„Konsultacje społeczne dotyczące podstawy programowej edukacji zdrowotnej, czyli nowego przedmiotu w szkole podstawowej i średniej, zakończyły się 21 listopada br. (…) O tym, że MEN nie traktował poważnie ogłoszonych przez siebie konsultacji, świadczy nie tylko czas trzech tygodni, które na nie przeznaczył. Minister Nowacka pytana przez dziennikarzy o sprzeciw rodziców wobec nowego przedmiotu odpowiedziała: Nie obchodzi mnie, co boli Ordo Iuris!”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Bronisław Wildstein.
Publicysta zwraca uwagę, że koalicja 13 grudnia nie chce rozmawiać ze społeczeństwem, ale ideologicznie je formatować. Co wynika wprost z programu MEN pod przewodnictwem Nowackiej.
„Likwidacji ulega wychowanie do życia w rodzinie, które propaguje klasyczny model relacji społeczno- -erotycznych. W jego miejsce pojawia się edukacja zdrowotna – widocznie życie rodzinne jest niezdrowe – która już od IV klasy nauczać będzie, że masturbacja to norma medyczna, małżeństwo niczym znaczącym nie różni się od relacji homoseksualnych, a aborcja jest jednym ze zdrowotnych zabiegów. Dzieci będą uczone o naturalnym i równoprawnym charakterze wszelkich orientacji seksualnych, a także wielości równie naturalnych płci i o tym, że tylko od nich zależy, którą sobie wybiorą. Przedmiot, a więc i propagowane w nim treści, będą obowiązkowe tak w szkołach publicznych, jak prywatnych czy społecznych, w tym katolickich, a także w edukacji domowej”, wylicza autor „Ukrytego”.
Wesprzyj nas już teraz!
Wildstein obnaża hipokryzję Nowackiej, która z jednej strony rozdziera szaty i ubolewa nad „przeładowaniem programu szkolnego”. Szefowa MEN z jednej strony wzywa, aby ograniczyć historię czy matematykę, a jednocześnie dokłada nowy przedmiot – edukację seksualną dla niepoznaki nazywany edukacją zdrowotną. Dlaczego? „Gdyż bez wiedzy o równouprawnieniu… ilu to już płci i orientacji seksualnych, przecież te drugie rosną wykładniczo w stosunku do tych pierwszych… bez tej wiedzy żadne dziecko zdrowe być nie może”, kpi publicysta.
„Zamiast tradycyjnego modelu, w którym tożsamość płciowa wiąże się z zespołem wzorców wskazujących uczniom ich związane z rolą społeczną odpowiedzialności, są oni uczeni, że płeć jak i wszystko inne jest sprawą wyboru, a więc zabawy, jest jak kostium, który można dowolnie zmieniać. Niedojrzali ludzie chętnie akceptują ten karnawałowy model. Tyle że życie nie jest permanentną zabawą, a grające w drugą płeć dzieci po hormonalno-chirurgicznych interwencjach dorastając, z przerażeniem odkrywają ich definitywne konsekwencje”, pisze dalej autor „Doliny nicości”.
„W coraz większym stopniu dzieci wychowywane są przez kulturę masową, do której podłączone są sieciami swoich smartfonów. Na wszystkich poziomach propaguje ona wyzwolenie z tradycyjnych, cywilizacyjnych form, rozmontowuje wszelkie tożsamości i pozostawia ludzi samotnych i bezbronnych wobec dominujących potęg współczesnego świata. Teraz w Polsce proces ten ma pogłębiać szkoła. Hasło zdrowia prowadzić ma do stanu, który – co typowe dla współczesnej antycywilizacji – stanowi jego zaprzeczenie” podsumowuje Bronisław Wildstein.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG