2 kwietnia w gdańskiej filharmonii odbył się koncert z okazji rocznicy śmierci błogosławionego Jana Pawła II. Dyrygent jeden z utworów zadedykował również ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem, za co został zrugany przez przełożonego. Według dyrektora filharmonii artysta… upolitycznił występ (sic!).
Wolność w Polsce rzeczywiście jest reglamentowana – co i rusz słyszymy o urzędnikach, którzy blokują miejskie Domy Kultury, jeśli ma się tam odbyć spotkanie z politykiem spoza układu rządzącego, pamiętamy o przepraszaniu za wpuszczenie partii opozycyjnej do Zamku Królewskiego w Warszawie oraz o zabronieniu liderowi PiS promocji jego książki podczas kampanii wyborczej w Łazienkach, w tym samym miejscu w którym rok wcześniej miał miejsce wiec wyborczy obecnego prezydenta. Świat politycznej poprawności bardzo mocno wkracza w świat kultury, również tej wysokiej. Tym razem iście „rewolucyjną czujnością” wykazał się szef Filharmonii Bałtyckiej. Po zakończeniu utworu „Requiem” Mozarta, dyrygent Marcin Nałęcz-Niesiołowski wygłosił krótkie przemówienie. Stwierdził, iż nie sposób przeżywać rocznicy śmierci papieża Polaka w oderwaniu od rocznicy, która przypada tydzień później. Następnie wykonano ostatni tego wieczoru utwór, który miał być „muzyczną modlitwą za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II za poległych pod Smoleńskiem” – pisze „Gazeta Polska Codziennie”.
Wesprzyj nas już teraz!
Po koncercie dyrektor Filharmonii Bałtyckiej Roman Perucki podszedł do dyrygenta i w obecności kilku osób upomniał go. – Pana zachowanie jest polityczne! – dyrektor „przywołał do porządku” Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego.
– Ani moje zachowanie, ani też wykonawców utworu nie było działaniem politycznym. Bliskość rocznic – śmierci bł. Jana Pawła II i katastrofy smoleńskiej sprawiły, że uznałem, iż odpowiednie jest odegranie właśnie takiej muzycznej modlitwy. Zdziwiło mnie zachowanie pana Peruckiego, który zareagował z takim przerażeniem – mówi Nałęcz-Niesiołowski.
Źródło: „Gazeta Polska Codziennie”
kra