We wtorek, przez godzinę, przed Ministerstwem Transportu odbywał się protest taksówkarzy, którzy w kancelarii tego resortu złożyli protest i swoje postulaty dotyczące planowanej deregulacji uprawianego przez nich zawodu. „Póki co, nie ma jasności w sprawie utrzymania licencji. Na dodatek, w projektowanej nowelizacji przepisów rząd nakłada na taksówkarzy takie ograniczenia czasu pracy, jak dla kierowców ciężarówek” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej Paweł Biedrzycki, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego m.st. Warszawy, który dostarczył postulaty do siedziby ministerstwa.
Taksówkarze zażądali też o swoich postulatach m.in.: ustalania liczby taksówek proporcjonalnie do liczby mieszkańców, utrzymania licencji i egzaminów, eliminowania z rynku przewoźników działających niezgodnie z prawem. W pikiecie wzięło udział kilkadziesiąt osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Taksówkarze sprzeciwiają się planom ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, zakładającym, że nie będą już musieli zdawać egzaminu z topografii miasta, przepisów porządkowych i prawa pracy. Jedynym ograniczeniem dostępności do zawodu taksówkarza miałby być wymóg niekaralności za przestępstwa umyślne przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku oraz przeciwko życiu i zdrowiu oraz obyczajności.
Rzadko wypada się zgodzić z działaniami obecnego rządu, ale ta reforma jest ze wszechmiar słuszna i uzasadniona. Jeśli ktoś chce kogoś przewieźć swoim prywatnym samochodem, a ten ktoś z kolei zgadza się zapłacić za to kwotę, jaką sami ustalą, dlaczego miałby zdawać egzamin z prawa pracy?! Dlaczego tego zabraniać? A już najlepsze jest „eliminowanie” przz rząd z rynku. Co to wobec tego za „rynek”, z którego eliminują urzędnicy, a nie klienci? Zrozumiałe jest dążenie pewnego środowiska do utrzymania obecnego stanu rzeczy, ale trzeba pamiętać, że taksówkarze nie istnieją po to, by istnieli, tylko by świadczyć usługi konsumentom. Im szerszy wachlarz tych usług, i więcej możliwości skorzystania z transportu, bez odgórnie uchwalanych stawek, egzaminów z topografii (czy ktoś, kto nie zdawał takowego, automatycznie nie zna miasta?), tym lepiej – ostatecznie, w każdym biznesie, to konsument jest najważniejszy. Warto na sprawę spojrzeć właśnie z jego punktu widzenia. Natomiast jeśli ktoś był do tej pory dobrym taksówkarzem, dlaczego miałby nie poradzić sobie w warunkach wolnego rynku?
Inna sprawa, choć oburzenie taksówkarzy nie z tego wynika, że omawiany projekt to kropla w oceanie potrzeb na uwolnienie życia gospodarczego, które jest w niezmierzonej ilości aspektów krępowane i po prostu dławione. Już to podatkami, już przepisami, wreszcie urzędniczą złośliwością.
Piotr Toboła