3 grudnia 2025

Kolejny krok do państwowej cenzury. Macron chce koncesjonowania „słusznych” mediów

(Fot. EPA/TERESA SUAREZ Dostawca: PAP/EPA.)

Francja w grudniu 2018 roku przyjęła ustawę o fałszywych wiadomościach, zakazując rozpowszechniania „dezinformacji” w okresie wyborów. Prawo wymaga teraz między innymi ścisłej współpracy dużych platform. Zezwala też sędziom nakazywać natychmiastowe usunięcie „fałszywych treści”, które mogłyby wpłynąć na wynik wyborów. Zezwala władzom na zawieszenie kanałów i karanie więzieniem oraz grzywną. Teraz prezydent forsuje kolejne regulacje ograniczające wolność słowa.

 

Emmanuel Macron chce umożliwić sędziom natychmiastowe blokowanie „fałszywych informacji” krążących w internecie. Przekonuje, że „dezinformacja” staje się poważnym zagrożeniem dla godności jednostki i stabilności narodowej.

Wesprzyj nas już teraz!

Głowa państwa wraz z pierwszą damą borykają się z różnymi oskarżeniami ze strony dziennikarzy. Niewygodne dla pary prezydenckiej spekulacje dotyczą między innymi płci Brigitte Macron, co może tłumaczyć wielkie zaangażowanie jej męża na rzecz ograniczenia wolności słowa. Oboje twierdzą, iż „ataki” dotyczące insynuowania, że Brigitte to mężczyzna, odbiły się na ich życiu osobistym. Macron narzekał, że on sam doświadczył nękania w internecie, a Brigitte doświadczyła „jeszcze więcej”. – Jesteśmy całkowicie bezsilni. To zajmuje mnóstwo czasu. Trwa. Ludzie to widzą, a nie brakuje takich, którzy są na tyle głupi, by uwierzyć, że to prawda. A to podważa naszą pozycję – żalił się prezydent dziennikarzom.

Macronowie wnieśli pozew w Stanach Zjednoczonych przeciwko konserwatywnej komentatorce amerykańskiej Candace Owens. Oskarżają ją o rozpowszechnianie dezinformacji na wspomniany temat. Adwokat prezydenta poinformował, że para planuje przedstawić „naukowe” dowody i zdjęcia potwierdzające, iż pierwsza dama jest rzeczywiście kobietą.

W piątek prezydent poinformował w Mirecourt, że już zwrócił się do swojego rządu z wnioskiem o opracowanie nowych uproszczonych procedur, które mogłyby być stosowane w przypadku zniesławiających lub szkodliwych oskarżeń rozpowszechnianych w mediach społecznościowych.

Macron zaznaczył, że zależy mu na jak najszybszym wprowadzeniu mechanizmu do francuskiego prawa. Zwołał nawet Radę Obrony, która zajmuje się między innymi zwalczaniem „wojny informacyjnej” i zobowiązał urzędników do ukończenia prac do końca roku.

Ekipa prezydenta od dłuższego czasu narzeka na nasilenie wrogiej propagandy zagranicznej, zwłaszcza ze strony Rosji, od czasu jej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, to jest od lutego 2022 roku.

Macron chce, by ofiary nękania lub „dezinformacji” w Internecie mogły zwrócić się do sędziego o wydanie orzeczenia w ciągu 48 godzin oraz nakazanie sprawcom usunięcia obraźliwych postów. Ta szybka interwencja – zdaniem prezydenta – jest niezbędna w środowisku cyfrowym, gdzie kłamstwa mogą rozprzestrzeniać się długo, zanim zyskają popularność sprostowania.

Jako przykład krążenia nieprawdziwych informacji Macron podał niedawne twierdzenia, jakoby Francja wysłała tysiąc legionistów do walki na Ukrainie. – Mogliście to przeczytać, a może nawet przez chwilę w to uwierzyliście. To wszystko było całkowitą nieprawdą – zapewniał.

Propozycje nowych regulacji to efekt kampanii obozu prezydenckiego, który twierdzi, że w ciągu ostatnich dwóch lat nasiliła się dezinformacja rosyjska w Europie.

Szef państwa przedstawił także pomysł stworzenia oficjalnej „etykiety” dla mediów wraz z instrukcjami, które wskazywałyby, jakie serwisy informacyjne są „godne zaufania”.

W rozmowie z czytelnikami grupy prasowej Ebra – konglomeratu posiadającego dziewięć regionalnych serwisów w całej Francji – Macron podkreślił, że certyfikowanie organizacji informacyjnych jest „demokratycznym obowiązkiem”. Należy bowiem odwodzić młodych ludzi od niewiarygodnych stron internetowych i kierować ich uwagę z powrotem do uznanej prasy, której działalność jest regulowana i prawnie nadzorowana.

To – jego zdaniem – jedyne realne zabezpieczenie przed błędami i manipulacjami ze strony portali społecznościowych czy niezależnych stron internetowych. Obarczył je za niekontrolowany rozkwit fałszywych informacji.

– Chodzi o to, aby nasi młodzi ludzie zrozumieli, zostali zachęceni i zmotywowani do korzystania z prasy, czy to fizycznej, drukowanej, czy cyfrowej – mówił. – Odwiedzenie strony internetowej gazety lub redakcji, w której pracują prawdziwi dziennikarze, to nie to samo, co odwiedzenie strony, która jest ci nieznana, nieuznawana za źródło informacji – argumentował.

Odpowiedni certyfikat miałby być sygnałem, że dziennikarze pracujący dla danej redakcji przestrzegają odpowiedniego „kodeksu etycznego” i „stosują metodologię opracowaną wspólnie i zweryfikowaną przez kolegów po fachu oraz niezależnych ekspertów”.

Miałoby to dodatkowo pomóc tradycyjnym mediom w walce z kurczeniem się liczby odbiorców, brakiem zaufania do mediów oraz spadającymi przychodami z reklam, prenumerat i zakupów.

Proponowana przez Macrona etykieta miałaby zapewnić „międzynarodowe uznanie profesjonalizmu dziennikarzy i rzetelności zespołów redakcyjnych”.

David Lisnard, burmistrz Cannes, skrytykował pomysły Macrona, argumentując, że „przekroczył on fundamentalną granicę”. – Pokusa etykietowania »dobrych mediów« ujawnia szczególnie poważny trend w kierunku tłumienia wolności. Trzeba będzie z nim walczyć wszelkimi sposobami, jeśli przełoży się to na projekt ustawy – zapowiedział.

Źródła: rfi.fr, brusselssignal.eu

AS

Kliknij TUTAJ i zamów książkę

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 236 855 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram