„Przyszłość niepokoi nas bardziej niż dzień dzisiejszy”– nie kryje obaw arcybiskup Tunisu Ilario Antoniazzi. Duchowny wyraził niepokój, że Tunezyjczycy, którzy wyjechali walczyć w szeregach ISIS prędzej czy później, ale już zdecydowanie bardziej zradykalizowani, wrócą do swojej ojczyzny.
Jak zauważył hierarcha walczący po stronie tzw. Państwa Islamskiego będą mogli bez problemu wrócić do kraju, gdyż wszyscy mają tunezyjskie paszporty.
Wesprzyj nas już teraz!
Do niedawna spokojna Tunezja była krajem, z którego imigranci wypływali na pobliską włoską Lampedusę. Teraz z Tunezji, zarówno imigranci z Afryki, jak i mieszkańcy kraju udają się na wchód i przekraczają granicę objętej chaosem Libii. Imigranci uciekają do wymarzonej Europy, coraz liczniejsi Tunezyjczycy, część po krótkim szkoleniu w Libii, jadą walczyć po stronie ISIS.
– Jedyną organizacją, na którą pomoc liczyć mogą u nas uciekinierzy z Afryki Środkowej i z rejonów Sahary, jest dziś tunezyjski Kościół katolicki – powiedział arcybiskup Antoniazzi. Duchowny dodał jednak, że „tylko nieliczni chcą z tych różnych form pomocy korzystać. Ogromna większość wyjeżdża do Libii, części nie udaje się nawet przeprawić przez krótki odcinek Sahary. Innym nie udaje się dopłynąć do Europy czyniąc z Morza Śródziemnego jeden wielki grobowiec”.
– Od roku 2001 na granicy z Libią stoi obóz dla uchodźców w Choucha. Z dnia na dzień jest tam coraz mniej ludzi. Dla władz tunezyjskich obóz ten nie istnieje. Ale przebywa tam wciąż kilkaset osób – to zarówno dawni zwolennicy Kadafiego, jak i biedni, wykończeni uciekinierzy z Afryki Subsaharyjskiej. Nie zapominamy o nich, zapewniając im różne formy pomocy – mówi abp Antoniazzi.
Władze w Tunisie utrzymują, że ci nieliczni, którzy wrócili już do Tunezji są objęci stałym monitoringiem. Jednak dla „świętego spokoju” wolą, by… pozostawali zagranicą.
Źródło: agensir.it
ChS