Prof. Andrzej Nowak zwrócił się z listownym apelem do Adama Michnika, prof. Ewy Łętowskiej, prof. Adama Strzembosza oraz prof. Andrzeja Zolla w sprawie ks. Michała Olszewskiego oraz dwóch urzędniczek resortu sprawiedliwości, którzy od miesięcy przebywają w areszcie. Uczony zwraca uwagę, że redaktor Adam Michnik, sam doświadczony w więzieniach PRL, wie, jak łatwo jest prześladować ludzi. Zaproponował adresatom swojego pisma zaapelować o to, by zaapelować wspólnie do rzecznika praw obywatelskich o pomoc trojgu aresztowanym.
Prezentujemy poniżej całość listu prof. Andrzeja Nowaka oraz posłowie, które dołączył na skutek braku reakcji „Gazety Wyborczej”, która nie odpowiedziała na prośbę o publikację oraz po odmowie „Rzeczpospolitej”, zgadzającej się na publikację tylko od warunkiem przeredagowania tekstu.
List do red. Adama Michnika, prof. Ewy Łętowskiej, Adama Strzembosza i Andrzeja Zolla – w sprawie trojga więźniów
Wesprzyj nas już teraz!
„Odkąd ks. Michał Olszewski i dwie urzędniczki MS trafili do aresztu, mija ponad pół roku. Trzymanie w więzieniu ludzi przed orzeczeniem ich winy jest środkiem wyjątkowym i stosuje się go tylko w wypadku, jeśli inaczej nie da się przeprowadzić procesu. Tymczasem ks. Olszewski podejrzany jest o to, że jego fundacja nie spełniała warunków konkursu organizowanego przez MS za czasów Z. Ziobry, a urzędniczki o to, że konkurs ów przeprowadziły jakoby wadliwie”.
Przez pierwszych 60 godzin po zatrzymaniu ks. Olszewski i aresztowane z nim urzędniczki byli z premedytacją dręczeni i upokarzani, i to w sposób, który uznawany jest przez międzynarodowe konwencje za tortury: izolacja, wzmożone kontrole, kamery w celach i zapalanie światła co godzinę (podaję za portalem Onet). Obecny minister sprawiedliwości, Adam Bodnar, kiedy był rzecznikiem praw obywatelskich, oburzał się na stosowanie tzw. kajdanek zespolonych wobec mordercy dziecka. Dziś nie przeszkadzają mu tego typu szykany wobec ks. Olszewskiego i dwóch kobiet, pani Urszuli i pani Karoliny. „Niezależnie od działań prokuratury i służby więziennej, organizowana jest w wobec zatrzymanych kampania oszczerstw. Przedstawia się ich jako osoby skorumpowane, choć w toku śledztwa nie pojawił się nawet zarzut o przywłaszczenie sobie korzyści materialnych, nie mówiąc o dowodach”.
Pozwoliłem sobie zacząć ten list od cytatów z apelu, kilka dni temu podpisanego przeze mnie wspólnie z Jerzym Kaliną, Antonim Liberą, Lechem Majewskim, Janem Polkowskim, Wawrzyńcem Rymkiewiczem oraz Bronisławem Wildsteinem. Apel, przez niektórych odczytany z powagą, przez innych wykpiony, był zaadresowany ogólnie: do obywateli RP. Pozwalam sobie go powtórzyć i zaadresować tym razem, już tylko we własnym imieniu, konkretnie – z nadzieją, że może dzięki temu właśnie odniesie praktyczny skutek w ulżeniu doli trojga osób.
Kieruję go do czworga autorytetów. Niestety, w stanie tak głębokich podziałów, jakie są dziś między nami, obywatelami RP, nie ma już, zdaje się, autorytetów szanowanych i uznawanych powszechnie. Dlatego właśnie zwracam się z tym apelem do czworga niekwestionowanych autorytetów tej części polskiej opinii publicznej, która wspiera obecną większość sejmową i wyłoniony przezeń rząd. Bo ten rząd i nadzorujący pracę prokuratorów Minister Sprawiedliwości mają w swoich rękach decyzje dotyczące losu trojga więźniów.
Redaktor Adam Michnik, jako doświadczony więzień, wie doskonale, że najłatwiej jest prześladować drobnymi na pozór szykanami ludzi bez „wielkich nazwisk”, o których nie upomną się światowe media. Wspieranie tych słabszych właśnie wydaje się oczywistym imperatywem moralnym. Zwłaszcza, że przecież nie chodzi o zbrodniarzy lub ludzi o zbrodnie podejrzanych, o pedofilię, morderstwo czy korupcję na wielką skalę (jak było to np. wobec przetrzymywanego również w areszcie śledczym, za poprzedniej władzy, b. ministra Sławomira N.), tylko o ludzi, których przetrzymywanie w więzieniu bez wyroku ma zmusić, jeśli się nie mylę, do składania zeznań obciążających innych, z politycznego punktu widzenia istotniejszych postaci z byłej obsady Ministerstwa Sprawiedliwości. Skoro użyłem słowa imperatyw moralny, to warto przypomnieć jego starą definicję: człowiek nigdy nie może być traktowany jako środek. A tu przecież przetrzymywani w tym, co w więziennym slangu nazywa się „aresztem wydobywczym”, traktowani są właśnie jako środki, nie zważając w najmniejszym stopniu na ich indywidualną godność, na to, że mają imiona, rodziny, ludzi bliskich, którzy na nich czekają, którzy ich potrzebują.
Może się mylę w mojej ocenie prawnej tej sytuacji, bo nie jestem prawnikiem, ale ośmielam się zapytać profesorów Adama Strzembosza, Andrzeja Zolla i Ewę Łętowską, czy w ich ocenie nękanie szykanami więziennymi wymienionych w tym liście trojga osób uważają za uzasadnione? I czy, używając określenia profesor Łętowskiej na temat „falowania linii orzeczniczej”, nie warto dokonać skoku na miarę Mondo Duplantisa, ale ponad podziałami politycznymi, by spojrzeć w twarz po prostu trojgu niewątpliwie cierpiących ludzi? Ludzi, o których winie żaden sąd jeszcze nie rozstrzygnął. Czy możecie Państwo pomóc tym trzem OSOBOM i zaapelować, skuteczniej niż ja czy także np. 25 tysięcy ludzi, które złożyły w tej sprawie skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich? Zaapelować o zwolnienie z tymczasowego aresztu i prowadzenie czynności dochodzeniowych, jeśli są konieczne, innym trybem?
Z nadzieją na pomoc łączę wyrazy szacunku
Andrzej Nowak, Kraków, 13 X 24
Posłowie
Powyższy list skierowałem do redakcji „Gazety Wyborczej”, a następnie do „Rzeczypospolitej” z prośbą o opublikowanie, ponieważ nie mam bezpośredniego kontaktu z adresatami, a jak sądzę te właśnie dwa tytuły do nich docierają. „Gazeta Wyborcza”, do momentu kiedy piszę te słowa, nie zareagowała w żaden sposób na moją prośbę. Redakcja „Rzeczpospolitej” odpowiedziała po niespełna dwóch dniach, proponując ewentualny druk listu, ale po jego przeredagowaniu. Z wdzięcznością przyjąłem tę propozycję, ale jednak uznałem, że lepiej będzie opublikować ten list w takiej formie, w jakiej został napisany.
Warto też dodać, że ukazał się swoisty komentarz do wcześniej opublikowanej prośby-apelu w tej samej sprawie. Opublikowała ten komentarz „Gazeta Wyborcza” w sobotnim wydaniu z 12 X b.r., pod tytułem „Tchórze z Bogiem i honorem na sztandarach”. Autor komentarza (Wojciech Czuchnowski) potwierdził w istocie najgorszą interpretację powodu przetrzymywania trojga osób, o których los się tutaj upominam. Otóż traktowani są oni po prostu jak zakładnicy: mają siedzieć, dopóki w ręce „wymiaru sprawiedliwości” ministra A. Bodnara nie oddadzą się ich zwierzchnicy z poprzedniego rządu, traktowani przez obecny jako „zorganizowana grupa przestępcza”. „Gazeta Wyborcza” napisała tak: „Jest prosty sposób, by obie urzędniczki i ksiądz Olszewski mogli opuścić areszty i na wolności oczekiwać procesu, który zacznie się, gdy prokuratura zbierze materiały i wyśle do sądu akt oskarżenia. Wystarczy, by poseł Romanowski przestał uciekać, stawił się w prokuraturze i – zgodnie z tym, co deklaruje publicznie – wziął na siebie odpowiedzialność za podjęte decyzje. Bo to on był dysponentem Funduszu i to on arbitralnie decydował, kto ma dostać pieniądze”
Życie dopisało komentarz do tego komentarza: minister Romanowski zgłosił się 15 X do prokuratury, nie ucieka, nie uchyla się….
Niestety, zakładnicy obecnego rządu cierpią nadal w więzieniu.
Dlatego właśnie pozwalam sobie ten apel do red. Adama Michnika oraz profesorów Ewy Łętowskiej, Adama Strzembosza oraz Andrzeja Zolla powtórzyć – z rzeczywistą nadzieją na ich interwencję.
źródło: dorzeczy.pl
Pach