7 listopada 2025

OJCIEC ADAM SZUSTAK CHCE „BATOŻYĆ”? ODPOWIADAMY

Chciałby „wybatożyć” domniemanych „faryzeuszy” współczesności. Ma w sobie „same najgorsze rzeczy”, ma w sobie „przemoc”. Trudno jest mu zobaczyć w swoich oponentach „braci i siostry”, bo to są „szkodnicy”. Tak mówi  o sobie o. Adam Szustak, komentując działania między innymi PCh24.pl i niżej podpisanego. Stawiam wobec tego wniosek: czas ucywilizować debatę o Kościele.

O. Adam Szustak 6 listopada zamieścił na swoim kanale youtube’owym „Langusta na palmie” film pt. „Bukłaki [#16]. Skandaliczne rekolekcje LGBT+, Maryja odarta z godności przez Watykan”. Krytykuje w nim środowiska prawicowe, oskarżając je o hejt i odmawiając im miana katolickiego. Wymienia wprost trzy podmioty: Kaję Godek; portal PCh24.pl; Pawła Chmielewskiego, czyli mnie.

Wszystko za sprawą rekolekcji, jakie w marcu 2026 roku chce przeprowadzić w Gorzędzieju na Pomorzu o. Mateusz Filipowski, karmelita. Wraz z s. Scholastyką Iwańską ojciec Filipowski będzie mówił do rodziców, którzy wychowują dzieci ze skłonnościami do osób tej samej płci. Karmelita zapowiedział te rekolekcje na FB, ilustrując je tęczową flagą. W „Gościu Niedzielnym” mówił z kolei o tym, że chce „towarzyszyć” osobom homo- czy transseksualnym, stwierdzając, że „naszą prawdę” – czyli naukę Kościoła – i tak już znają, więc trzeba liczyć na ich przemienienie poprzez miłość. Dosłowne cytaty znajdą Państwo w samym wywiadzie.

Wesprzyj nas już teraz!

Nierzetelność, która psuje debatę

W odpowiedzi na tę inicjatywę swoją krytykę zaprezentowała Kaja Godek. Użyła różnych argumentów, z których część oceniam jako trafne, inne nie. Ma prawo do wyrażenia własnego zdania. Ja napisałem własny tekst, z użyciem własnych argumentów i zwracając uwagę na inne wątki.

Niestety, o. Adam Szustak w swoim nagraniu nie zdecydował się na konkretne rozróżnienie, kto co mówił. Choć zacytował część wpisu Kai Godek, mówił w sposób skrajnie ogólny, tak, że dla widza nie było do końca jasne, kto co napisał. Krytykował stronę „prawicową”, przytaczał też argumenty, które w ogóle w tej debacie nie padły. Mówiąc krótko, zachował się bardzo nierzetelnie. Publikując w sieci i polemizując, powinien brać odpowiedzialność za słowo. Kiedy wymienia się ludzi z nazwiska, trzeba wskazywać, kto co napisał – a nie rzucać ogólnikowe oskarżenia. Tak postępować nie wolno, bo to skrajne psucie jakości debaty – a rozmawiamy przecież o Kościele.

Podał przykład. Ojciec Szustak twierdzi, że „krytykom” o. Filipowskiego nie podoba się sam fakt zorganizowania takich rekolekcji. Ja nie wiem, co się nie podoba „krytykom”. Wiem, co mnie się nie podoba, a co nie – a obok Kai Godek o. Szustak wymienia wyłącznie mnie. Ja natomiast wyraźnie pisałem, że takie rekolekcje są mi obojętne – i że w zasadzie mogłyby być nawet pomocne. Moja krytyka dotyczyła wyłącznie postawy „towarzyszenia” bez próby przekazania ludziom, jaka jest nauka Kościoła. Ojciec Adam Szustak kompletnie to pogmatwał i podkreślę jeszcze raz, uważam to za niedopuszczalne w uczciwej debacie.

Język nienawiści

Adam Szustak narzeka w nagraniu na hejt, jaki spada na o. Mateusza Filipowskiego. Nie wiem, co wypisują internauci – pewnie różne rzeczy, jak to zwykle. Ja osobiście starałem się mówić i pisać o tym spokojnie. Inaczej niż dominikanin, który sięgnął po niezwykle ostre sformułowania, w mojej ocenie daleko przekraczające miarę dopuszczalnej chrześcijańskiej rozmowy.

„Jeden z najbardziej szkodliwych portali katolickich jaki tylko istnieje” – tak powiedział o portalu PCh24.pl.

„Ja bym ich wszystkich po prostu wybatożył” – stwierdził, mówiąc o ludziach, którzy reprezentują jego zdaniem „złą” stronę dyskusji w Kościele. Dodał zaraz: „Ale wybaczcie, tak nie wolno. Ja wiem, że to jest złe”. Skoro wie, to dlaczego puszcza takie słowa w nagraniu?

Następnie odmówił nam katolicyzmu. „Tamta część, ja nawet nie powiem katolicyzm, bo ja nie uważam, że to jest katolicyzm” – stwierdził.

Zdaje się, że z tej odmowy katolicyzmu wyciągnął też konkretny wniosek, bo powiedział:

„Mnie bardzo trudno jest zobaczyć w nich braci i siostry, bo dla mnie to są szkodnicy”. Potem znowu mówił, że tak nie powinien mówić. Skoro o tym wie – to dlaczego jednak mówi?

Wreszcie zaczął mówić o swojej agresji. „Ja mam w sobie, wiecie, same najgorsze rzeczy. Ja mam w sobie przemoc. Naprawdę. Ja, gdybym wam, kochani, nagrywał filmy, co ja naprawdę myślę o tych ludziach…” – stwierdził. Po raz kolejny przepraszał, ale przecież powiedział, co powiedział.

Abstrahując od obiektywnej niegodziwości takich słów, zastanawiam się, skąd tu w ogóle tyle tej agresji, przemocy i – nie waham się tego napisać – nienawiści? Rozumiem, że niektóre sformułowania, które padły w debacie o ojcu Filipowskim, mogły wywołać gniew. Niemniej jednak, Adam Szustak nie rozróżnia, na kogo się gniewa, za co – ot, rzuca takimi ostrymi słowami, przeprasza, znowu rzuca…

Tymczasem po prostu rozmawiamy. Mateusz Filipowski ogłasza coś w mediach, publicysta odpowiada, komentuje – na tym polega rozmowa. Ojciec Adam Szustak najwyraźniej uważa, że tak nie wolno; że krytyka jest niedopuszczalna, że można i wolno reagować na nią ogłaszaniem własnej „przemocy” i chęci „wybatożenia”. To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie było tak smutne, żenujące – i niebezpieczne. Przecież ten dominikanin dociera do tysięcy ludzi, formuje ich duchowo. Do czego ma prowadzić taka formacja? Pytam poważnie: do czego? Do zabicia wszelkiej debaty?

Poniżenie Matki Bożej

W nagraniu dominikanin opowiada też o nowym dokumencie Dykasterii Nauki Wiary, „Mater Populi fidelis”. Dykasteria wskazała tam, że stosowanie tytułu „Współodkupicielka” jest „zawsze niewłaściwe”. Można różnice oceniać tę decyzję, podobnie jak sam tytuł. Napisałem na ten temat odrębne teksty, nie będę tu przytaczał swojej opinii. Ojciec Adam Szustak pozytywnie odnosi się do tekstu dokumentu, ale przy tej okazji wypowiada też o Maryi bardzo dziwne, w zasadzie nawet dość szokujące słowa.

„Maria zrobiła takie rzeczy w moim życiu; tylko ona zawsze będzie dla mnie starszą siostrą. Nawet ja nie mam do niej takiego matczynego, wiecie, jakiegoś stosunku. Oczywiście ci, którzy macie taki [stosunek – red.], to jest bardzo piękny stosunek, tak jak tego uczy ta deklaracja [Dykasterii – red.]. Ja mam bardziej taki siostrzany, takie, że taka starsza siostra w wierze” – powiedział.

Dodał następnie: „Czasem jest matką, oczywiście, ale znacznie częściej taką starszą siostrą, którą chciałbym w ogóle mieć. Taką, wiecie, towarzyszką w drodze. Jedną z najbardziej kluczowych osób w całym moim życiu i mojej wierze, ale absolutnie nigdy jej nie widzę jako żadnej królowej, chociaż ja wiem, że ona jest [królową – red.], jako żadnej wszechpośredniczki łaski, chociaż ja jestem przekonany, że ogromna większość [łask – red.] do mnie przyszła właśnie przez nią, tylko to jest moja siostra”.

Matka Boża nie jako Matka, tylko jako „siostra”, „towarzyszka w drodze”, jako „żadna królowa”. Nie chcę oceniać pobożności maryjnej ojca Adama Szustaka, to jego sprawa. Wypowiadając się jednak publicznie z autorytetem swojego zakonu i Kościoła, powinien mówić o Maryi w sposób godny i odpowiedzialny. To sam Chrystus Pan powiedział, że Maryja jest naszą Matką. Skoro była Jego Matką – Matką Boga – i przez Niego została nam dana jako Matka – to jest naszą Matką, również Matką Adama Szustaka, cokolwiek on na ten temat myśli. Nie jest jego „siostrą” i nie jest jego „towarzyszką” – jest Matką. Jest również jego Królową. Adam Szustak jest, jak domniemywam, Polakiem – a Polacy czczą Maryję jako swoją Królową. Jest też Adam Szustak katolikiem – a i katolicy w ogóle tak właśnie czczą Maryję. Ba, jako „Królową” czczą Maryję nawet Aniołowie, o czym mówi nam Kościół poprzez Tradycję w modlitwach. Stawiam tezę wyraźnie: nie wolno mówić o Maryi tak, jak zrobił to ojciec Adam Szustak. To podejście skandaliczne i powinno zostać poprawione. Czegokolwiek nie uważamy o tytule „Współodkupicielki”, Matka Boża jest Matką i Królową, a nie siostrą. Prywatne zapatrywania w takim obszarze należy schować do kieszeni, kiedy człowiek wypowiada się jako ksiądz. Traktowanie Matki jak siostry – jest przecież po prostu poniżeniem, zupełnie dosłownym.

Znowu nierzetelność

Ostatnia rzecz to krytyka, jaką sformułował pod moim adresem ojciec Adam Szustak w sprawie moich komentarzy do spotkania Leona XIV i angielskiego króla Karola. Pisałem w PCh24 i w social mediach, że z jednej strony mieliśmy Wikariusza Chrystusa i następcę św. Piotra, a z drugiej przywódcę schizmatyckiej wspólnoty, w dodatku rozwodnika – Karol to człowiek, który rozwiódł się, a kiedy jego żona zmarła, wziął sobie nową – problem w tym, że cudzą, bo i ona była po rozwodzie, a jej mąż wciąż żył.

Dominikanin wyszydził użycie przeze mnie tytułów „Wikariusz Chrystusa” czy „następca św. Piotra”. Przyznając, że papież tym wszystkim jest, twierdził, że powinienem widzieć w Ojcu Świętym… „chrześcijanina, ucznia, Roberta”.

„Czy wy pamiętacie, że dokładnie to samo mówiono o Panu Jezusie? Dokładnie to samo? Jak to jest możliwe, że Paweł Chmielewski nie widzi, że on staje dokładnie w miejscu tych, którzy mówili o Panu Jezusie? On chodzi do celników i grzeszników i jada z nimi” – mówił dramatycznie dominikanin.

Miałby całkowitą rację, gdybym komentował prywatne czy choćby półprywatne spotkanie Leona z królem Anglii. Ot, Leon przyjechał do króla, zjedli obiad; papież próbował przez to spotkanie skierować Karola na drogę katolicką – bo ostatecznie przecież w tym celu z celnikami i grzesznikami spotykał się Chrystus. Nie po to, żeby było wszystkim wesoło – ale po to, żeby ich nawrócić.

Leon XIV spotkał się tymczasem z Karolem na stopie oficjalnej. Kim jest Karol? Po pierwsze, królem Anglii – i w tym sensie Leon spotykał się z nim jako suweren Państwa Watykańskiego. Po drugie, Karol jest głową tzw. Kościoła Anglii – przywódcą religijnym. Leon spotkał się zatem nie z zagubionym grzesznikiem, któremu trzeba pomóc – tylko z głową państwa i przywódcą niekatolickiej wspólnoty religijnej. Było to pierwsze takie spotkanie w Watykanie od stuleci – poprzedni papieże nie przyjmowali władców Anglii, bo uznawali, że byłoby to gorszące. Widać, byli faryzeuszami i dopiero Leon XIV odkrył właściwą drogę. To kompletnie pomylenie poziomów wypowiedzi.

Konkluzja

Każdy mówi, co chce – takie jest w Polsce prawo, w pewnych granicach. Nie wszystko jednak warto mówić, zwłaszcza, kiedy rozmawia się na temat Kościoła katolickiego. Proponowałbym, żeby nieco się powściągnąć – i debatować w sposób poważny i cywilizowany, a przede wszystkim uczciwy. Nie mam nic przeciwko mocnemu, dobitnemu językowi. Sam go często używam, choć „batożyć” chyba nigdy nikogo nie chciałem. Podstawowa kwestia to jednak – uczciwe podejście do oponenta. Nie można krytykować za cudze poglądy, wrzucać wszystkich do jednego worka czy kotła, mylić prostych porządków jak w przypadku Leona i Karola; nie można też odchodzić od języka Kościoła mówiąc o Maryi, wypowiadając się przecież w imieniu Kościoła.

Mam nadzieję, że dojdzie do pewnego opamiętania. Mnie osobiście oskarżenia i kalumnie ani ziebią, ani parzą – czego nie ma w internecie. Szkoda jednak, żeby ludzie słuchający ojca Adama Szustaka i formujący się pod jego okiem byli konfrontowani z tak głęboko wątpliwymi treściami.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(42)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie