Warszawa, wraz z innymi gminami, nie osiągnęła narzuconego przez Unię Europejską pułapu przekazania segregowanych śmieci do recyclingu. Jak podają media, kary (liczone nieraz w milionach) dotkną polskich samorządów, którym nie udało się przerobić wystarczającej ilości śmieci. Niestety, jak zawsze w takich przypadkach, za wszystko ostatecznie zapłaci polski podatnik.
Przychodzi czas „rozliczeń” samorządów z ilości śmieci przekazanych w roku 2020 do przetworzenia. Według podnoszonej z roku na rok poprzeczki, aktualnie miało to być co najmniej 50 procent wszystkich zebranych odpadów, takich jak papier, metale i tworzywa sztuczne oraz szkło. Część miast i gmin nie zdołała sprostać tym wymogom i z tego powodu czekają je sankcje finansowe ze strony wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska.
Wśród miast, które okazały się ekologicznie niepoprawne znajdują się Warszawa, Gdańsk, Olsztyn, Bydgoszcz, Poznań i Łódź. Natomiast sukces śmieciowy osiągnęły Lublin, Kraków, Katowice czy Białystok. Kary dla tych, którzy są do tyłu w oddawaniu śmieci do ponownego użycia będą liczone w stosunku 270 tys. zł na jedną tonę. W przypadku Warszawy, gdzie zabrakło aż 20 ton do wyrobienia normy, możemy zatem mówić o kilkumilionowej karze.
Wesprzyj nas już teraz!
Część samorządowców obarczyła winą rząd, sugerując, że powinien on wprowadzić dodatkowy zawoalowany podatek dla producentów, którzy już z góry zapłacą za koszy przyszłego recyclingu, szczególnie w przypadku surowców trudniejszych do przetworzenia. Część ma nadzieję na umorzenie kar, jak to ma miejsce w Bydgoszczy. Wiceprezydent Michał Sztybel twierdzi, że sankcji można uniknąć, jeżeli przestawi się „plan naprawczy”. – Bydgoszcz taki plan ma. W ubiegłym roku mieliśmy przerwy w pracy sortowni z powodu trwającej inwestycji i koronawirusa. Inwestujemy w jej modernizację ponad 100 mln zł, żeby uzyskiwać lepszej jakości surowiec. Nie martwię się o efekty w przyszłych latach, bo już w 2021 r. recykling będzie liczony według innych zasad. Będzie promował miasta, które segregują więcej i lepiej – powiedział.
W powszechnym samorządowo-medialnym larum wywołanym „zaniedbaniami” samorządów, nikt zdaje się nie zwracać uwagi na koszty i efektywność takich zabiegów, a przede wszystkim na fakt, że ostatecznie jedynym poszkodowanym będzie polski obywatel, który w podatkach zapłaci zarówno za procedury przetwarzania śmieci, jak i za konsekwencje ich niedopełnienia, nie wspominając o kolejnych podwyżkach cen, która byłaby nieunikniona, gdyby rząd nałożył na producentów proponowany przez samorządowców podatek recyclingowy.
Źródło: gazetaprawna.pl
Fo