Przejęcie Twittera przez Elona Muska, zamierzającego skończyć z polityką cenzury niepoprawnych politycznie poglądów, wywołało wściekłość lewicy. Pod pretekstem ochrony danych osobowych obywateli, w sprawę zamierza zaingerować sam prezydent USA, Joe Biden. Administracja agresywnie „postępowego” polityka chce stworzyć „przegląd” nabycia serwisu społecznościowego przez miliardera.
Według dziennika, umowa Muska z podmiotami, które udzieliły mu funduszy, by zakupić Twittera za 44 mld dolarów, przewiduje, że każdy z graczy inwestujących ponad 250 mln dolarów, będzie miał dostęp do poufnych informacji na temat finansów firmy, w tym potencjalnie na temat użytkowników platformy.
Tymczasem wśród czołowych udziałowców, którzy zainwestowali w przejęcie portalu przez Elona Muska, są firma należąca do saudyjskiego księcia Al-Walida ibn Talala, założona w Chinach giełda kryptowalut Binance oraz spółka zależna państwowego katarskiego funduszu majątkowego.
Wesprzyj nas już teraz!
W poniedziałek do przyjrzenia się transakcji wezwał senator Demokratów Chris Murphy. „Powinniśmy być zaniepokojeni, że Saudowie, którzy mają jasny interes w represjonowaniu politycznych głosów i wpływaniu na politykę USA, są teraz drugim największym właścicielem ważnej platformy mediów społecznościowych” napisał na Twitterze senator z polskimi korzeniami, wymieniany niegdyś przez media wśród kandydatów na szefa amerykańskiej dyplomacji.
Według „Washington Post”, podległy resortowi finansów Komitet ds. inwestycji zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (CFIUS) rozważa, czy ma odpowiednie uprawnienia do interwencji. Choć Musk jest obywatelem USA, to prawo daje CFIUS możliwość wglądu w przypadkach, kiedy podmioty zagraniczne są mniejszościowymi udziałowcami. Gazeta pisze, że administracja nie chce być jednak „oskarżana o używanie procesu bezpieczeństwa narodowego jako broni, by atakować Muska”.
Miliarder twierdził, że głosował w wyborach 2020 r. na Bidena, lecz w ostatnim czasie sugerował, że popiera gubernatora Florydy Rona DeSantisa, typowanego na głównego obok Donalda Trumpa kandydata Republikanów w 2024 r.
Obok Arabii Saudyjskiej, która w przeszłości miała swojego szpiega wewnątrz Twittera przekazującego Rijadowi informacje o użytkownikach, wątpliwości budzą związki Muska z Chinami. Chodzi zarówno o Binance – choć firma twierdzi, że nie jest obecna w Chinach i nie przyjęła od państwowych podmiotów żadnych pieniędzy – jak i zależność koncernu Tesla od Chin. Należący do miliardera producent samochodów elektrycznych swoją największą fabrykę ma w Szanghaju, a Chiny są też głównym dostawcą litu używanego w akumulatorach.
Według cytowanych przez dziennik dwóch byłych doradców CFIUS, prawdopodobną podstawą do interwencji byłyby prawdopodobnie wpływy Saudów. Zdaniem ekspertów, ewentualne działania CFIUS dotyczące umowy w sprawie Twittera nie unieważniłyby przejęcia, ale dostosowały umowy tak, by ograniczyć wpływy zagranicznych inwestorów.
Jak zapowiadał od dawna nowy właściciel serwisu społecznościowego, zamierza on skończyć z cenzorskimi tendencjami, królującymi od 6 lat na Twitterze. W miejsce dotychczasowego kasowania kont prawicowych użytkowników i zmniejszania ich zasięgów miliarder chce wprowadzić pełną swobodę debaty – a także ujawnić zasady działania algorytmu, decydującego o ukrywainu konkretnych treści.
(PAP)/ oprac. FA