Ponad 1 100 nauczycieli skupionych w jednym z największych Związków Zawodowych Pracowników Oświaty i Nauki (GEW) w liście skierowanym do Ministerstwa Edukacji Hesji bije na alarm, że coraz więcej uczniów szkół podstawowych nie potrafi samodzielnie wykonywać najprostszych czynności, w tym trzymać prawidłowo długopisu i korzystać z toalety.
„Potrzeby dzieci ogromnie wzrosły” – napisali pedagodzy. „Jednocześnie rosną oczekiwania rodziców wobec szkół jako instytucji usługowych, które mają ich odciążyć z obowiązków. Wiele dzieci jest pozostawionych samym sobie z pracą domową, ponieważ rodzice nie zapewniają już wystarczającego wsparcia w nauce, odrabianiu prac domowych oraz zdobywaniu i porządkowaniu materiałów” – dodali.
W liście ubolewano także z powodu niedoboru wykwalifikowanych nauczycieli w szkołach podstawowych. Zjawisko to ma osiągać „dramatyczne rozmiary”.
Wesprzyj nas już teraz!
Narzekano na cięcia w budżecie państwa. Wpływają one na edukację, gdyż dokonywane są kosztem dzieci i nauczycieli. „Sytuacja wielu dzieci w Hesji ulegnie pogorszeniu. Znaczną część lekcji prowadzą niewykwalifikowani lub niedokwalifikowani pracownicy. Brakuje im niezbędnych kompetencji w wielu obszarach. To, wraz z niedostatecznym przeszkoleniem tych pracowników, prowadzi do znacznego i dodatkowego obciążenia pracą wykwalifikowanych osób wspomagających, a zjawisko to pogłębiają częste zmiany personelu tymczasowego” – odnotowano.
Autorzy wystąpienia wskazali na stale pogarszające się warunki pracy w szkołach podstawowych. Dzieci mają problemy z koncentracją, nie są skore do wysiłku, za to brak im cierpliwości. Nie potrafią ani słuchać, ani opowiadać czy podążać za tokiem rozumowania.
Uczniowie wykazują też problemy z zapamiętywaniem treści, samoorganizacją, utrzymywaniem porządku, rozpoznawaniem i przestrzeganiem zasad, samodzielnym korzystaniem z toalety. Nieprawidłowo trzymają ołówki czy długopisy, mają trudności z klejeniem i składaniem przedmiotów. Do tego dochodzi słabsza sprawność fizyczna i brak odpowiedniego napięcia mięśniowego, przez co nie są w stanie samodzielnie stać, siedzieć w pozycji wyprostowanej przez dłuższy czas, wchodzić po schodach, ubierać się i rozbierać, wiązać sznurowadła itp.
Najmłodsi nie przyjmują do wiadomości przegranej. Przeceniają siebie i nie doceniają przeciwnika. Frustrują się bardzo szybko. Zanikają umiejętności integracji i podporządkowania się. Narasta nietolerancja. Nie umieją rozpoznawać i komunikować własnych potrzeb ani nie chcą słuchać innych i uznawać ich potrzeb/opinii. Nie ma „umiejętności uczciwej argumentacji i pojednania”, a ponadto „coraz więcej dzieci wykazuje oznaki trudności – zdiagnozowanych lub niezdiagnozowanych – wymagających szczególnej uwagi i/lub podjęcia konkretnych działań”. Wiele młodych osób cierpi z powodu alergii, epilepsji, cukrzycy, ADHD, autyzmu, mutyzmu, depresji, zaburzeń lękowych. Dzieci mają problem z percepcją i mówieniem.
Nauczyciele żalą się, że „wiele dzieci nie ma odpowiedniego wychowania, które pozwalałoby im zachowywać się właściwie i uczyć w grupie/klasie”. Ta liczna grupa wymaga indywidualnego wsparcia.
W ocenie pedagogów, nie są oni w stanie „zagwarantować odpowiedniego nadzoru na lekcjach wychowania fizycznego”, a „w przypadku innych przedmiotów zróżnicowane, bogate w metody, dostosowane do poziomu szkoły podstawowej nauczanie jest już praktycznie niemożliwe, również ze względu na ograniczoną liczbę miejsc”.
W liście podkreślono, że zachodzi pilna potrzeba działań ze strony rządu w związku z coraz trudniejszym środowiskiem pracy, rosnącymi potrzebami dzieci i oczekiwaniami rodziców wobec szkół.
Równolegle z tym rozwojem sytuacji, niedobór wykwalifikowanych nauczycieli w szkołach podstawowych narasta od pewnego czasu i osiąga dramatyczne rozmiary.
Cięcia w budżecie państwa, wpływające na edukację, są wprowadzane kosztem dzieci i nauczycieli. Ich sytuacja w Hesji uległa pogorszeniu. Znaczną część lekcji prowadzą niewykwalifikowani pracownicy.
Dzieciaki nie potrafią pogodzić się z własnymi porażkami. Nie potrafią przegrywać ani uczciwie walczyć. Nie akceptują przegranej.
Związek Nauczycielski GEW ubolewa, że „wiele dzieci nie ma odpowiedniego wychowania, które pozwoliłoby im zachowywać się poprawnie w grupie, w środowisku szkolnym i uczyć się”.
Szefowa związku, Heike Ackermann biła na alarm, że znaczne grono najmłodszych nie oswoiło się z koniecznością samodzielnego korzystania z papieru toaletowego czy ubierania się po skorzystaniu z łazienki.
Winą za ten stan rzeczy liderka związkowców obarczyła całe społeczeństwo. Stwierdziła, że „uczniowie są porzuceni przez polityków, podobnie jak nauczyciele”.
By zaradzić trudnej sytuacji związkowcy zaproponowali m.in. tworzenie mniejszych klas, liczących maksymalnie 20 dzieci, a także zatrudnienie większej liczby nauczycieli, w tym fachowców od edukacji specjalnej, logopedów, psychologów i terapeutów.
Ackermann oczekuje, iż władze zaczną pociągać rodziców do odpowiedzialności za brak właściwego wychowania dzieci. Zarzuciła im, że spędzają więcej czasu z telefonami komórkowymi niż ze swoimi pociechami.
W liście skrupulatnie unikano odniesień do kryzysu migracyjnego w Niemczech.
Jednak, jak donosi magazyn „Tichys Einblick”, do listu członków związku zawodowego GEW odniósł się felietonista, były już nauczyciel gimnazjum Josef Kraus: „Są rodzice, którzy nie chcą wychowywać swoich dzieci z wygody lub z powodu trudnych okoliczności. Powierzają wychowanie swoich dzieci żłobkom i szkołom. Albo po prostu nie dbają o to. Dotyczy to szczególnie wielu rodziców z migracyjnym pochodzeniem, którzy nie uważają za istotne, aby ich dzieci zdobyły solidną znajomość języka niemieckiego”.
Źródło: brusselssignal.eu
AS