31 sierpnia 2022

Porzuceni przez Francję, znienawidzeni w Algierii. Bogdan Dobosz o losach Harkis

(Fot arch.)

Harkis to Algierczycy służący we francuskiej administracji, wojsku i oddziałach antypartyzanckich, głównie od 1957 do 1962 roku. Harkis byli żołnierzami arabskimi walczącymi u boku Francuzów w Algierii podczas wojny domowej z FLN (Frontem Wyzwolenia Narodowego), kiedy to ten kraj był jeszcze departamentem francuskim. Po 1962 roku zostali zdradzeni, dużą ich część wymordował FLN, inni trafili do obozów przejściowych w metropolii.

Miejsce ich pamięci znajduje się m.in. na terenie dawnego obozu Rivesaltes w Perpignan w Pirenejach Wschodnich. W sierpniu to miejsce zostało sprofanowane niejako „z okazji” 60. rocznicy odzyskania niepodległości przez Algierię. W internecie pojawił się film z udziałem Algierczyka, który profanuje ustawiony tam pomnik, nazywa Harkisów zdrajcami, a w tle brzmi algierska pieśń rewolucyjna. „Przyjechałem tu pokazać (Harkisom), że nigdy nie należy zdradzać swojego kraju” – mówi narrator, który m.in. naciągnął na pomnik koszulkę reprezentacji Algierii.

Filmik puszczony w mediach społecznościowych wzbudził oburzenie stowarzyszenia Génération Harkis, które postanowiło złożyć skargę do prokuratury w Béziers o zniesławienie. Przypomnieli, że profanacja dotyka… „żołnierzy armii francuskiej”.

Wesprzyj nas już teraz!

Prezes „Pokolenia Harkis” Mohamed Dżafur stwierdził, że to mu przypomina sytuację, w której znieważano by Żydów na tle niemieckiej muzyki wojskowej. Rzeczywiście Harkis, mieli swoją własną gehennę i byli internowani w tym samym obozie, co wcześniej m.in. Żydzi. Dla rewolucjonistów i szefa FLN, Ben Belli byli „zdrajcami”, dla Francuzów, po 1962 roku elementem już zbędnym i niewygodnym. Wybryk „algierskiego patrioty” we Francji przypomniał jednak jedną z mniej sławnych kart historii tego kraju.

W służbie metropolii

Do Harkis zalicza się członków oddziałów pomocniczych angażowanych przez armię francuską podczas wojny algierskiej, bez statusu żołnierzy, wioskowe oddziały samoobrony i wreszcie regularnych żołnierzy służących pod dowództwem francuskich oficerów. Status weteranów we Francji uzyskali dopiero na mocy ustawy z grudnia 1974 r. i dotyczyło to tylko tych, którym udało się wyjechać do Francji. Ci, którzy pozostali w Algierii i przeżyli, taki status dostali dopiero w roku 2010.

Francja zobowiązała się do przyjęcia u siebie wszystkich Harkis i ich bliskich po ugodzie z Évian i wycofaniu się z Algierii. Do Francji dotarła niewielka część. W Algierii, dopiero w 2005 roku prezydent Abdelaziz Bouteflika mówił, że „dzieci Harkis nie są odpowiedzialne za czyny swoich rodziców”, ale istniejące ustawy i tak uniemożliwiały dostęp potomków Harkis do niektórych zawodów, w tym funkcji politycznych. W Algierii harkis jest nadal często synonimem zdrajcy i kolaboranta.

Historycznie o narodzinach Harkis można mówić około 1830 roku, kiedy plemiona ze skolonizowanych krajów złożyły przysięgę wierności Francji. Od 1831 r. tworzono bataliony „miejscowych” żołnierzy, które wraz z jednostkami metropolitalnymi brały udział w operacjach podboju francuskiej Algierii. W 1856 r. w każdej z prowincji francuskiej Algierii utworzono trzy pułki strzelców algierskich, które stały się integralną częścią armii francuskiej. Wyróżniali się następnie w większości kampanii II Cesarstwa i III Republiki.

Błąd czy zasługa de Gaulle’a?

Pod koniec istnienia francuskiej Algierii liczba harkis wynosiła ponad 60 tysięcy. Generał de Gaulle chciał podnieść stan „miejscowych” żołnierzy do poziomu niezbędnego do obrony całego terytorium Algierii. Był za masowym werbowaniem muzułmanów, ale stanowczo sprzeciwiał się integracji muzułmanów z armią Francji. Warto przypomnieć, że niektórzy uważają, że w 1962 roku, kiedy to przewaga techniczna pozwalała Francji utrzymać departamenty w Afryce Północnej, z tego samego powodu, Charles de Gaulle przychylił się do akceptacji procesu dekolonizacji. Miał być przeciwnikiem kulturowo-religijnego wymieszania się Francji i wolał „odciąć” kolonie, niż wpuścić na stałe islam w strktury państwa, co w przypadku utrzymania algierskich departamentów stawało się nieuchronne. De Gaulle mówił w 1959 roku do Alaina Peyrefitte’a (minister sprawiedliwości): „Gdybyśmy mieli się zintegrować, gdyby wszyscy Arabowie i Berberowie z Algierii byli uważani za Francuzów, jak moglibyśmy uniemożliwić im przybycie i osiedlenie się Francji kontynentalnej, gdzie poziom życia jest o wiele wyższy? Moja wioska nie nazywałaby się już Colombey-les-Deux-Eglises, ale Colombey-les-Deux-Mosquees!”. Jeśli De Gaulle zatrzymał „pokojem w Evian” islamizację Francji  i wynikające z tego problemy, to tylko na pół wieku, ale to już inna historia.

Wsparcie dla francuskiej Algierii większe, niż dla FLN

W 1960 roku, nie licząc muzułmańskich żołnierzy regularnej armii, jednostek pomocniczych policji i członków administracji, liczbę Harkis oceniano na co najmniej 85 tys. Według historyków liczba francuskich muzułmanów zaangażowanych po stronie Metropolii w czasie wojny domowej wynosiła od 200 do 400 tysięcy. 19 marca 1962 r., czyli w dniu zawieszenia broni, generał armii Christian de Saint-Salvy doliczył się 263 tys. muzułmanów zaangażowanych po stronie francuskiej, w tym 60 tys. regularnych żołnierzy. Razem z rodzinami było to około 1,5 mln osób z 8 milionów wszystkich muzułmanów w Algierii. W obozie profrancuskim było sumie cztery razy więcej muzułmanów, niż po stronie bojowników FLN. Do tego należałoby doliczyć dużą kolonię europejską, która żyła tam często od pokoleń.

Motywacja zaangażowania po stronie Francji były różne. Często szli walczyć, by zemścić się za mordy dokonane przez FLN na ich bliskich, czasami uciec przed ich zemstą, a czasami dla zarobku (żołd wynosił równowartość około 15 euro za dzień służby). Angażowali się po stronie Francji czasami także ze względu na solidarność z innymi członkami klanu, wioski, rodziny, czy plemienia. Dla przykładu mocno izolowane od cywilizacji plemię Beni-Boudouane uznało pojawienie się bojowników Frontu na ich terenach i prowadzoną agitację, za ingerencję w ich zasady plemienne i wydało im swoją własną wojnę. Szef plemienia Bachaga wybrał stronę Francji i wystawił jednostkę liczącą około 1500 ludzi.

Jednostki Harkis były zawsze przydzielane do jednostek armii francuskiej i dowodzone przez francuskich żołnierzy. Brak zaufania powodował, że otrzymywali też słabsze uzbrojenie (do 1958 wyłącznie strzelby myśliwskie). Broń wydawano tylko na czas operacji, później trzeba było ją składać w zbrojowniach. Dowództwo organizowało „testy lojalnościowe” Harkis i ich rodzin, polegające np. na prowokacjach i podsyłaniu do kontaktu rzekomych bojowników FLN. W ten sposób sprawdzano lojalność.

Ciekawostką jest, że pomocniczą policję z Harkis utworzono także w Paryżu. Działali w dzielnicach o dużym zaludnieniu przez Algierczyków. Podpisywali kontrakty na 6 miesięcy służby po odbyciu 8-dniowego kursu w Noisy-le-Sec, gdzie uczyli się posługiwania bronią i podstawowych technik policyjnych. W styczniu 1959 roku w Catinat powstała żeńska jednostka Harkis. Z 34 ochotniczek wybrano 18, które ochraniały okoliczne uprawne pola i konwoje na drogach. Oddział rozwiązano w 1961.

Harkis zrobił swoje….

Zapowiedzi dekolonizacji wzmogły dezercje i demoralizację Harkis. Po zmianie polityki francuskiej i wyborze obdzielenia Algierii niepodległością, zaczęto demobilizację i rozbrajanie oddziałów pomocniczych. Paryż obiecał, że los Harkis będzie taki sam jak los „wszystkich, którzy zaangażowali się w walkę zbrojną u boku Francji”, ale ewakuacja tzw. „zespołu europejskiego” odbywała się na innych warunkach, niż lojalnych wobec Francji muzułmanów.

Porozumienie z Evian podpisane 18 marca 1962 w teorii ustanawiały dla nich amnestię i zakaz dyskryminacji i karania. FLN zobowiązało się nie prześladować Harkisów, którzy wrócą do swoich wiosek. Dyrektywy rządu tymczasowego Republiki Algierskiej wobec osób „służących w szeregach wroga” mówią jednak o ścisłej „obserwacji”  i tworzeniu list takich osób. Szybko dochodzi do pogromów i masakr, które mają miejsce zwłaszcza pomiędzy 5 lipca, a połową września 1962 r. Następuje fala aresztowań, tortury, a wreszcie masowe egzekucje. Władze angażowały w te zbrodnie miejscową ludność, która poniżała, a czasami sama linczowała byłych kolaborantów. Nie trzeba dodawać, skąd czerpano wzorce „ludowej sprawiedliwości”.

Masakry wznowiono w połowie października, wraz z utworzeniem ANP (Narodowa Armia Ludowa) w miejsce oddziałów FLN. Co ciekawe, miejscowi wówczas już bardzo często nie tylko odmawiają udziału w linczach, ale występują w obronie Harkis, czasami ich ukrywają. Wojsko morduje tymczasem całe rodziny. Najwięcej takich zbrodni popełniano w wilajetach wschodniej i południowo-wschodniej części kraju. Pomimo jawnego łamania porozumienia z Evian, Francja nie interweniowała. Za brakiem reakcji stała podobno osobista decyzja generała de Gaulle’a.

Historycy szacują liczbę zamordowanych w tym czasie Harkis na 60 do 120 tys. W tym czasie władze francuskie czyniły przeszkody w wyjeździe wielu swoich muzułmańskich współpracowników, co skazywało ich na śmierć. De Gaulle przemawiając na Radzie Ministrów 25 lipca 1962 r., mówił, że rząd „nie może zgodzić się na przyjęcie wszystkich muzułmanów, którzy przychodzą zadeklarować, że nie będą się dogadywać ze swoim rządem”. Dodał, że termin repatrianci „nie odnosi się do muzułmanów, bo nie wracają oni do ziemi swoich ojców” (odwrotnie, niż tzw. „Czarne Stopy”, czyli zamieszkali od wielu pokoleń w Algierii potomkowie Francuzów). Francja może ich przyjąć tylko jako „uchodźców” i „tylko wtedy, gdy są w niebezpieczeństwie” – dodawał de Gaulle.

De Gaulle uważał, że duża liczba Harkis, czyli francuskich muzułmanów, stanowi zagrożenie dla tożsamości narodowej Francji. Chciał także pokazać gest dobrej woli wobec nowych rewolucyjnych władz w Algierze. Stąd trudności z wyjazdem, chociaż poczyniono wiele wyjątków, m.in. dla muzułmańskich, ale profrancuskich polityków, artystów, naukowców, a także żołnierzy zawodowych. Reszcie starano się maksymalnie ograniczyć możliwość wyjazdu do Francji kontynentalnej. W praktyce szansą wyjazdu było najczęściej zaciągnięcie się do armii. Pierwsze wyjazdy Harkis przeprowadzono między marcem a lipcem 1962 r. i to z inicjatywy kilku oficerów, często byłych dowódców ich oddziałów, którym honor nie pozwalał porzucić swoich żołnierzy. Przerzuty odbywały się „tajnymi kanałami” na południu Francji.

Wśród tych, którym udaje się wyjechać oficjalnie, preferowano ludzi młodych, zdolnych do pracy. 25 maja 1962 r. minister Louis Joxe ogłosił ekspulsję do Algierii Harkis, którzy „wylądowali we Francji kontynentalnej poza ogólnym planem repatriacji”. Prosił też o „unikanie nagłaśniania tego faktu”. Od czerwca 1962 do maja 1963 Francja przyjęła na swoim terytorium oficjalnie 23 721 muzułmanów z Algierii. W tym czasie, innymi drogami i na własną rękę do Francji kontynentalnej przybyło od 25 do 40 tys. byłych Harkis. Do tego we Francji osiedliło się od 15 do 20 tys. członków rodzin Harkis, czyli w sumie około 91 tys. osób.

Internowanie

Duża część Algierczyków przeszła przez organizowane przez wojsko obozy recepcyjne. Armia francuska dążyła do rozpraszania uchodźców pochodzących z tej samej wsi, aby uniknąć odbudowy struktur i związków z kraju pochodzenia. Kilka obozów powstało w byłych więzieniach. Jednym z takich obozów była baza wojskowa Joffre, znana jako „obóz Rivesaltes”. Został założony w 1935 roku. Planowano umieścić w nim ponad 15 tys.  republikanów uciekających z Hiszpanii. W 1939 r. mieszkało tu 1000 hiszpańskich milicjantów. Później był tu obóz internowania Żydów i Cyganów, a także „niepożądanych cudzoziemców”. W 1941 r. w obozie przebywało 6475 internowanych 16 narodowości, w tym Polacy, m.in. emigranci zarobkowi, których we Francji zastała wojna. Ponad połowę (55%) stanowili Hiszpanie, ponad jedną trzecią zagraniczni Żydzi.

Spóźniona ekspiacja

W latach 60. trafili tu Harkis. Obóz Rivesaltes został zamknięty w grudniu 1964. W 2015 r. ówczesny premier Manuel Valls zainaugurował na terenie byłego obozu internowania Muzeum Pamięci Rivesaltes. W 2005 Harkis doczekali się odszkodowań. Prezydent Jacques Chirac jako pierwszy z prezydentów wyraził ubolewanie, że państwo francuskie „nie zapobiegło” masakrom Harkisów, którzy pozostali w Algierii. W 2007 r. Nicolas Sarkozy zobowiązał się podczas kampanii prezydenckiej do „oficjalnego uznania odpowiedzialności Francji za porzucenie i masakrę Harkis”. W lipcu 2015 r. Sekretariat Stanu ds. Kombatantów rozpoczął z inicjatywy prezydenta François Hollande’a instalowanie tablic pamiątkowych w leśnych osadach, gdzie kierowano ich do pracy po pobycie w obozach. Także prezydent Emmanuel Macron oświadczył, że „po wojnie w Algierii Francja nie wywiązała się ze swoich obowiązków wobec Harkis ich żon, i dzieci” i poprosił o „wybaczenie”.

Liczbę ich potomków i rodzin ocenia się dziś na ponad 400 tys., ale porzucenie lojalnych muzułmanów ocenia się jako wyjątkowo niechlubny epizod historii Francji. Historia ta rzutuje jednak i na współczesność Francji. Zapewne mało kto wie o konflikcie „drugiego pokolenia Harkisów” z przybyłymi później do Francji Algierczykami. Konflikt ten przenosi się na kolejne pokolenia i czasy. Wśród arabskiej społeczności, termin „harkis” funkcjonuje jako obelga. 20 września 2021 r. prezydent Macron mówił w ich obronie, że jeśli „obrażasz Harkis, obrażasz Francję”.

Tymczasem Algieria ciągle nie chce ich powrotu, chociaż widać początki dyskusji historycznych. W 2005 roku jeden z ministrów mówił, że „większość Algierczyków jest przeciwna powrotowi Harkis do Algierii, ponieważ są zdrajcami kraju i narodu, ale jeśli chodzi o ich dzieci, będą mile widziane pod warunkiem, że uznają de facto zbrodnie swoich rodziców”. W 2012 r. dziennik El Watan opublikował sondaż, w którym ponad 84% Algierczyków twierdziło, że „Harkis nie należy wybaczyć”. To duża populacja ludzi bez właściwej ojczyzny, która nawet w kolejnych pokoleniach ma spore pretensje wobec Francji i nie jest tu do końca zadomowiona, a incydenty takie jak „występ” Algierczyka w Riversalte, wzbudzają nowe resentymenty.

Prawda kolonializmu

Przy „celebryckich” występach Algierczyków w mediach społecznościowych jeszcze chwilę pozostańmy. Furorę zrobił filmik młodej Algierki, która z furią przeczy tezie, że to Francja „stworzyła Algierię”, oskarża Francję o 132 lata „kolonizacji” i dodaje, że nawet stal na wieżę Eiffle’a „ukradli” w Algierii. Filmik został skomentowany w audycji radia Sud.

Zaproszony do studia historyk i specjalista od dziejów Afryki, Bernard Lugan, mówił o sytuacji Algierii w 1830 roku (data „kolonizacji”). Wówczas w tym kraju nie ma ani jednego szpitala, ambulatorium, nie ma dróg. Wszystko po tej dacie powstało dzięki zaangażowaniu Francji. Metropolia zostawiła w „kolonialnym spadku” Algierii 220 szpitali, 59 tys. km dróg bitumicznych, 18 tys. km torów kolejowych, 63 porty, 196 lotnisk, mosty, elektrownie, tysiące szkół. Dalej Lugan stwierdza, że Algieria żyje ciągle fałszywą historią, a dodatkowo wyjaśnia, że 97% metali na wieżę Eiffele’a pochodziło z kopalni w… Lotaryngii. Można dodać, że w przypadku Francji bilans ekonomiczny zysków i strat z posiadania kolonii wypada akurat niekorzystnie dla metropolii i to podatnik europejski dopłacał do kolonialnego imperium.

Bogdan Dobosz 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij