Ciężkie walki w stolicy Jemenu doprowadziły rząd i islamskich rebeliantów do podjęcia decyzji o zawieszeniu broni. W wyniku starć zginęło 9 osób, a obrażenia odniosło 67. Tymczasem Zachód obawia się, że walki przyniosą wzmocnienie pozycji terrorystów.
Sytuacja w Jemenie w ostatnich dniach była wyjątkowo napięta. Pod ostrzałem znalazł się premier Jemenu Khaled Bahah. Rebelianci zaprzeczają jednak, jakoby próbowali dokonać zamachu na jego życie. Ponadto według ministra informacji rebelianci przejęli telewizję i państwową agencję informacyjną. Sami buntownicy dementują jednak te twierdzenia – czytamy na portalu cnn.com.
Wesprzyj nas już teraz!
Rebeliantami w Jemenie są szyici, przeciwstawiający się sunnickiej większości. Konflikt ten martwi przedstawicieli Zachodu. Obawiają się oni bowiem, że może dojść do stworzenia polityczno-militarnej próżni w efekcie której władzę przejmie trzecia siła – al-Kaida Półwyspu Arabskiego.
Z al-Kaidą Półwyspu Arabskiego związani byli bracia Kouachi, sprawcy zamachu na redakcję francuskiego pisma „Charlie Hebdo”.
Źródło: cnn.com
Mjend