeństwa musi być chronione, bo wynika to z moralnego prawa naturalnego, a politycy nie mogą godzić się na regulacje związków partnerskich.
Już na samym początku dokumentu czytamy: „Nauczanie Kościoła o małżeństwie i o komplementarności płci podejmuje prawdę wskazaną przez prawy rozum (recta ratio) i jako taką przyjętą przez wszystkie wielkie kultury świata. Małżeństwo nie jest jakimkolwiek związkiem między osobami. Zostało ono ustanowione przez Stwórcę w swej istocie, zasadniczych właściwościach i celach. Żadna ideologia nie może pozbawić ludzkiego ducha pewności, że małżeństwo istnieje tylko między dwiema osobami różnej płci, które przez wzajemne osobowe oddanie, im właściwe i wyłączne, dążą do jedności ich osób. W ten sposób udoskonalają się wzajemnie, by współpracować z Bogiem w przekazywaniu i wychowaniu nowego życia ludzkiego”.
Kongregacja stwierdza wyraźnie: „Nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny. Małżeństwo jest święte, natomiast związki homoseksualne pozostają w sprzeczności z naturalnym prawem moralnym. Czyny homoseksualne bowiem «wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane »”.
„W wypadku prawnego zalegalizowania związków homoseksualnych bądź zrównania prawnego związków homoseksualnych i małżeństw wraz z przyznaniem im praw, które są właściwe temu ostatniemu, konieczne jest przeciwstawienie się w sposób jasny i wyrazisty. Należy wstrzymać się od jakiejkolwiek formalnej współpracy w promowaniu i wprowadzaniu w życie praw tak wyraźnie niesprawiedliwych, a także, jeśli to możliwe, od działania na poziomie wykonawczym. W tej materii każdy może odwołać się do prawa odmowy posłuszeństwa z pobudek sumienia”.
Dokument Kongregacji Nauki Wiary jest polecany wszystkim politykom, by zrozumieli dlaczego sankcjonowanie prawne związków partnerskich jest niedopuszczalne w żadnych okolicznościach.
W 2003 r., gdy po raz pierwszy podjęto próby legalizacji tego typu związków w Polsce, Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi zdecydowanie im się sprzeciwiło i robi to konsekwentnie od lat.
8 grudnia 2003 roku Stowarzyszenie zamieściło w „Rzeczpospolitej” (największym i najbardziej wpływowym dzienniku w owym czasie) płatne ogłoszenie zatytułowane „Legalizacja związków osób tej samej płci – wyzwanie dla katolickiej Polski”, wskazując na niebezpieczeństwa moralne i społeczne, jakie wiążą się z legalizacją takich związków.
Oświadczenie ukazało się także w formie broszury, którą rozesłano do wszystkich biskupów i parafii w Polsce (około 10 tys. egzemplarzy). Oprócz tego broszurę wraz z materiałami na temat psychologicznych, społecznych i medycznych konsekwencji praktyk homoseksualnych rozdano wszystkim posłom i senatorem.
Stowarzyszenie przeciwstawiło się homoofensywie aktywistów i paradom przez nich organizowanym.
Z powodu zaangażowania SKCh, które pokrzyżowało plany lobby homoseksualnemu, 6 sierpnia 2004 r. do siedziby SKCh przyszło pismo z Poczty Polskiej, w którym odmówiono dalszego rozpowszechniania ulotek protestacyjnych. Poczta tłumaczyła się z bezprawnych działań cenzuralnych tym, że w sprawie naciskała ówczesna wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, mama obecnej minister edukacji, która w owym czasie kierowała Ministerstwem Infrastruktury. Naciskała także Kampania Przeciw Homofobii, największa wówczas organizacja homoseksualna w Polsce. W odpowiedzi złożono zawiadomienie do Prokuratury podnosząc, że doszło do umyślnego ograniczenia ustawowych praw SKCh. Ponadto złożono skargę do Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Ostatecznie sprawa znalazła swój finał w Sejmie, gdzie interweniowali posłowie, kierując interpelacje poselskie.
Jednocześnie, wiedząc, że projekt ustawy o związkach partnerskich został zatwierdzony przez komisje senackie i wkrótce może być rozpatrywany na posiedzeniu Senatu, SKCh zwróciło się z apelem do kierowników urzędów stanu cywilnego, prosząc o wyrażenie sprzeciwu wobec projektu ustawy, który zmuszałby ich do rejestrowania związków homoseksualnych, a tym samym gwałciłby ich sumienie. Rozesłano ponad 2400 ulotek. Odpowiedzi udzieliło czterystu ośmiu dzielnych urzędników z 389 urzędów stanu cywilnego, sprzeciwiając się łamaniu ich sumień.
Protesty urzędników trafiły do Marszałka Sejmu oraz marszałka Senatu. Pomimo dominującej pozycji SLD w Senacie, projekt ustawy po burzliwej debacie upadł.
Ponownie, pod naciskiem lobby homoseksualnego projekt ustawy znalazł się w porządku obrad 3 grudnia 2004 r. i bez debaty został przyjęty przez Senat większością 38 głosów za, przy 23 głosach przeciw i 15 wstrzymujących się.
Stowarzyszenie dowiedziawszy się – zaledwie z trzydniowym wyprzedzeniem – o głosowaniu, próbowało wpłynąć na wyniki, chcąc opublikować w dziennikach „Rzeczpospolita” i „Życie” listę senatorów, którzy opowiedzieli się za projektem ustawy. Niestety, oba tzw. dzienniki niezależne odmówiły ujawnienia listy senatorów opinii publicznej. Ostatecznie, projektu w sprawie związków partnerskich nie przyjęto.
W międzyczasie polskie organizacje homoseksualne pozyskały wsparcie lobby homoseksualnego w innych krajach Unii Europejskiej oraz w organizacjach międzynarodowych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec zleciło wówczas placówce dyplomatycznej w Polsce przygotowanie raportu na temat sytuacji osób homoseksualnych w naszym kraju. Podobnie, Komisja Praw Człowieka ONZ zaleciła Polsce wprowadzenie ustawowego zakazu dyskryminacji ze względu na płeć, przekonania religijne, pochodzenie etniczne i „orientację seksualną”. Zalecono, by państwo polskie „szczególnie uwrażliwiło” swoich urzędników na kwestię dyskryminacji mniejszości seksualnych i wprowadziło regulacje zapobiegające jej w jakiejkolwiek formie.
W późniejszych latach miały miejsce różne skandaliczne wydarzenia, których celem było oswajanie opinii publicznej z ideologią gender, by zmieniać obyczajowość Polaków. Na przykład w styczniu 2005 r. odbyła się w Krakowie konferencja „Kraków i Norymberga Razem dla Tolerancji”, która miała być symbolem międzynarodowego wsparcia dla działalności organizacji homoseksualnych w Polsce. Wydarzenie trwało kilka dni i miało na celu promowanie homoseksualizmu. SKCh złożyło protest na ręce Prezydenta Miasta i Konsulatu Generalnego Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, na który odpowiedziano że „demokratyczna akceptacja homoseksualizmu i związków partnerskich staje się w coraz większym stopniu powszechnie obowiązującym prawem w UE”.
Pod naciskiem lobby homoseksualnego władze Krakowa zezwoliły niektórym organizacjom na zorganizowanie jednego spotkania w ratuszu, choć oficjalnie zdystansowały się od wydarzenia. Jedno ze spotkań konferencyjnych miało odbyć się w siedzibie Stowarzyszenia Polonii, którego celem jest wzmacnianie więzi Polski z rodakami mieszkającymi za granicą. W wyniku interwencji, władze stowarzyszenia natychmiast odstąpiły od porozumienia z homo-lobbystami.
PODPISZ APEL DO PREZYDENTA RP!
SKCh prowadziło akcje protestacyjne przeciwko paradom równości nie tylko w Krakowie i Warszawie, ale także w Poznaniu. W ciągu całej swojej działalności wysyłało do posłów i senatorów materiały w obronie małżeństwa i rodziny np. kampania „Brońmy małżeństwa i rodziny”, organizowało prelekcje na temat homoseksualnej rewolucji kulturalnej oraz liczne akcje plakatowe przeciwko marszom równości.
W 2005 r. w ramach akcji STOP PROMOCJI HOMOSEKSUALIZMU W KRAKOWIE, przypomniano marsz z 2004 r., podczas którego doszło do zbezczeszczenia Grobu Nieznanego Żołnierza, a także skandaliczne „warsztaty” na temat AIDS dla młodzieży ze szkół średnich w Urzędzie Miasta Krakowa w tym samym roku, podczas których rozprowadzane były wśród uczniów krakowskich szkół materiały promujące perwersyjne praktyki homoseksualne.
Informowano mieszkańców, że mają prawo żądać od prezydenta Krakowa, aby zakazał przemarszu homoseksualistów ulicami ze względu na zagrożenie dla moralności publicznej. Rozklejone przez SKCh plakaty niszczone były pod osłoną nocy przez bojówki homoseksualne. Do akcji niszczenia legalnie rozklejonych plakatów włączyła się Fundacja Kultura dla Tolerancji, organizator Marszu Tolerancji, która za ten akt wandalizmu pochwalona została przez redakcję „Gazety Wyborczej”.
W 2009 r. członek SKCh Piotr Kucharski słusznie zauważył, że „zło trzeba piętnować, a nie udawać, iż się nic nie dzieje”, bo właśnie na to liczą aktywiści homoseksualni. Zyskują „mocny argument, że jest społeczne przyzwolenie na realizację planów niszczenia rodziny”. – Brak reakcji w społeczeństwach zachodnich doprowadził do tego, że teraz mają ociekające homoseksualną pornografią parady, „małżeństwa” homoseksualne adoptujące dzieci, edukację prohomoseksualną w szkołach, a przeciwników ideologii homoseksualnej ściga się jak zwykłych przestępców. My, jako katolicy i chrześcijanie, jesteśmy zobowiązani w sumieniu, aby się temu wszystkiemu przeciwstawić – mówił wówczas Kucharski.
Niemałym odzewem odbiły się w kolejnych latach prelekcje z dr Paulem Cameronem, prezesem Family Research Institute, autorem kilkuset artykułów oraz kilkudziesięciu książek z zakresu nauk społecznych i psychologii, byłym doradcą do spraw rodziny rządów USA i Kanady, który po raz pierwszy przybył do Polski na zaproszenia SKCh w 2009 r. Profesor wziął udział w wielu spotkaniach, podczas których przedstawił zagrożenia dla małżeństwa i rodziny niesione przez rewolucję obyczajową. Odwiedził Warszawę, Lublin, Kraków, Opole, Wrocław i Radom.
Wizytę Camerona oprotestowała „Gazeta Wyborcza” (redaktor Piotr Pacewicz), czego efektem było cofnięcie zgody na jego udział w konferencji naukowej organizowanej na UKSW przez studentów z Koła Naukowego Myśli Politycznej i Prawnej im. Wojciecha Wasiutyńskiego pt.: „Homoseksualizm z naukowego i religijnego punktu widzenia”. Dr Cameron jeszcze pięć razy odwiedzał Polskę na zaproszenie Stowarzyszenia, które wydało z tej okazji opracowanie w j. polskim na temat zagrożeń płynących z praktyk homoseksualnych.
W 2009 r. SKCh w liście do Ministerstwa Edukacji Narodowej wyraziło zaniepokojenie zapowiadaną przez Kampanię Przeciw Homofobii akcją przeprowadzania na terenie szkół specjalnych szkoleń dla nauczycieli o homoseksualizmie. „Jeżeli szkoła ma być wolna od jakichkolwiek ideologii, dlaczego więc ideologia homoseksualna może być promowana w murach szkoły? Co mają myśleć uczniowie, ich rodzice i nauczyciele, którzy uznają homoseksualizm za dewiację nie do pogodzenia z wyznawanym światopoglądem i przekonaniami religijnymi” – napisano w liście skierowanym do MEN. W odpowiedzi udzielonej przez Zbigniewa Włodkowskiego, podsekretarza stanu w MEN, przeczytać można, że wyłączne kompetencje do organizowania szkoleń posiadają dyrektorzy poszczególnych szkół oraz rady szkoły, rady pedagogiczne, rady rodziców i samorząd uczniowski.
Stowarzyszenie skutecznie zaprotestowało przeciwko uchwalonej w maju 2009 r. przez Sejm RP wersji nowej ustawy medialnej, w której pominięto zapis o poszanowaniu chrześcijańskiego systemu wartości i umacnianiu rodziny, a w zamian umieszczono zakaz dyskryminacji ze względu na tzw. orientację seksualną. Sejm przywrócił zapis zobowiązujący media do przestrzegania wartości chrześcijańskich oraz pominięto fragment wyróżniający „orientację seksualną” jako znajdującą się pod szczególną ochroną prawa.
W 2011 r. SKCh interweniowało w związku z zapowiedziami Wydawnictwa Naukowego PWN S.A., że w encyklopedycznych definicjach haseł „homoseksualizm” i „biseksualizm” zostaną dokonane zmiany pod naciskiem lobby homoseksualnego.
W tym samym roku – po odrzuceniu 4 lutego przez Sejm RP poprawki, mającej na celu zabezpieczenie prawa polskiego przed próbami narzucenia z zewnątrz legalizacji związków homoseksualnych – wystąpiło z apelem otwartym do senatorów, by przywrócili do projektu ustawy Prawo prywatne międzynarodowe odrzuconą przez Sejm poprawkę. Apel noszący tytuł: „Wobec niebezpieczeństwa legalizacji w Polsce związków homoseksualnych” został opublikowany m. in. w „Rzeczpospolitej”. Inicjatywę tę wsparło wiele osób z całej Polski, wysyłając tysiące apeli do senatorów w tej sprawie. Politycy apel Polaków zlekceważyli.
W 2013 r. w odpowiedzi na działania premiera Donalda Tuska, który chciał zmusić parlamentarzystów do zalegalizowania „związków partnerskich”, grupa katolików wspartych przez SKCh zwróciła się do Polaków z apelem o wysłanie protestu w tej kwestii. Do mieszkańców Warszawy oraz rodzinnego miasta premiera Tuska – Gdańska, wysłano ponad milion listów zawierających tekst protestu. Dezaprobatę dla legalizacji związków homoseksualnych można było wyrazić także w formie elektronicznej za pośrednictwem strony www.protestuj.pl. Na adres Prezesa Rady Ministrów trafiło ponad 80 tysięcy pism w formie mailowej i bliżej nieokreślona ich liczba wysłana drogą tradycyjną.
Również obecnie SKCh przeciwstawia się kolejnej próbie legalizacji (nie)związków partnerskich, co miałoby daleko idące konsekwencje w postaci ograniczenia praw ogromnej rzeszy Polaków w imię „niewykluczania” przedstawicieli społeczności mniejszości seksualnych i „ułatwiania życia” osobom ze „związków nieformalnych”. Tak to się odbywało i odbywa we wszystkich krajach, w których zdecydowano się na taki krok.
Dobitnie to pokazują regulacje kanadyjskie, gdzie w połowie ub. wieku w imię „konstytucyjnego prawa do maksimum wolności osobistej, cielesnej i seksualnej w kontekście maksimum dóbr publicznych dla wszystkich” rozpoczął się demontaż porządku społecznego i prawnego poprzez normalizację aborcji, homoseksualizmu, inkluzji itd. Następnie pojawiły się ostrzeżenia oficjalnych władz, mające na celu stłumienie krytycznych głosów przeciwko niemoralnym praktykom i dewiacjom. Potem pojawiła się poprawność polityczna i akcje zawstydzania niepokornych, aż wreszcie wprowadzono ustawowe zakazy, kary i ściganie przez organy zastępcze np. trybunały praw człowieka. Wreszcie wprowadzono bezwzględne nakazy przestrzegania nowych regulacji pod groźbą cofnięcia pozwolenia i prawa do wykonywania zawodu.
Współczesne demokracje liberalne w imię „tolerancji i niewykluczania” ingerują głęboko w stosunki osobiste, konsolidując władzę. Zaczyna się od legalizacji „związków partnerskich”. Kolejnym etapem jest ich formalne zrównanie z małżeństwami poprzez legalizację tzw. małżeństw jednopłciowych (bo partnerzy czują się stygmatyzowani; przykład brytyjski) ze wszystkimi tego konsekwencjami. Potem będą musiały pojawić się regulacje dot. transseksualistów, biseksualistów itd. Można powiedzieć, że pojawia się niekończąca praca dla polityków, muszących przyjmować coraz więcej regulacji prawnych, by sankcjonować rożne dewiacyjne relacje i zależności między osobami „spektrum płci tęczowych” (gender) i „nie-tęczowych”.
Jest oczywistym, iż zezwalając państwu na ingerencję tak głęboko w sferę prywatną, pozbawia się de facto wielu praw i wolności innych obywateli, stale generując konflikty społeczne. Nie sprzyja to budowaniu ładu społecznego i dobru wspólnemu, na straży których powinna stać władza.
Kwestia sprawiedliwości
Kongregacja Nauki Wiary słusznie zwróciła uwagę, że „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji wobec każdej osoby. Bowiem czynienie różnic między osobami albo odmowa uznania prawnego czy przyznania pewnego świadczenia społecznego nie są dopuszczalne tylko wtedy, gdy pozostają w sprzeczności ze sprawiedliwością. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”.
Kongregacja, co prawda odnosząc się do związków homoseksualnych – ale pośrednio także do wszelkich innych związków nieformalnych, które w jakikolwiek osłabiają instytucję małżeństwa – stwierdziła, że nie można dla ich uzasadnienia „powoływać się w sposób racjonalny na zasadę słusznej autonomii osobistej. Inną jest rzeczą to, że pojedynczy obywatele mogą swobodnie zajmować się działalnością, dla której żywią zainteresowanie, oraz że działania te generalnie mieszczą się w powszechnym prawie cywilnym do wolności; zupełnie inną zaś jest to, że działania, które nie wnoszą znaczącego ani pozytywnego wkładu w rozwój osoby i społeczności, miałyby otrzymać od państwa specyficzne i określone uznanie prawne. Związki homoseksualne nie realizują, nawet w najdalej idącej analogii, zadań, ze względu na które małżeństwo i rodzina zasługują na właściwe i specyficzne uznanie prawne. Istnieją natomiast słuszne racje, by stwierdzić, że takie związki są szkodliwe dla prawidłowego rozwoju społeczności ludzkiej, szczególnie jeśli dopuściłoby się do wzrostu ich efektywnego wpływu na tkankę społeczną”.
Kongregacja Nauki Wiary dodaje, że „związki homoseksualne (…) nie wymagają szczególnej uwagi ze strony ustawodawstwa prawnego, ponieważ nie odgrywają wspomnianej roli dla dobra wspólnego”. Nie gwarantują następstwa pokoleń i przez to nie przyczyniają się dla dobra publicznego, stąd prawo cywilne nie musi im nadawać znaczenia instytucjonalnego.
Również „nie jest słuszna argumentacja, według której zalegalizowanie prawne związków homoseksualnych jest rzekomo konieczne dla zapobieżenia sytuacji, w której współżyjący homoseksualiści straciliby, ze względu na sam fakt ich współżycia, rzeczywiste uznanie ich powszechnych praw, które mają jako osoby i jako obywatele. W rzeczywistości, mogą oni zawsze odwołać się – jak wszyscy obywatele, na podstawie swej prywatnej autonomii – do powszechnego prawa do ochrony sytuacji prawnych wspólnego interesu. Stanowi natomiast poważną niesprawiedliwość poświęcenie dobra wspólnego i słusznego prawa rodziny w celu uzyskania dóbr, które mogą i muszą być gwarantowane w sposób nie szkodzący całemu organizmowi społecznemu”.
Kongregacja wyraźnie wskazuje na „obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych” tak przez wiernych, jak i polityków, w szczególności katolików. „Prawne uznanie związków homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałoby nie tylko aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego i w konsekwencji uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa, ale też zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Kościół nie może nie bronić tych wartości ze względu na dobro ludzi i całej społeczności” – czytamy w dokumencie Kongregacji.
Ze względu na konstytucyjną szczególną ochronę małżeństwa, a także ze względu na dobro ludzi i całej społeczności nie można aprobować jakichkolwiek związków partnerskich hetero-, czy homoseksualnych, nadając im ochronę prawną, a przez to zachęcając do przyjęcia takiego „modelu dla aktualnego społeczeństwa”.
Agnieszka Stelmach
