Informacja jakoby awantura przed i po debacie prezydenckiej z udziałem Andrzeja Hadacza i działaczy PiS miała być prowokacją pojawia się od dawna. Teraz tygodnik „wSieci” ujawnia rozmowy telefoniczne między „obrońcą krzyża” a Robertem G. – uczestnikiem wieczoru wyborczego Bronisława Komorowskiego, który miał przygotowywać prowokację.
Awantura, okrzyki, przepychanki, bijatyka, a w tle Andrzej Duda – tak miał wyglądać ostatni tydzień kampanii wyborczej przed I turą wyborów prezydenckich. Taki cel założyli sobie pomysłodawcy prowokacji z udziałem Andrzeja Hadacza. O tym, że w zamian za skompromitowanie kandydata PiS na prezydenta „obrońca krzyża” miał otrzymać mieszkanie komunalne, pisaliśmy na początku lipca na Portalu PCh24.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
Tygodnik „wSieci” dotarł do rozmów Hadacza z Robertem G. Ten ostatni został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Zanim do tego doszło jego telefon był podsłuchiwany przez służbę.
W pierwszej rozmowie panowie ustalają szczegóły prowokacji, w tym godzinę o której pod studiem TVP powinien pojawić się „Andrzejek”. Obaj mężczyźni zapowiedzieli obecność w miejscu zdarzenia. Faktycznie tak się stało. Gdy o godzinie 19:15 Andrzej Duda kierował się do studia, Hadacz rzucił się w jego kierunku. Kiedy nie został dopuszczony do obecnego prezydenta, zaczął kierować wyzwiska pod adresem polityków PiS. Po zdarzeniu najbardziej był zainteresowany tym, czy ktoś nagrał awanturę z jego udziałem. Zdarzenie zarejestrował znajomy Roberta G. Do drugiej przepychanki doszło po debacie. Gdy i tym razem Hadaczowi nie udało dostać się w pobliże Dudy, powtórzył wyzwiska i pokazał działaczom PiS wulgarny gest środkowego palca. Nagranie dość szybko znalazło się w internecie. Umieścił je Robert G. i opatrzył podpisami sugerującymi, jakoby to aktywiści Prawa i Sprawiedliwości zaatakowali biednego i niewinnego Hadacza.
Już w dniu prowokacji wieczorem doszło do kolejnej rozmowy telefonicznej między G. a Hadaczem. – Tylko niepotrzebnie pan ten palec pokazywał im. Ale poszło to i dosyć duży materiał. Znaczy dość długo to pokazywali. Także mamy, mamy, mamy, jutro działamy. Ja będę rozmawiał w sprawie tego, tego wywiadu. Natomiast wywiad można puścić, na razie prywatnie go zrobimy, puścimy go w YouTube, natomiast później będziemy szukali wywiadu z nimi – miał powiedzieć Robert G. do Hadacza w rozmowie.
– Wie pan, ja mam przygotowane dla pana, tam były takie różne rzeczy, jeśli chodzi o ten, to lokum pańskie – mówił dalej G. Potwierdza to informacje, jakoby zapłatą za prowokację było komunalne mieszkanie dla Hadacza.
W rozmowach panów pada także nazwisko „Tyśkiewicz”. Publicyści „wSieci” dociekają, czy chodzić może o Roberta Tyszkiewicza, szefa kampanii wyborczej Komorowskiego. Po aresztowaniu G. przez ABW Tyszkiewicz trafił do szpitala. Medialne doniesienia sugerowały stan przedzawałowy. Tyszkiewicz nie odbiera telefonów od dziennikarzy.
Dwa dni po prowokacji G. opowiadał o jej szczegółach w warszawskim centrum handlowym Złote Tarasy. – Ale jak oni się dali sprowokować, słucha… co ten Duda zrobił – mówił G. – Wiesz, jak to uderzyło… 8 procent poszło poparcia Komorowskiemu. (…) na razie idzie wszystko zgodnie z…tak jak mówię…kierunkiem – dodał. Plan autorów prowokacji zakładał użycie nagrań z awantury przy spocie wyborczym oczerniającym Dudę i jego zaplecze polityczne. W rozmowie padły także wulgaryzmy pod adresem obecnego prezydenta RP.
Kolejna rozmowa telefoniczna zacytowana przez „wSieci” dotyczy przede wszystkim „zapłaty” mieszkaniem komunalnym dla Hadacza za jego aktywność. Jak informują publicyści, G. był obserwowany przez CBA w związku z podejrzeniem oferowania przez niego protekcji biznesmenowi z Lublina. Miał on, powołując się na wpływy, obiecywać korzystne załatwienie spraw w kilku prokuraturach. Taką osobę kamery „Telewizji Republika” zarejestrowały na wieczorze wyborczym Bronisława Komorowskiego.
Źródło: „wSieci”
MWł