Dzisiaj

Dni Protestantów, żydów i islamu? Nie! Każdy dzień należy tylko do Chrystusa

Tydzień Ekumenizmu i Dialogizmu to przejaw głębokiego zaczadzenia Kościoła politycznym liberalizmem. W Kościele nie ma dni należących do protestantów, żydów czy islamistów. Każdy dzień należy wyłącznie do Chrystusa – tego, poza którego Imieniem nie ma zbawienia.

Zgodnie z ekumenicznym paradygmatem dialogizmu Kościół katolicki w wielu krajach świata zaangażuje się w styczniu w intensywną współpracę z „braćmi odłączonymi”. Spotkaniom z luteranami, kalwinami, metodystami, baptystami, starokatolikami, mariawitami i prawosławnymi wprost nie będzie końca. W Polsce Tydzień Ekumeniczny ma dodatkowo wyjątkowy początek i zakończenie. Poprzedza go „Dzień Judaizmu w Kościele”, a zamyka takiż „Dzień Islamu”. Biorąc pod uwagę aktualny stan społeczeństw Europy można byłoby sądzić, że taki właśnie układ obchodów to złośliwy polski komentarz do islamizacji: wszystko zaczęli Żydzi, potem przyszli chrześcijanie, a cały ten kram zamkną dżihadyści. Inicjatorom dialogicznego cyklu nie o to raczej chodziło; Dzień Islamu na przykład obchodzony jest nad Wisłą od 2001 roku – zaczęło się jeszcze przed globalną wojną z terroryzmem; zanim w Polsce zrozumiano, że Półksiężyc to bynajmniej nie tylko przyjazna mniejszość tatarska. Zostawię jednak na boku judaizm i islam; ostatecznie sednem styczniowych obchodów jest uskutecznianie „jedności” z protestantami.

Obchody Tygodnia Ekumenicznego będą odbywać się w całej Polsce. Proszę zobaczyć, jak będzie wyglądać to w dwóch kluczowych dla ekumenizmu miastach, Warszawie i Łodzi. W Warszawie wszystko rozpocznie się w zborze kalwińskim w sobotę 18 stycznia. W niedzielę 19 stycznia inicjatywę przejmą mariawici. Dopiero w poniedziałek przyjdzie czas na Kościół katolicki, ale – jak zaznaczono w komunikacie prasowym diecezji warszawsko-praskiej, która patronuje nabożeństwom ekumenicznym w tym dniu – ambona będzie otwarta również dla niekatolickich duchownych. We wtorek ekumenizm przenosi się do cerkwi prawosławnej. W środę ponownie pojawia się katolicki kościół, jakkolwiek z głównym udziałem ekumeniczno-charyzmatycznej wspólnoty Chemin Neuf. W czwartek odbędzie się „nabożeństwo centralne” – w zborze luterańskim, dla upamiętnienia rocznicy podpisania umowy o wzajemnym uznawaniu chrztu. W piątek ekumenizm zagości u metodystów. Na tym powinno się zakończyć, bo tydzień – to w końcu tydzień; ale ze względu na mnogość grup protestanckich w Warszawie siedem dni nie wystarcza; dlatego w sobotę 25 stycznia odbędzie się jeszcze nabożeństwo u tzw. polskokatolików. Wreszcie w niedzielę 26 stycznia i czwartek 30 będą dodatkowe nabożeństwa w kościołach katolickich.

Wesprzyj nas już teraz!

Tydzień Ekumeniczny jeszcze dłużej potrwa w w Łodzi. Tam rzecz zaczyna się już 13 stycznia, a kończy dopiero 5 lutego. Pierwszym aktem będzie ekumeniczny akt charyzmatyczny, czyli Wieczór Uwielbienia. Potem wkroczą do działania, kolejno: katolicy, luteranie, kalwini, polskokatolicy, mariawici, metodyści, prawosławni, baptyści, znowu luteranie, znowu mariawici, znowu kalwini, znowu katolicy, znowu luteranie, znowu katolicy… a na koniec wszystko charyzmatyczną klamrą zamknie wspólnota Chemin Neuf.

Nieco mniej bogaty program mają obchody w innych miejscach Polski: Poznaniu, Ełku, Szczecinie, Częstochowie i Krakowie. Choć bywają „smaczki”. Na przykład w archidiecezji częstochowskiej wszystko zacznie się od panelu ekumenicznego pod tytułem… „Jedność w różnorodności wyznań”. Prawda, że pięknie, a pięknie – bo tak bardzo liberalnie?

Tu właśnie leży clou problemu. Tu, to znaczy: w liberalizmie. Wszystkie te ekumeniczno-dialogiczne projekty nie mają żadnego innego sensu poza gruntowaniem systemu liberalnego relatywizmu religijnego. „Jedność w różnorodności” – oto hasło, którym zabija się prawdę. 16 stycznia wyznawcy Boga Wcielonego mają podawać sobie ręce z żydami, którzy hołubią Talmud – księgę obrzucającą Chrystusa najgorszymi obelgami. Od 18 do 25 stycznia mamy zapraszać do kościołów i bywać w zborach tych, którzy kategorycznie odrzucają władzę papieską, a Najświętszy Sakrament uważają za jakiś „papistowski” zabobon i coraz powszechniej akceptują największe błędy współczesności (jak aborcjonizm czy genderyzm). Wreszcie 26 jesteśmy wzywani przez pasterzy Kościoła, by z przyjaźnią spojrzeć na mahometan – tych samych, którzy (o ile są gorliwi) każdego dnia recytują sury Koranu wzywające do zabijania (sic!) chrześcijan i odmawiające Zbawicielowi Synostwa Bożego.

Dlaczego Kościół się w to bawi? Bądźmy szczerzy: bynajmniej nie dlatego, że domaga się takich działań sama Ewangelia albo niezmienna nauka Kościoła. Chrystus żąda jedności, ale jedności w prawdzie, a nie w różnorodności. Dialogicznego relatywizmu oczekuje od nas nie Zbawiciel, ale polityczni awangardziści dyktatury liberalizmu. Ci sami, stoją w jednej oświeceniowej tradycji z mordercami i bezbożnikami z czasów rewolucji francuskiej. To francuskie ludobójstwo dokonane pod hasłami równości, wolności i braterstwa zapoczątkowało w Europie rządy relatywizmu: wszyscy mają służyć sekularnemu Lewiatanowi i niech ta służba będzie najwyższym prawem. To, co mogłoby dzielić niewolników Lewiatana w dziele krzewienia rewolucji i „oświecenia”, czyli „przesądy religijne”, musi zejść na drugi plan. Oto właściwy sens „jedności w różnorodności”. Jej kamieniem węgielnym jest niewiara, fundamentem królobójstwo, spoiwem antyklerykalna ideologia wolterianizmu, murami pogarda dla świętości życia, zwieńczeniem bezbożny sekularyzm.

Papież Leon XIII w 1896 roku w encyklice „Satis cognitum” wezwał cały Kościół do modlitwy o jedność chrześcijan. Rozumiał przez to tylko jedno: nawrócenie schizmatyków i heretyków, którzy powinni z miłości do Chrystusa wyrzec się błędów i przyjąć jedną, świętą, powszechną i apostolską wiarę Kościoła.  Pod naciskiem politycznej dyktatury liberalizmu wyrzeczono się jednak wezwania tego papieża; gorzej jeszcze – cynicznie wykrzywiono je w dyskusjach towarzyszących przyjęciu deklaracji „Dignitatis humanae” II Soboru Watykańskiego, którą – jak doskonale opisał to amerykański prawnik David Wemhoff – inspirowały działania amerykańskiego wywiadu. CIA chciała przekonać Kościół do zaakceptowania liberalnych podwalin relatywistycznego systemu politycznego USA – i zrobiła to z sukcesem.

Musimy modlić się za luteranów, kalwinów i baptystów; musimy zabiegać o prawosławnych, starokatolików i mariawitów; jesteśmy wezwani do kontaktów z żydami i muzułmanami – ale nie po to, by umacniać ich w błędach, lecz po to, by dawać im świadectwo katolickiej prawdy i wzywać do przyjęcia jedynej prawdziwej religii nauczanej przez Kościół katolicki. To nie jest jakaś „ideologia katolickiego suprematyzmu” ani „religijna ksenofobia”; to zwykła i elementarna wierność wobec tego, co wszystkim nam nakazał Jezus Chrystus: abyśmy byli jedno, w Nim, Zbawicielu, który zbudował swój Kościół na Piotrze, biskupie Rzymu, jedynym na tej ziemi Jego autentycznym przedstawicielu i opoce. Nie wolno nam brać udziału w fałszywym festiwalu, jakim stał się Tydzień Ekumeniczny ani tym więcej w dialogicznym horrendum w postaci Dni Judaizmu i Islamu w Kościele.

Żaden dzień nie należy w Kościele do tych, którzy odrzucają boskość Chrystusa albo ustanowione przez Niego sakramenty. Każdy dzień należy tylko do Niego samego, Chrystusa, Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem i poza Imieniem którego – nie ma zbawienia.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(6)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie