Żadne inne określenie nie przychodzi do głowy, gdy spoglądamy na opasły tom zatytułowany Narodziny i upadek rewolucji komunistycznej, żadne też pełniej nie oddaje jego treści. Na z górą siedmiuset stronach Warren H. Carroll drobiazgowo opisuje proces rozprzestrzeniania się czerwonej zarazy po całym ziemskim globie: od Rosji, przez połowę Europy i cztery piąte Azji aż po Kubę, Etiopię, Angolę i Mozambik.
Czy warto jeszcze zajmować się tak przebrzmiałymi sprawami jak rewolucja, komunizm czy totalitarrna ideologia? Nie ma już przecież Związku Sowieckiego, Chiny wkroczyły na drogę ku kapitalizmowi, upadł mur berliński, a Fukuyama ogłosił koniec historii. Amerykański profesor bynajmniej owego końca nie dostrzega, za to przestrzega świat, by o komunizmie nigdy nie zapomniał. Chociaż bowiem jego stalinowsko-maoistowski model spoczął na śmietniku historii, spuścizna, którą po sobie zostawił, nigdy nie pozwoli światu powrócić do stanu sprzed rewolucji.
Wesprzyj nas już teraz!
Rewolucja nie jest wydarzeniem, lecz procesem. Pożera własne dzieci, ale wciąż płodzi nowe. Przykładów nie szukajmy daleko. W roku 1968 „wielka październikowa” wydała na świat, na uniwersytecie bezimienną córkę, która teraz, w najwyższych sferach, seryjnie rodzi jej wnuki – jakże z pozoru niepodobne do swej proletariackiej babki.
Warto zatem czytać Carrolla, który drobiazgowo opisuje proces narastania rewolucyjnego ducha, mechanizmy jego eksportu, techniki przejmowania władzy. Dokonuje też trafnej charakterystyki nie tylko głównych, ale i wielu pobocznych dramatis personae – zarówno demiurgów zbrodniczej ideologii oraz unurzanych we krwi po łokcie praktyków terroru i zbrodni, jak i niezłomnych, którzy wbrew wszystkiemu zaciekle stawiali czoła dżumie XX wieku – do zwycięstwa lub śmierci. Zauważa, że komunizm, mimo kosmetycznych różnic, we wszystkich krajach, kulturach i cywilizacjach sprowadza się do jednego: ludzkich łez, nędzy i głodu. Przypomina, że rewolucja dogłębnie przeoruje mentalność – nie tylko swych wiernych akolitów, ale najbardziej zażartych nawet wrogów.
Nie sposób więc przeoczyć, iż w opisie wydarzeń autor ani przez chwilę nie stara się wybielać czy usprawiedliwiać Zachodu (uosabianego szczególnie przez Stany Zjednoczone), który wskutek własnej nieudolności, głupoty, małostkowości i chciwości, zazwyczaj zresztą maskowanych obłudą, wielokrotnie rzucał na żer komunistycznej bestii miliony „podludzi” z Europy Wschodniej, Azji i Afryki.
Tytuł książki głosi upadek komunistycznej rewolucji, ale czy upadła sama ideologia, duch komunizmu i nadrzędny cel rewolucji: zniszczenie chrześcijaństwa? Dzień jutrzejszy wyrasta z wczoraj, stąd – jak uczy inny wybitny znawca rewolucyjnego ducha, George Orwell – kto rządzi przeszłością, dzierży władzę nad przyszłością. Czytajmy więc historię (zwłaszcza, gdy ktoś – jak W. H. Carroll – opowiada ją z taką pasją), a nie pozwolimy rządzić przeszłością za naszymi plecami.
Jerzy Wolak
Warren H. Carroll, Narodziny i upadek rewolucji komunistycznej, przeł. Adam Żabokrzycki, Wydawnictwo Wektory, Wrocław 2009.
Tekst powyższy został opublikowany w nr. 12 magazynu „Polonia Christiana”.