Wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami, a kampania wyborcza wchodzi na… ostatnią prostą. Warto w związku z tym przypomnieć kilka kwestii związanych z najważniejszą sprawą ostatnich czterech lat, czyli tzw. pandemią koronawirusa.
Piszę ten tekst zaraz po lekturze felietonu Dariusza Wieromiejczyka na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. Publicysta przypomniał sprawę bodajże największego w ostatnim 30-leciu… „aktu terroru wobec państwa”. Jeśli nie pamiętacie Państwo o co chodziło, to spieszę z przypomnieniem.
2 sierpnia 2021 „aktem terroru wobec państwa” minister zdrowia Adam Niedzielski nazwał podpalenie w Zamościu kontenera, służącego za tymczasowy punkt szczepień przeciwko COVID-19.
Wesprzyj nas już teraz!
– Doszło do aktu terroru, który jest skierowany nie tylko do tych osób, które tu pracują, ale aktu terroru wobec państwa – mówił wówczas Niedzielski.
– Mieliśmy do czynienia z kampanią fake newsów z kampanią oszczerstw, kłamstw, które po prostu były puszczane w eter. Ich dementowanie, które w zasadzie jest niemożliwe przy takim natłoku informacji, prowadziło absolutnie nie do podjęcia dyskusji, tylko prowadziło do coraz większych oszczerstw, coraz większej eskalacji, również agresji w sieci. (…) Te osoby, które również inspirowały tego sprawcę, na pewno mają świadomość, że nie jest to tylko i wyłącznie atak na ten kontener, który stoi za mną, ale to jest atak na państwo polskie. W zasadzie nie ma innego słowa, nie ma innego określenia, jak właśnie powiedzenie, że mamy do czynienia z aktem terroru – kontynuował minister zdrowia.
– Zero tolerancji dla takich zachowań. Z całą surowością, z całą konsekwencją będziemy ścigali tych bandytów, bo tak to trzeba nazwać – podsumował 2 sierpnia 2021 roku w Zamościu Adam Niedzielski.
Proszę zwrócić uwagę na język, jakiego używał wówczas minister Niedzielski: „akt terroru”, „bandyci”, „coraz większa eskalacja”, „kampania oszczerstw”, „zero tolerancji”. Nigdy wcześniej ani później nie mieliśmy, w jego wykonaniu, z tego typu narracją. Być może była to celowa zagrywka „piarowa”, która miała przedstawić Niedzielskiego, jako ostatniego sprawiedliwego, który nie dość, że uratuje Polskę i Polaków przed koronawirusem, to jeszcze ochroni wszystkich przed nową formacją terrorystyczno-bandycką, jak większość mediów i polityków przedstawiała ludzi, którzy mieli wątpliwości co do skuteczności preparatów anty-covidowych. Wszyscy oni zostali wrzuceni do jednego worka jako ANTYSZCZEPIONKOWCY.
Taktyka oczerniania i przedstawiania osób mających wątpliwości co do tzw. szczepionek przeciw COVID była bardzo prosta. Nie skupiano się na merytorycznych pytaniach i uwagach dotyczących np. niepożądanych odczynów poszczepiennych; tylko rzucano hasło: przeciwnicy szczepień twierdzą, że są w nich czipy, za pomocą których masoni będą sterować każdym zaszczepionym. Była to klasyczna metoda dezinformacji i szkalowania – wybrać jakąś najgłupszą, najbardziej ordynarną i prymitywną skrajność, a potem przedstawić ją jako „normę”, jako coś, co jest powszechne u „przeciwników”.
Anyszczpionkowcem okazywał się każdy, kto pytał o pojawiające się w mediach informacje jakoby w umowie zawartej przez Komisję Europejską z koncernami produkującymi szczepionki przeciw Covid-19 znalazły się klauzule o zwolnieniu od odpowiedzialności cywilnej producentów za ewentualne niekorzystne działania ich produktu.
Szurami byli wszyscy, którzy ośmielili się przypomnieć, że Szwajcaria nie zdecydowała się na zakup tzw. szczepionek wyprodukowanych przez szczepionki firmę Pfizer (BNT162b2) oraz Moderna (mRNA1273) z uwagi na szybkość ich przygotowania i wiążące się z tym niewyjaśnione do końca wątpliwości co do skuteczności i możliwości negatywnych działań.
Mordercami z kolei nazywano ludzi, którzy mówili otwartym tekstem, że szczepionki nie zatrzymają transmisji wirusa oraz… mogą wywoływać chorobę u osób, którym je podano.
Na moment zatrzymajmy się w tym miejscu, bowiem nazywanie drugiej osoby mordercą, to oskarżenie i obelga najwyższego kalibru.
Warto w tym miejscu przypomnieć dwie sprawy. Pierwsza to wygibasy dialektyczne, z jakimi mieliśmy do czynienia w październiku 2022, kiedy na posiedzeniu specjalnej komisji Parlamentu Europejskiego ds. pandemii COVID-19 głos zabrała prezes Pfizera ds. międzynarodowych rynków rozwiniętych Janine Small. Została ona zapytana przez holenderskiego europosła Roba Roosa (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy): „Czy szczepionka Pfizera przeciw COVID-19 była testowana pod kątem zatrzymywania transmisji wirusa przed wprowadzeniem na rynek?”.
Small odpowiedziała: „Odnosząc się do pytania o to, czy wiedzieliśmy o zatrzymywaniu immunizacji przez szczepionkę, zanim weszła ona na rynek, odpowiadam: nie. Wiecie państwo, musieliśmy działać bardzo szybko wraz z rozwojem nauki, żeby zrozumieć, co dzieje się na rynku. Biorąc to pod uwagę, musieliśmy robić wszystko z pewną dozą ryzyka. (…) Ryzykowaliśmy, wydając dwa miliardy dolarów na badania i produkcję naszych szczepionek, żeby się upewnić, że jesteśmy w stanie pomóc w zwalczeniu pandemii. Dlatego czuję się dobrze, kiedy w najnowszej pracy z Imperial College w Londynie wykazano, że w pierwszym roku kampanii szczepień ocaliliśmy cztery miliony ludzi. Z tego powodu czuję, że byliśmy na miejscu, kiedy świat nas potrzebował. Nie chcę wyobrażać sobie, w jakiej sytuacji teraz byłby świat, gdyby firmy takie jak nasza nie podjęły tego ryzyka, nie przeprowadzałyby badań klinicznych i nie rozwijałyby ich na taką skalę, żeby się upewnić, że mamy szczepionkę, którą możemy rozprowadzać na świecie. Naprawdę rozumiem pana frustrację, ale wierzę, że w pewnym momencie doceni pan, co firmy farmaceutyczne zrobiły, żeby opracować szczepionkę z taką prędkością i na taką skalę”.
Dzień później Rob Roos napisał na Twitterze: „Pilne: podczas wysłuchania na temat COVID-19 prezeska Pfizera przyznała: szczepionki nigdy nie były badane pod kątem zapobiegania transmisji. Szczepcie się dla innych zawsze było kłamstwem. Jedyny cel paszportów covidowych to zmuszanie ludzi do szczepienia się. Świat musi o tym wiedzieć”.
Z ratunkiem dla Small przyszły media, które stwierdziły, że Roos zapytał o coś innego, a prezes Pfizera ds. międzynarodowych rynków rozwiniętych mówiła o czymś innym. Do akcji wkroczył sam guru wyznawców tzw. pandemii, czyli Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. – W przypadku szczepionki przeciw COVID-19 jasno zdefiniowano, że szczepionka chroni przed ciężką chorobą i śmiercią, ponieważ takie badania zostały przeprowadzone i takimi danymi dysponowaliśmy. Ostatnio ktoś wymyślił bajkę, że przy wprowadzeniu szczepionki obiecywano, że zahamuje ona transmisję. Co najlepsze, teraz udowadnia, że ta jego bajka nie jest wymyślona i na tej podstawie kwestionuje skuteczność szczepionek. Fikołek logiczny i kłamstwo – stwierdził promotor szczepionek Pfizera.
Wypowiedź Pyrcia pochodzi z października 2022 roku. 3 lutego 2021 roku na stronie gov.pl opublikowano komunikat pt. „#SzczepimySię dla siebie i innych”, w którym napisano „Od roku świat zmaga się z pandemią COVID-19. Ale od niedawna dysponujemy pierwszym skutecznym rozwiązaniem zapobiegającym rozprzestrzenianiu się koronawirusa powodującego tę chorobę. Szczepienia – bo o nich mowa, to sposób na przerwanie łańcucha zachorowań, a w konsekwencji możliwość uniknięcia kolejnych ograniczeń społeczno-gospodarczych”.
„Szczepienia przeciwko COVID-19 są bezpłatne i dobrowolne. Szczepionka to również najbardziej skuteczna metoda, która chroni przed zakażeniem nawet w 95 procentach. Każda zaszczepiona osoba potencjalnie ochroni przed zakażeniem nawet kilkanaście kolejnych osób. Już 50 procent zaszczepionej populacji istotnie wpłynie na zmniejszenie ryzyka rozprzestrzeniania się koronawirusa”, czytamy dalej.
Czyli z jednej strony mamy oficjalny komunikat PAŃSTWA POLSKIEGO, a z drugiej „ekspertyzę” wirusologa, który doradza temuż państwu… Ekspertyza jest totalnym zanegowaniem komunikatu państwa. I co? I nic…
Druga sprawa: jak tłumaczono fakty mówiące, że pół roku od podania pierwszej dawki w grupie zaszczepionych ochotników Pfizera zmarło więcej osób niż w grupie kontrolnej? Tłumaczono: „mowa o 21 zgonach wśród zaszczepionych i 17 w grupie kontrolnej na 43 tys. uczestników – to za mały odsetek, żeby wyciągać z tego jakieś wnioski”. No tak – preparat, który miał być w 100 procentach bezpieczny jednak taki nie jest. I co w związku z tym? I nic…
Prawdziwym kuriozum było z kolei odpowiadanie na informacje, że w ciągu jednego tygodnia w Irlandii „wszyscy zmarli na COVID-19 byli zaszczepieni”. Jak to wyjaśniono? Ano tak, że zmarły osoby starsze, w wieku 80 lat i więcej. „W Irlandii zaszczepieni są praktycznie wszyscy powyżej 80. roku życia, a nawet powyżej 60. roku życia. Nie ma więc osób starszych, schorowanych i nieszczepionych. Tymczasem im ktoś jest starszy, tym mimo szczepienia jest mniej odporny na wirusa, a młodym i niezaszczepionym z racji wieku i tak wirus daje fory”. No tak – preparat, który miał ratować zdrowie i życie każdego, kto go przyjmie przed COVID-19 nie uratował wszystkich. I co w związku z tym? I nic…
Takich przykładów można przytoczyć tysiące. Tzw. dezinformatorzy czuwali 24 godziny na dobę – BA! NADAL CZUWAJĄ – żeby jedynie obowiązująca narracja, czyli SZCZEPIONKA ALBO ŚMIERĆ była nieustannie umacniana.
Wróćmy jednak do początku tych przemyśleń – podpalenia w Zamościu kontenera, służącego za tymczasowy punkt szczepień przeciwko COVID-19. Z dzisiejszej perspektywy widzimy, że Niedzielski tak mocno zaangażował się w sprawę, ponieważ sondaże wskazywały, iż wówczas większość Polaków mimo wszystko popierała akcję szczepień, co potwierdzały kolejne raporty ministerstwa zdrowia na temat liczby zaszczepionych. Nie wiemy, ile osób zaszczepiło się, bo wierzyło w jej działanie, a ile, żeby na przykład pojechać na wakacje, bądź dostać się do lekarza specjalisty do czego zmusiły ich zamordystyczne przepisy.
Minęło jednak kilkanaście miesięcy. Rozpoczęła się wojna na Ukrainie. Sondaże się zmieniły. Liczba osób, które chciały przyjąć kolejną dawkę preparatu spadła niemal do zera. Co zrobił wówczas „ostatni sprawiedliwy” Adam Niedzielski? Oskarżył firmę Pfizer, że „planuje dostarczyć do Europy setki milionów szczepionek, choć jest to całkowicie bezcelowe z punktu widzenia zdrowia publicznego” i podkreślił, że „konieczna jest gruntowna zmiana kontraktów szczepionkowych”. Odkrył też, że „akceptacja (zakupu) tych szczepionek powoduje ogromne obciążenie finansowe nawet dla władz rozwiniętych krajów europejskich, utrudniając zabezpieczenie pozostałych potrzeb zdrowotnych”.
Jak to wszystko ma się do narracji obowiązującej przed 24 lutego 2022? Nijak. Pamięć przeciętnego wyborcy jest niczym pamięć złotej rybki. Po to właśnie przypominam powyższe fakty, żeby pamiętać o nich na „ostatniej prostej”.
Tomasz D. Kolanek
Zrównoważony rozwój, czyli depopulacja. Projektanci „nowego człowieka” mają jeden cel