Premier Mateusz Morawiecki kilka lat temu zapowiadał, że w 2025 r. na polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. Symbol transformacji stanowił projekt Izery, polskiej marki samochodu elektrycznego. Fabryka do dzisiaj pozostaje w na etapie projektu, który właśnie poddawany jest generalnemu audytowi.
„Rzeczpospolita” wskazała na ubiegłotygodniową wypowiedź minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, która zapowiedziała na luty rewizję Krajowego Planu Odbudowy i możliwość rezygnacji z projektów, które nie przyniosą korzyści.
Gazeta zaznaczyła, że jak dotąd polski elektryk miał pochłonąć co najmniej 277 mln zł. „Z tego ponad trzy czwarte poszło na prace projektowe i techniczne oraz przygotowanie inwestycji. Blisko jedną czwartą wydano na koszty administracyjne, w tym wynagrodzenia. Nie wybrano jeszcze wykonawcy fabryki (umowa ma być podpisana dopiero w marcu), więc rezygnacja teraz pozwoliłaby ograniczyć straty” – wskazała.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak dalej czytamy, kontynuacja przedsięwzięcia przyniesie najwięcej korzyści Chińczykom, którzy – produkując w Jaworznie dwa modele swoich marek – będą mogli wprowadzić je poprzez Polskę na unijne rynki. Spółka ElectroMobility Poland (EMP) dopina szczegóły z chińskim partnerem Geely, dostarczającym rocznie na globalny rynek 2 mln pojazdów. Wprowadziłby on do produkcji w Jaworznie elektryki Volvo i Smarta. Nie wiadomo także, czy UE zaakceptuje zmiany w KPO.
„W opinii Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Izera jako produkt no name nie przebije się na bardzo konkurencyjnym rynku, na który weszłaby za późno. W branży motoryzacyjnej nie brak jednak opinii, że za budową fabryki przemawia dziś obecność Geely, który obok Izery miałby produkować w Jaworznie elektryczne Volvo EX30 i Smarta, albo i własnego Zeekra, już sprzedawanego w Europie” – wskazuje jednak „Rzeczpospolita”.
PAP / oprac. PR