Polska tylko częściowo korzysta z unijnych dotacji. Może i pozostaje nam efekt końcowy w postaci dróg czy szlaków kolejowych, ale na samej realizacji projektów zarabiają głównie zagraniczne firmy. Jakby tego było mało, Polska w ramach kończącej się perspektywy nie wykorzysta wszystkich dostępnych środków. A na unijnych korytarzach maruderów ponoć już straszą przekazaniem środków na politykę migracyjną.
Hasło „wspólnota europejska” po raz kolejny okazuje się być sloganem, a to gdzie trafiają unijne pieniądze tylko potwierdza, że w owej wspólnocie są „równi i równiejsi”. Doskonale obrazuje to porównanie aktywności polskich i niemieckich firm w procesie sięgania po unijne dopłaty w kraju swego sąsiada. Tylko w ostatniej perspektywie finansowej niemieckie firmy w Polsce zakontraktowały unijne projekty na kwotę rzędu 20 mld euro. W tym samym okresie nasi przedsiębiorcy w Niemczech sięgnęli po ok. 200 mln euro. To sto razy mniej.
Wesprzyj nas już teraz!
– Za unijne dotacje „dla Polski” budujemy niemiecką gospodarkę – skomentował poseł Robert Winnicki (Kukiz15), który na posiedzeniu sejmowej komisji ds. UE szukał odpowiedzi na pytanie ile „polskich” środków z UE trafia do rodzimych , a ile do zagranicznych przedsiębiorstw.
Okazało się, że Ministerstwo Rozwoju takimi danymi nie dysponuje i są one do ewentualnie wyciągnięcia tylko sposobem „ręcznym”. Wiceminister Jerzy Kwieciński nie krył jednak, że dysproporcja na niekorzyść polskich przedsiębiorców jest widoczna i to głównie za sprawą przegrywanych dużych projektów. – Jedną z przyczyn tej nierównowagi był fakt, że kupowaliśmy gotowe technologie i nie ma co ukrywać, w większości duże projekty, w dużej części infrastrukturalne, czy to transportowe, czy to innego rodzaju projekty informatyczne, niestety ale wygrywały firmy zagraniczne – tłumaczył Kwieciński.
Na tym nie koniec, bo nie dość, że polscy przedsiębiorcy nie są głównymi beneficjentami unijnych środków wydawanych w Polsce, to jeszcze istnieje ryzyko niewykorzystania kwoty ok. 10 mld euro z perspektywy 2007-2013. Do rozliczenia pozostało kilka tygodni i już wiadomo, że środki planowane na infrastrukturę kolejową, środowiskową jak sieci wodno-knalizacyjne, spalarnie, instalacje powodziowe czy projekty rządowe związane z sieciami szerokopasmowymi muszę zostać przesunięte na inne zadania, by w ogóle myśleć o ich ocaleniu.
Karpiński, pocieszał posłów, że Polska jest w pierwszej dziesiątce wśród krajów członkowskich, jeśli brać pod uwagę procentowe wykorzystanie środków. Przyznał jednak, że jest o co walczyć, bo mowa o kwocie porównywalnej z polską „dziurą budżetową”.
Kwieciński zapewnił, że MR ma kilka sposobów na ocalenie przydzielonej Polsce kwoty, ale też przyznał, że na unijnych korytarzach, w nieformalnych rozmowach wobec krajów członkowskich mających problemy z wydawaniem unijnych środków stosowana jest presja i padają sugestie, że niewykorzystane środki zostaną przekazane na… unijną politykę migracyjną.
Marcin Austyn